Mieszkanka jednego z domów w Rzymie - jak w każde Boże Narodzenie - rozpaliła ogień w kominku, by wprowadzić w domu świąteczną atmosferę.
- Kiedy zobaczyłem płomienie, byłem bliski omdlenia - wyznał jej mąż, cytowany przez dziennik "Il Messaggero". - Myślałem, że to bezpieczne miejsce, w którym złodzieje niczego by nie szukali - dodał.
- Moja żona nie wiedziała, że tam ukryłem bony. Co roku przed rozpaleniem w kominku zabierałem je stamtąd - wyjaśnił.
Tym razem, jak się okazało, to kobieta była szybsza.
Teraz rzymianin podejmie starania, by odzyskać oszczędności swojego życia. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności jego brat pracuje na poczcie.
Autorka/Autor: pp/kg
Źródło: PAP