Statek organizacji pozarządowej Open Arms po 19 dniach kryzysu został wpuszczony do portu na włoskiej wyspie Lampedusa. Pokład opuściło ponad 80 migrantów. Natychmiastową ewakuację migrantów nakazała prokuratura.
Migranci zeszli na ląd w nocy z wtorku na środę. Wszyscy zostali przewiezieni do ośrodka pobytu na Lampedusie. Przejazdowi autokarów z rozbitkami towarzyszyły przepychanki między zwolennikami i przeciwnikami przyjmowania migrantów.
Desperacja na pokładzie
Jednostka hiszpańskiej organizacji pomocowej czekała na zgodę na wpłynięcie do portu w odległości 800 metrów od brzegów Lampedusy, a sytuacja na pokładzie według relacji załogi pogarszała się z każdą chwilą, przede wszystkim z powodu fatalnych warunków sanitarno-higienicznych.
Do kulminacji napięcia doszło we wtorek, gdy kilkunastu zdesperowanych migrantów skoczyło do morza, próbując o własnych siłach dotrzeć na ląd. Niektórzy zostali wyłowieni i wrócili na pokład, inni dostali się na wyspę.
"Nareszcie koszmar się kończy"
Wieczorem we wtorek prokuratura w Agrigento na Sycylii nakazała konfiskatę statku i natychmiastową ewakuację wszystkich migrantów. Było ich w tym momencie na pokładzie ponad 80. W poprzednich dniach zabrano stamtąd 27 nieletnich i około 20 osób z powodu stanu zdrowia.
Nareszcie koszmar się kończy - tak decyzję prokuratury skomentowała organizacja Open Arms. Śledczy na jej wniosek prowadzą dochodzenie w sprawie nielegalnego przetrzymywania ludzi na pokładzie.
Decyzję prokuratury o nakazie ewakuacji migrantów skrytykował natomiast wicepremier, szef MSW Matteo Salvini, inicjator polityki zamkniętych włoskich portów dla statków NGO.
Kolejny impas wokół jednostki z migrantami uratowanymi na Morzu Śródziemnym został rozwiązany w dniu oficjalnego rozpoczęcia kryzysu rządowego we Włoszech, po dymisji premiera Giuseppe Contego z powodu rozpadu koalicji antymigracyjnej Ligi Salviniego i Ruchu Pięciu Gwiazd.
Autor: asty//rzw / Źródło: PAP