Migranci zeszli na ląd w nocy z wtorku na środę. Wszyscy zostali przewiezieni do ośrodka pobytu na Lampedusie. Przejazdowi autokarów z rozbitkami towarzyszyły przepychanki między zwolennikami i przeciwnikami przyjmowania migrantów.
Desperacja na pokładzie
Jednostka hiszpańskiej organizacji pomocowej czekała na zgodę na wpłynięcie do portu w odległości 800 metrów od brzegów Lampedusy, a sytuacja na pokładzie według relacji załogi pogarszała się z każdą chwilą, przede wszystkim z powodu fatalnych warunków sanitarno-higienicznych.
Do kulminacji napięcia doszło we wtorek, gdy kilkunastu zdesperowanych migrantów skoczyło do morza, próbując o własnych siłach dotrzeć na ląd. Niektórzy zostali wyłowieni i wrócili na pokład, inni dostali się na wyspę.
"Nareszcie koszmar się kończy"
Wieczorem we wtorek prokuratura w Agrigento na Sycylii nakazała konfiskatę statku i natychmiastową ewakuację wszystkich migrantów. Było ich w tym momencie na pokładzie ponad 80. W poprzednich dniach zabrano stamtąd 27 nieletnich i około 20 osób z powodu stanu zdrowia.
Nareszcie koszmar się kończy - tak decyzję prokuratury skomentowała organizacja Open Arms. Śledczy na jej wniosek prowadzą dochodzenie w sprawie nielegalnego przetrzymywania ludzi na pokładzie.
Decyzję prokuratury o nakazie ewakuacji migrantów skrytykował natomiast wicepremier, szef MSW Matteo Salvini, inicjator polityki zamkniętych włoskich portów dla statków NGO.
Kolejny impas wokół jednostki z migrantami uratowanymi na Morzu Śródziemnym został rozwiązany w dniu oficjalnego rozpoczęcia kryzysu rządowego we Włoszech, po dymisji premiera Giuseppe Contego z powodu rozpadu koalicji antymigracyjnej Ligi Salviniego i Ruchu Pięciu Gwiazd.
Autor: asty//rzw / Źródło: PAP