Właściciel "Taj Mahal": dostaliśmy ostrzeżenie


- Ochrona hotelu Taj Mahal została wzmocniona, po tym jak otrzymaliśmy ostrzeżenie - powiedział w rozmowie z CNN prezes Tata Group, Ratan Tata. Tymczasem jak podaje "Times Now" że Indie zignorowały bardzo ważne ostrzeżenie przed atakami w Bombaju.

- To ironia, że mieliśmy takie ostrzeżenia i dzięki niej mogliśmy wzmocnić zabezpieczenia – powiedział.

O jakich zabezpieczeniach mówił Tata? – Goście hotelowi nie mogli parkować samochodów przed wejściem do hotelu. Musieli przechodzić przez bramkę z wykrywaczem metalu - mówił prezes.

Wszystko było dokładnie zaplanowane

Tata zaznaczył przy tym, że zamachowcy wiedzieli, że przy wejściu głównym znajdują się takie zabezpieczenia. - Oni wiedzieli co robią i nie wchodzili przez główne wejście. Zaplanowali wszystko. Wierzę, że pierwszą rzeczą, którą zrobili było zastrzelenie psa tropiącego i jego przewodnika. Oni weszli przez kuchnię – mówił w rozmowie.

Zignorowano ostrzeżenia?

Z kolei "Times Now" informuje, że już 12 listopada wywiad indyjski powiadomił szefa marynarki indyjskiej o tym, że zamachowcy mogą wykorzystać drogę morską do przeprowadzenia późniejszych ataków. Tydzień później - 19 listopada,

Reasearch and Analysis Wing (RAW) przechwycił rozmowę przez satelitarne telefony, w której niezidentyfikowany rozmówca mówi swoim przełożonym, że dociera do Bombaju z "pewnym ładunkiem".

Kim byli zamachowcy?

W sobotę media brytyjskie donosiły, że w ataki wmieszani byli Brytyjczycy. W rozmowie udzielonej telewizji Sky premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown powiedział, że na obecnym etapie jest za wcześnie, by przesądzać, czy w atakach terrorystycznych w Bombaju uczestniczyli Brytyjczycy pakistańskiego pochodzenia.

Poinformował też, że jest w stałym kontakcie telefonicznym z premierem Indii Manmohanem Singhiem. - Terroryści działający w jednym kraju mogą otrzymywać wsparcie z innego, dlatego międzynarodowa współpraca w zwalczaniu terroryzmu jest bardzo ważna, w tym również zacieśnienie współpracy brytyjsko-indyjskiej - podkreślił Brown.

 
W "Cafe Leopold" niedaleko "Taj Mahal" zamachowcy otworzyli ogień (PAP/EPA) 

Brytyjski premier zapowiedział, że Londyn gotów jest udzielić rządowi Indii pomocy w śledztwie. Władze stanu Maharasztra, którego stolicą jest Bombaj, zdementowały w sobotę doniesienia medialne o udziale Brytyjczyków w zamachach.

Terroryści z Pakistanu?

Indie są zdania, że napastnicy pochodzili z z Pakistanu. Powołując się na anonimowe źródła tygodnik "Sunday Times" twierdzi, że Delhi ma dowody, iż terroryści otrzymywali instrukcje z Pakistanu. Gazeta cytuje wysoko postawionego przedstawiciela lokalnych władz stanowych, którego zdaniem istnieją dowody, iż terroryści w czasie ataku telefonowali do Pakistanu.

Według indyjskiej lokalnej telewizji NDTV w atakach uczestniczyli "obywatele brytyjscy pakistańskiego pochodzenia". Źródłem tych doniesień ma być terrorysta ujęty przez indyjską jednostkę specjalną. Pozostałych dziewięciu zginęło.

Sobotni "The Sun" twierdzi, że dwóch uczestników ataków pochodzi z Bradford lub Leeds w Yorkshire, a więc z rejonu, w którym działała komórka zaangażowana w zamachy na londyńskie metro 7 lipca 2005 r.

Gazeta powołuje się na indyjskie źródło wojskowe, według którego przy dwóch spośród dziewięciu zabitych terrorystów znaleziono paszporty brytyjskie. Nie ma jednak pewności, czy są to ich paszporty, czy też cudze.

Masakra w Bombaju

Ostatni bilans zamachów terrorystycznych w Bombaju to blisko 200 osób zabitych i 300 rannych. Ofiary zamachów to także cudzoziemcy - w Indiach zginęło ich 15, w tym dwoje Amerykanów, Włoch, Brytyjczyk, dwóch Francuzów, trzech Niemców i pięciu obywateli Izraela - którzy zginęli w Centrum Żydowskim.

Źródło: CNN, PAP, Timesnow.tv