Władze odrzuciły żądania bojówkarzy. Możliwy szturm i "neutralizacja"


Władze Armenii wezwały w poniedziałek napastników okupujących posterunek policji w stolicy kraju Erywaniu, by się poddali i wypuścili zakładników, których przetrzymują od niedzieli. Trwają negocjacje w celu pokojowego rozwiązania sytuacji.

Napastnicy wtargnęli na teren komisariatu po staranowaniu ciężarówką bramy wjazdowej, a następnie wdali się w wymianę ognia z policją. Zabili jednego funkcjonariusza i ranili czterech kolejnych.

Według armeńskich służb bezpieczeństwa napastnicy uwolnili już pięciu zakładników: dwóch - w niedzielę i trzech kolejnych - w poniedziałek. Oznaczałoby to, że przetrzymywani są jeszcze dwaj z siedmiu zakładników.

Negocjacyjny pat. Wkrótce szturm?

Akcja ma podłoże polityczne. Głównym żądaniem napastników jest uwolnienie koordynatora opozycyjnej inicjatywy społecznej Założycielski Parlament Żirajra Sefiljana. Aresztowano go w czerwcu pod zarzutem nielegalnego posiadania broni. Napastnicy uważają jednak, że jest on więźniem politycznym. Armeńskie służby twierdzą z kolei, że wraz ze swoimi ludźmi, planował on tej wiosny zajęcie wielu budynków w Erywaniu i rozpoczęcie jakiejś formy "powstania" przeciwko władzom.

Jak podało Radio Wolna Europa, trwające od niedzieli negocjacje, które przeciągnęły się już na kolejny dzień, do tej pory nie przyniosły żadnego efektu. Służby poinformowały, że napastnicy żądają natychmiastowego uwolnienia swego lidera, policja nie zamierza jednak tego zrobić.

- Jeżeli nie będą nas słuchali, nie będą słuchali naszych nawoływań do poddania się, wtedy zostaną zneutralizowani. Z zabójcami nie można postąpić w takiej sytuacji inaczej - powiedział rozmawiający z RWE wysoki rangą przedstawiciel służb mundurowych.

"Robimy to dla was"

Tymczasem kierownictwo Założycielskiego Parlamentu poinformowało w mediach społecznościowych o tym, że jej "wysłannicy" okupujący komendę "zaczynają powstanie”, którego celem jest "obalenie rządu i uwolnienie więźniów politycznych". "Robimy to dla was. Ludzie, wyjdźcie na ulice!" - napisała organizacja.

Odezwa nie spotkała się z reakcją, na jaką Założycielski Parlament najwyraźniej liczył. Niedziela w Erywaniu minęła poza tym jednym fragmentem miasta spokojnie.

Sefiljan, którego uwolnienia domagają się napastnicy, ostro krytykował w przeszłości prezydenta Armenii Serża Sarkisjana, zarzucając mu niedostateczne poparcie dla aspiracji ormiańskich separatystów w należącym formalnie do Azerbejdżanu regionie Górskiego Karabachu.

Autor: adso\mtom,rzw / Źródło: RFE/RL, PAP