Torysi wygrywają wybory lokalne. May tonuje entuzjazm


Rządząca Partia Konserwatywna wyraźnie wygrała czwartkowe wybory samorządowe w Wielkiej Brytanii - wynika ze wstępnej analizy wyników głosowania. Torysi uzyskali ponad 560 nowych mandatów czyli o 40 procent więcej niż dotychczas.

Na pięć tygodni przed przedterminowymi wyborami parlamentarnymi w czerwcu torysi uzyskali kontrolę nad 28 z 88 rad lokalnych, czyli o 11 więcej niż w poprzednim głosowaniu. Konserwatyści mogli zyskać jeszcze władzę w hrabstwie Northumberland, ale zabrakło im jednego mandatu, po tym, jak w przypadku równego - co do głosu - poparcia dla kandydatów Torysów i Liberalnych Demokratów o wyniku zdecydowało ciągnięcie słomek.

May tonuje entuzjazm

Podczas wizyty w fabryce w Brendford w zachodnim Londynie, premier Theresa May tonowała jednak triumfalne nastroje, podkreślając, że pomimo dobrego wyniku jej partii nie uważa ona wynik czerwcowego głosowania jest przesądzony.

- Tylko głosy w wyborach parlamentarnych wzmocnią moją pozycję w celu uzyskania najlepszego porozumienia w sprawie Brexitu - zaznaczyła. Wielu ekspertów zwraca uwagę, że ostrożne wypowiedzi szefowej rządu wskazują na to, że obawia się tego, iż w związku z wysoką przewagą ugrupowania w sondażach, część konserwatywnych wyborców może uznać, że ich głos nie jest niezbędny i nie wziąć udziału w wyborach. Podtrzymywanie przez nią wizji zagrożenia ze strony opozycji ma zapobiec demobilizacji elektoratu.

Partia Pracy w kryzysie

Wyniki wyborów potwierdzają jednak tezę o kryzysie opozycyjnej Partii Pracy, która wygrała zaledwie w dziewięciu samorządach, tracąc siedem w porównaniu z poprzednimi wyborami - w tym kontrolowaną przez nią od 1980 roku lewicową twierdzę w Szkocji, Glasgow, i zdobyła ponad 380 mandatów mniej (tracąc ponad 20 proc.).

Kandydaci ugrupowania wygrali tylko w dwóch z sześciu okręgów metropolitalnych, których mieszkańcy wybierali w czwartek swojego burmistrza: w Manchesterze (Andy Burnham) i Liverpoolu (Steve Rotheram). Komentatorzy zwracali jednak uwagę na to, że symboliczny był moment, w którym lider Partii Pracy Jeremy Corbyn zorganizował konferencję prasową w Manchesterze chwaląc się sukcesem, ale Burnhama nie było u jego boku. Co szczególnie zmartwi partyjnych strategów, Partia Pracy przegrała z Partią Konserwatywną w dwóch obszarach, które tradycyjnie były bastionami lewicy: West Midlands i Tees Valley (m.in. Middlesbrough i Darlington). Torysi dołożyli do tego także zwycięstwa swoich kandydatów na burmistrza w Cambridgeshire i Peterborough oraz West of England (m.in. miasta Bristol i Bath). Lider laburzystów Jeremy Corbyn przyznał, że jego partię czeka "wyzwanie na historyczną skalę", jeśli chce zwyciężyć w czerwcowych wyborach parlamentarnych. - Jestem zawiedziony każdą z porażek. Zbyt wielu fantastycznych radnych, którzy pracują bezustannie na rzecz swoich społeczności, straciło swoje mandaty - ocenił. Wyniku wyborczego próbował jednak bronić jego współpracownik i minister finansów w gabinecie cieni John McDonnell, który powiedział, że "nie był to pogrom, którego wiele osób się spodziewało".

[object Object]
UE27 zgodziła się, że zaakceptuje wniosek o przedłużenie brexitu do 31 stycznia 2020 rokutvn24
wideo 2/26

UKIP traci

Pro-europejscy Liberalni Demokraci, choć uzyskali wyższe poparcie procentowe w skali kraju, stracili ponad 40 mandatów (8 proc. posiadania), umacniając się głównie w okręgach jednomandatowych, gdzie pomimo zysków zajmowali nadal drugie miejsca.

Z kolei eurosceptyczna Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP) straciła aż 114 ze 115 lokalnych radnych, zostając z zaledwie jednym - w radzie hrabstwa Lancashire. Ten wynik może być szczególnie istotny przed czerwcowymi wyborami parlamentarnymi, bo potwierdza znaczący przepływ dotychczasowych wyborców UKIP do rządzącej Partii Konserwatywnej, która przyjęła twardy, antyeuropejski kurs w negocjacjach w sprawie wyjścia z Unii Europejskiej. - Jeśli ceną wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej jest wzrost poparcia dla Torysów, którzy przejęli to patriotyczne wyzwanie, to jesteśmy gotowi ją zapłacić - przekonywał lider UKIP, Paul Nuttall. Naciskająca na drugie referendum w sprawie niepodległości Szkocka Partia Narodowa, choć straciła siedem mandatów, pozostała po czwartkowych wyborach główną siłą polityczną Szkocji. Na drugim miejscu uplasowała się odradzająca się Partia Konserwatywna, która dzięki uzyskaniu aż o 164 radnych więcej niż dotychczas zepchnęła Partię Pracy na trzecie miejsce. Pomimo straty co piątego mandatu, Partia Pracy zachowała status największego ugrupowania w Walii z 472 radnymi, wyprzedzając kandydatów niezależnych (322) i walijskie ugrupowanie Plaid Cymru (202). Partia Konserwatywna, choć odnotowując największy wzrost pośród wszystkich stronnictw, o aż 80 mandatów, zajęła dopiero czwarte miejsce.

Prognozy przed wyborami parlamentarnymi

Według wyliczeń eksperta ds. sondaży Johna Curtice'a dla telewizji BBC, wyniki wyborów samorządowych w skali kraju przełożyłyby się na 38 proc. poparcia dla Partii Konserwatywnej, 27 proc. dla Partii Pracy, 18 proc. dla Liberalnych Demokratów i 5 proc. dla Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP).

Ze względu na większościową ordynację wyborczą (okręgi jednomandatowe), nie przekłada się to jednak proporcjonalnie na liczbę posłów w Izbie Gmin. Zgodnie z prognozą telewizji Sky News, wyniki czwartkowych wyborów dałyby Partii Konserwatywnej 349 mandatów w Izbie Gmin przy 215 dla Partii Pracy i zaledwie 9 dla Liberalnych Demokratów. Premier Theresa May miałaby w efekcie samodzielną większość 48 posłów (obecnie 17). Komentatorzy zwracają jednak uwagę, że takie analogie mogą być błędne. Tradycyjnie rządzące ugrupowania wypadają w wyborach lokalnych gorzej niż w głosowaniu parlamentarnym. Jak sugerowali, Partia Pracy musi liczyć się z realną groźbą osiągnięcia najgorszego wyniku od 1983 roku, kiedy laburzyści zdobyli zaledwie 209 mandatów, ułatwiając samodzielne rządy konserwatywnej premier Margaret Thatcher.

Autor: kg/tr / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: