Grant Shapps, brytyjski minister obrony, oświadczył, że za włamaniem do systemu wypłacania wynagrodzeń resortu obrony stał "wrogi aktor". Nie wskazał bezpośrednio na Chiny, choć to właśnie one według brytyjskich mediów są odpowiedzialne za przeprowadzenie cyberataku. Schapps przekazał, że w wyniku ataku mogły zostać wykradzione dane osobowe 272 tysięcy obecnych i byłych członków sił zbrojnych.
We wtorek rano brytyjskie media poinformowały, że doszło do cyberataku na system wypłat wynagrodzeń ministerstwa, w wyniku czego mogły zostać wykradzione dane osobowe - głównie nazwiska i numery kont bankowych, ale w niektórych przypadkach także adresy zamieszkania - obecnie służących żołnierzy i części weteranów. Stacja Sky News podała, że o przeprowadzenie ataku podejrzane są Chiny.
Składając we wtorek oświadczenie w Izbie Gmin, Shapps potwierdził, że celem ataku była zewnętrzna firma SSCL, obsługująca system wypłat wynagrodzeń ministerstwa. SSCL, będąca spółką zależną paryskiej firmy technologicznej Sopra Steria, jest największym dostawcą usług wsparcia biznesowego dla brytyjskiego rządu, sił zbrojnych i londyńskiej policji metropolitalnej.
Brytyjski minister obrony: "wrogi aktor" winny cyberataku na system resortu
Shapps poinformował, że w wyniku cyberataku naruszone mogły zostać dane osobowe 272 tysięcy obecnych i byłych członków sił zbrojnych, ale podkreślił, że system wypłacania wynagrodzeń jest "zewnętrznym systemem całkowicie oddzielonym od głównej sieci ministerstwa obrony". Według wstępnego dochodzenia, nie ma dowodów, że jakiekolwiek dane zostały usunięte, ale personel sił zbrojnych został na wszelki wypadek ostrzeżony w związku z tą sytuacją.
W swoim oświadczeniu Shapps powiedział, że nie można wykluczyć "zaangażowania państwa", ale nie wymienił podejrzanego, mówiąc: - Ze względów bezpieczeństwa narodowego nie możemy ujawnić dalszych szczegółów dotyczących podejrzanej aktywności cybernetycznej stojącej za tym zdarzeniem. - Mogę jednak potwierdzić Izbie, że mamy wskazania, że było to działanie wrogiego aktora i nie możemy wykluczyć zaangażowania państwa - dodał.
Wcześniej również premier Rishi Sunak nie wymienił Chin jako podejrzanych o atak, ale powiedział, że Pekin ma "zasadniczo inne wartości niż my" i "działa za granicą w sposób, który jest bardziej autorytarny i asertywny".
Chińska ambasada: nie stoimy za atakiem
W odpowiedzi na informacje o cyberataku chińska ambasada w Londynie oświadczyła, iż zdecydowanie sprzeciwia się sugestiom, iż Chiny są odpowiedzialne i nie ma potrzeby "mieszania się w wewnętrzne sprawy Wielkiej Brytanii". "Wzywamy odpowiednie strony w Wielkiej Brytanii do zaprzestania rozpowszechniania fałszywych informacji, zaprzestania tworzenia tak zwanych narracji o zagrożeniu ze strony Chin i zaprzestania antychińskiej farsy politycznej" - przekazał rzecznik ambasady.
W marcu Wielka Brytania oficjalnie oskarżyła chińskich hakerów i chińską firmę o to, że stoją za dwoma głośnymi atakami w ostatnich latach, których celem byli krytyczni wobec Chin posłowie oraz brytyjska komisja wyborcza.
Źródło: PAP