Kupiła nowy płaszcz. W podszewce była legitymacja chińskiego więźnia

Aktualizacja:
Źródło:
Guardian, Regatta
Derbyshire w Wielkiej Brytanii
Derbyshire w Wielkiej BrytaniiGoogle Maps
wideo 2/4
Derbyshire w Wielkiej BrytaniiGoogle Maps

Mieszkająca w Derbyshire w Wielkiej Brytanii kobieta znalazła w nowym płaszczu legitymację należącą prawdopodobnie do chińskiego więźnia. Brytyjka od razu zgłosiła sprawę do biura obsługi klienta. Marka zapewnia, że przy produkcji ubrania nie doszło do naruszenia przepisów.

Sprawę opisał brytyjski "Guardian". Mieszkanka Derbyshire w Anglii zakupiła w zeszłym tygodniu przez internet płaszcz marki Regatta. Gdy 22 listopada otrzymała przesyłkę i przymierzyła płaszcz, wyczuła coś twardego o prostokątnym kształcie w podszewce na prawym rękawie. Postanowiła rozciąć to miejsce, by wyjąć przedmiot. Wtedy zobaczyła dokument przypominający dowód osobisty ze zdjęciem mężczyzny ubranego w strój wyglądający na mundur więzienny, stojącego na tle wykresu ze wzrostem. Na karcie zapisana była nazwa chińskiego więzienia oraz podpis "Wyprodukowano przez Biuro Więziennictwa Ministerstwa Sprawiedliwości".

ZOBACZ TEŻ: 12 godzin dziennie, sześć dni w tygodniu. Czasem za 400 złotych, czasem za darmo

Brytyjka poczuła się "niekomfortowo"

Kobieta ujawniła, że zgłosiła sprawę do biura obsługi klienta firmy, wysyłając zdjęcie dokumentu i zapytała, czy jest to legitymacja więzienna. "Nie, to chińska legitymacja służbowa z naszej fabryki w Chinach, ale ma Pani rację, że wygląda jak identyfikator więzienny" - miała brzmieć odpowiedź. Osoba odpowiadająca miała też zalecić pozbycie się dokumentu, co kobieta zrobiła.

Rozmówczyni "Guardiana" twierdzi, że później firma miała wysłać do niej wiadomość z prośbą o odesłanie zarówno dokumentu, jak i płaszcza i zaoferować wymianę ubrania oraz podarowanie dodatkowego "w geście dobrej woli". Kobieta miała odmówić, ale postanowiła mimo wszystko wyjąć dokument z kosza. Regatta zaprzecza jednak, by oferowała nowy płaszcz w zamian za dokument tożsamości.

- Takich rzeczy się nie spodziewa po Regattcie. To brytyjska marka (...), w którą ubierasz swoje dzieci, a jeśli coś takiego się dzieje, to człowiek czuje się naprawdę nieswojo i niekomfortowo - powiedziała Brytyjka w rozmowie z "Guardianem". - Wiem, że w Chinach jest to legalne (praca więźniów - red.), ale w Wielkiej Brytanii mamy inne standardy (...). Oczekuje się, że więźniowie nie będą produkować dla nas ubrania - stwierdziła.

ZOBACZ TEŻ: Raport: na świecie jest 50 milionów ofiar niewolnictwa

Marka twierdzi, że nie naruszono przepisów

W standardach Regatty jest zapis, że "praca przymusowa lub więzienna jest zabroniona" w jej działalności. Z kolei więzienie, którego nazwa widnieje na dokumencie, na swojej stronie internetowej informuje, że specjalizuje się w produkcji odzieży i przetwarzaniu komponentów do urządzeń elektronicznych.

"Regatta potraktowała zgłoszoną przez klienta sprawę bardzo poważnie i zleciła wszczęcie natychmiastowego śledztwa. (...) stosujemy rygorystyczne zasady, by zapewnić wszystkim etyczne standardy pracy i nie tolerujemy pracy przymusowej czy więziennej" - przekazał rzecznik firmy. "Po przeprowadzeniu szczegółowego dochodzenia możemy oznajmić, że ta odzież została wyprodukowana w fabryce w pełnej zgodzie z przepisami, a liczne inspekcje fabryki (...) nie wykazały żadnych naruszeń naszych zasad" - wskazał.

"Guardian" zauważa, że w produktach wytwarzanych w Chinach, eksportowanych do reszty świata, czasami pojawiają się notatki od chińskich więźniów. - Jeśli więzień umieścił to w płaszczu, nad którym pracował, celem jest poinformowanie ludzi za granicą, że ten artykuł został wykonany przez więźniów - twierdzi Peter Humphrey, były dziennikarz, który przez prawie dwa lata przebywał i pracował w więzieniu w Szanghaju.

Oświadczenie Regatty

W wydanym po publikacji "Guardiana" oświadczeniu Regatta "odrzuca sugestie dotyczące rzekomego korzystania z przymusowej pracy więźniów". Poinformowała także, że sprawa ta jest "odosobnionym przypadkiem" dotyczącym "pracownika, który przebywał w więzieniu, ale przed okresem zatrudnienia w fabryce". "Nasze dochodzenie nie wykazało żadnych oznak obecności pracowników więziennych w fabryce w jakimkolwiek momencie" - podkreślono.

"Z ograniczonej liczby zdjęć udostępnionych przez klienta wynika, że identyfikator pochodzi z 2022 roku. Regatta Ltd. posiada dokumentację płacową, która pokazuje, że osoba przedstawiona na identyfikatorze była zatrudnionym pracownikiem i otrzymywała wynagrodzenie. Osoba ta miała umowę o pracę z fabryką - nie pracowała w warunkach przymusowych ani więziennych. Pracownik przedstawiony na legitymacji był zatrudniony w fabryce od marca 2023 r. do czerwca 2023 r. Odzież, o której mowa, została wyprodukowana podczas zatrudnienia tej osoby i wysłana z fabryki w lipcu 2023 r. (miesiąc po ustaniu okresu jej zatrudnienia)" - napisano.

"Nadal badamy, w jaki sposób przedmiot został wszyty w odzież. Regatta Ltd. kontynuuje ścisłą współpracę z dostawcami w celu utrzymania wysokich standardów. Jeśli okaże się, że jakiekolwiek zasady zostały naruszone na którymś z elementów naszego łańcucha dostaw, podejmiemy zdecydowane i szybkie działania. Regatta Ltd. skorzystała z eksperckiej porady Ethical Trading Initiative w związku z tą sprawą, a ETI wspiera nas w naszym ciągłym zaangażowaniu w etyczne praktyki handlowe" - przekazała firma.

Autorka/Autor:pb//az

Źródło: Guardian, Regatta

Źródło zdjęcia głównego: Maxx-Studio/Shutterstock