Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson złamał prawo, a następnie kłamał w sprawie odbywających się "na skalę przemysłową" imprez na Downing Street - oświadczył w niedzielę lider opozycyjnej Partii Pracy Keir Starmer. Jak stwierdził, dymisja szefa rządu leży w interesie Brytyjczyków. - Musi odejść - oświadczył.
W piątek dziennik "Daily Mirror" ujawnił, że przy Downing Street imprezy alkoholowe odbywały się co piątek po południu, także w czasie restrykcji covidowych. Pracownicy złożyli się nawet na lodówkę, w której trzymano wino. W ogniu krytyki stanął premier Boris Johnson, który o spotkaniach wiedział i miał je akceptować, a przynajmniej w jednym sam uczestniczył. Jak doniosły w sobotę brytyjskie media, w związku ze skandalem szef rządu, próbując ratować stanowisko, planuje czystkę personalną w swoim biurze.
Keir Starmer: Boris Johnson musi odejść
Na kłopotach Johnsona i jego Partii Konserwatywnej zyskuje Partia Pracy, co pokazują sondaże. Opozycyjne ugrupowanie wysunęło się na wyraźne, około 10-punktowe prowadzenie przed rządzącymi od prawie 12 lat konserwatystami. Kilkakrotnie z krytyką pod adresem szefa rządu wystąpił lider Partii Pracy Keir Starmer. Po raz kolejny - w wywiadzie dla BBC.
- Myślę, że (Boris Johnson) złamał prawo. On niemal przyznał, że złamał prawo. W końcu Downing Street przeprosiło królową za niektóre z imprez, które się odbywały (także w czasie żałoby po śmierci męża królowej, księcia Filipa - red.). Wiem, że stanowisko rządu brzmi "poczekajmy na raport Sue Gray" (wysoka rangą urzędniczka służby cywilnej prowadząca dochodzenie - red.). Ale to, co się wydarzyło, jest całkiem oczywiste, to imprezowanie na skalę przemysłową na Downing Street. Niewielu spośród tych spraw faktycznie zaprzeczono i myślę, że opinia publiczna wyrobiła sobie zdanie - powiedział Starmer.
Jak przekonywał, "fakty mówią same za siebie". - Myślę, że premier złamał prawo, myślę, że potem kłamał na temat tego, co się stało. Jesteśmy teraz krajem sparaliżowanym przez słabość premiera. Dlatego w interesie narodowym musi on odejść - oświadczył lider Partii Pracy.
Starmer po raz kolejny odniósł się też do zarzutów dziennika "Daily Mail", który opublikował jego zdjęcie z butelką w biurze wyborczym, wykonane 30 kwietnia 2021 roku. W jego ocenie, "absolutnie nie jest to porównywalna sytuacja".
Lider torysów "zniesmaczony"
Tymczasem przewodniczący Partii Konserwatywnej Oliver Dowden przyznał, że był "zniesmaczony" ujawnionymi przez media informacjami o dwóch imprezach, które odbyły się przy Downing Street - pod nieobecność Borisa Johnsona - w wieczór poprzedzający pogrzeb księcia Filipa, męża królowej Elżbiety II. - Te rzeczy nie powinny były się wydarzyć - podkreślił. Zaznaczył jednak, że Johnson zobowiązał się do wykorzenienia w swych biurach stylu pracy, który pozwalał na takie zachowania. Zdaniem Dowdena nie powinien odchodzić ze stanowiska.
Do tej pory sześciu posłów konserwatywnych publicznie wezwało Johnsona do rezygnacji, ale według nieoficjalnych informacji, listy domagające się partyjnego głosowania nad wotum nieufności wysłało około 20. Aby takie głosowanie się odbyło, muszą zostać złożone co najmniej 54 wnioski. Wielu posłów czeka jednak na wynik wspomnianego przez Starmera dochodzenia, które prowadzi Sue Gray.
Tony Blair o wydarzeniach na Downing Street: można to wytłumaczyć, ale nie usprawiedliwić
Do sprawy odniósł się w niedzielę także były laburzystowski premier Tony Blair, który w Times Radio powiedział, że choć nie usprawiedliwia tego w żaden sposób, rozumie, dlaczego personel Downing Street robił imprezy alkoholowe.
- Rozumiem, że ludzie czują się tym oburzeni i bardzo rozgniewani. Mogę też, z perspektywy Downing Street, zrozumieć, dlaczego takie rzeczy się dzieją. Można to wytłumaczyć, choć nie usprawiedliwić - powiedział Blair.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/NEIL HALL