Ostra rekcja krajów bałtyckich i NATO na ćwiczenia wojskowe Zapad'17 pokazuje jak głęboki jest kryzys zaufania pomiędzy Rosją i jej partnerami a sąsiadami wśród krajów europejskich - pisze rosyjski dziennik "Wiedomosti" w poniedziałkowym wydaniu.
"Mimo oficjalnych zapewnień Moskwy o wybitnie obronnym charakterze manewrów (...) wywołały one nerwowość w NATO i państwach sąsiadujących z Rosją i Białorusią: Polsce, Ukrainie i krajach bałtyckich" - wskazują "Wiedomosti". W artykule redakcyjnym dziennik zauważa, że "w Brukseli pamięta się, iż przerzucenie wojsk rosyjskich na Krym w marcu 2014 roku przeprowadzone zostało pod pozorem niezapowiedzianego sprawdzianu gotowości bojowej".
Cytowany przez gazetę ekspert Rusłan Puchow ocenia, że reakcja na Zapad'17 nie jest zaskakująca. W jego ocenie wszelkie ćwiczenia są powodem do obaw, iż pod pozorem manewrów potencjalny przeciwnik przerzuca swoje siły.
Nieadekwatne środki
Inny ekspert, szef Instytutu Ocen Strategicznych Aleksandr Konowałow uważa, że scenariusz manewrów Zapad'17 nie jest adekwatny do zaangażowanych w ćwiczenia żołnierzy i uzbrojenia. "Jest dziwne, że do walki z terrorystami stosowane są zmasowane uderzenia z powietrza, przy użyciu bombowców dalekiego zasięgu Tu-22M3, wykorzystywanych np. do uderzeń w Syrii, i 250 czołgów" - relacjonują "Wiedomosti" opinię tego eksperta.
Komentator zajmujący się sprawami międzynarodowymi Władimir Frołow powiedział dziennikowi, że reakcja Zachodu na wspólne rosyjsko-białoruskie ćwiczenia odzwierciedla rosnący po 2014 roku deficyt zaufania w relacjach z Rosją. Jak zauważa Frołow, niepokój mógłby być w pewnej mierze zmniejszony dzięki obecności obserwatorów, których zgodnie z Dokumentem Wiedeńskim z 2011 roku powinno się zapraszać na duże manewry. Natomiast nieobecność obserwatorów pogłębia podejrzenia, że Moskwa coś ukrywa - ocenia ekspert.
Rozmówca "Wiedomosti" skomentował też fakt, że prezydenci Rosji i Białorusi nie spotkają się w czasie tegorocznych manewrów. Władimir Putin będzie je obserwował na poligonie Łużskim w obwodzie leningradzkim, czyli w miejscu najbardziej oddalonym od Białorusi. Zdaniem Frołowa to, iż prezydenci będą obserwować manewry osobno (tj. każdy w swoim kraju - red.) nie jest oznaką konfliktu między nimi, a zademonstrowaniem Zachodowi, że Białoruś ma własny głos w kwestiach wojskowych.
"Histeria" państw NATO
Inny moskiewski dziennik, "Niezawisimaja Gazieta", w opublikowanym w poniedziałek komentarzu zarzuca krajom NATO "histerię" w związku z manewrami. Zauważa, że te same ćwiczenia w minionych latach "nie wywoływały szczególnego niepokoju". "NG" cytuje amerykańskiego eksperta z Naval Institute w Annapolis Robbina Lairda, który tłumaczy, że "problem rosyjsko-białoruskich manewrów przechodzi na płaszczyznę polityczną" ze względu na skalę ćwiczeń i ich bliskość do granic krajów NATO. "NG" przyznaje, że obecnie w relacjach Rosji i krajów NATO funkcjonuje "tryb pełnej wzajemnej nieufności".
Według oficjalnych informacji w trwających do 20 września manewrach Zapad'17 bierze udział około 12,7 tys. żołnierzy (w tym na Białorusi nieco ponad 10 tys.) i blisko 700 jednostek sprzętu wojskowego. Rząd Niemiec oszacował jednak, że Rosja planuje wysłać na manewry ponad 100 tys. żołnierzy.
Autor: mm/adso / Źródło: PAP