Oficerowie oddziałów, które broniły Debalcewego zwrócili się do Petra Poroszenki z prośbą o "natychmiastowe zdymisjonowanie" szefa sztabu generalnego Wiktora Mużenki. „W ciągu półrocznego istnienia przyczółka debalcewskiego dowódcy operacji antyterrorystycznej i kierownictwo sztabu generalnego wykazali całkowitą niekompetencję w sprawach taktyki i zarządzania operacyjnego” – napisali oficerowie w liście do prezydenta Ukrainy.
Szef ukraińskiego sztabu generalnego gen. Wiktor Mużenko nie po raz pierwszy znalazł się w ogniu krytyki, tym razem jednak oficerowie postanowili zwrócić się o pomoc do zwierzchnika Sił Zbrojnych Ukrainy, czyli prezydenta Petra Poroszenki.
„W obronie interesów ojczyzny zwracamy się z prośbą i kategorycznym żądaniem, aby podjąć natychmiastowe działania w sprawie wymiany całego kierownictwa sztabu generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy. Okoliczności walk z separatystami o Debalcewe po raz kolejny udowodniły, że najgroźniejszym przeciwnikiem żołnierzy ukraińskich jest ich własny sztab i „sztabowe satelity” – napisali oficerowie.
List został opublikowany na łamach ukraińskiego portalu censor.net.
"Nie zaszczycili obecnością"
Lista zarzutów pod adresem kierownictwa sztabu generalnego jest długa. Zarzucają dowódcom „całkowitą niekompetencję w sprawach taktyki, zarządzania operacyjnego i planowania działań bojowych".
„Wizytowanie pozycji frontowych przez przedstawicieli sztabu miały charakter ‘epizodyczny’ i głównie ‘teatralny’. Żaden z nich nie zaszczycił swoją obecnością punktów dowodzenia i obserwacji. A przecież właśnie w tych miejscach najlepiej można ocenić zalety lub wady obranej taktyki zarówno własnej, jak i przeciwnika” – podkreślili oficerowie. Ich zdaniem, taki stan rzeczy doprowadził do podważenia roli dowódców sztabowych podczas rozpoczęcia szturmu rebeliantów na Debalcewe.
"15 lutego żołnierze 40. batalionu Ruś Kijowska i 17. brygady pancernej zostali odcięci od głównych oddziałów ukraińskich. Nie otrzymali żadnych instrukcji czy poleceń. Czekali do 17 lutego. Pomoc nie nadeszła. Rozkazu wyrwania się z okrążenia nie było. Żołnierze musieli dokonać wyboru i złożyli broń" - zaznaczyli autorzy listu.
Zarzucili sztabowi generalnemu, że zwlekał z podjęciem decyzji, dotyczącej należytego wsparcia oddziałów, walczących o ważny węzeł kolejowy i odnoszących straty. "Kiedy 128. brygada straciła 70 proc. artylerii, przysłane jej działa samobieżne, wciąż nie zdjęte z remontu, zepsuły się w ciągu trzech dób. Przykłady w tej sprawie można mnożyć. Tymczasem przeciwnicy gromadzili siły" - akcentują oficerowie.
Sprawa Debalcewego w parlamencie
Prezydent Petro Poroszenko dotychczas nie odniósł się do listu oficerów.
Sprawę walk o Debalcewe badają deputowani do Rady Najwyższej (parlamentu) Ukrainy. Zamierzają wyjaśnić, czy podczas walk o węzeł kolejowy nie doszło do błędów taktycznych, które pozwoliły rebeliantom przejąć kontrolę nad miastem.
Separatyści nadal przekazują stronie ukraińskiej ciała żołnierzy, poległych w walkach o Debalcewe. Według szacunków władz w Kijowie, 66 żołnierzy zginęło, zaś 300 odniosło rany.
Autor: tas//gak/kwoj / Źródło: censor.net, korrespondent.net
Źródło zdjęcia głównego: president.gov.ua