Rok po wybuchu wojny gruzińsko-rosyjskiej Unia Europejska "jest uspokojona faktem, że sytuacja w terenie pozostaje względnie spokojna". Wysoki przedstawiciel UE ds. polityki zagranicznej Javier Solana zaapelował jednak do Moskwy i Tbilisi o złagodzenie napięć i umożliwienie szybkiego powrotu do domów osób, które wojna zmusiła do ucieczki.
Solana, mimo że jest "uspokojony", zauważył, że w regionie panuje "napięcie spowodowane publicznymi deklaracjami i oskarżeniami o użycie przemocy".
W oficjalnym oświadczeniu Solana zaapelował jednocześnie, by "rocznica była okazją do opłakiwania ofiar i podjęcia wysiłków na rzecz powrotu osób, które zmuszone były do opuszczenia domów".
Obserwatorzy nie znajdują dowodów
Wysoki przedstawiciel pochwalił też unijną misję obserwacyjną za rolę, jaką pełni w Gruzji od roku w utrzymaniu "zaufania, bezpieczeństwa i stabilności". Podkreślił, że unijni obserwatorzy, "nie znaleźli żadnych dowodów, które poparłyby wysuwane ostatnich dniach oskarżenia o użycie przemocy".
W skład misji wchodzi około 200 nieuzbrojonych obserwatorów. To jedyna misja - po usunięciu przez naciski Moskwy obserwatorów ONZ i OBWE - jaka jest obecna w regionie. Jednak Rosjanie, Abchazowie i Osetyjczycy nie wpuszczają obserwatorów na kontrolowane przez nich tereny.
Rosja nie przestrzega porozumień
W związku z tym Solana kolejny raz zaapelował do Rosjan i separatystów o dopuszczenie obserwatorów na tereny "po obu stronach granicy administracyjnej, by mogli zapobiegać wypadkom".
Koordynator unijnej dyplomacji zaapelował na zakończenie o respektowanie sześciopunktowego porozumienia pokojowego zawartego między Moskwą a Tbilisi dzięki mediacji UE. Nie przestrzega go Rosja, której wojska, wbrew porozumieniu, nie wycofały się na pozycje sprzed wojny i okopały się w Abchazji i Osetii Południowej.
Źródło: PAP