Gigantyczna pompa, mrowie wojska i patetyczne przemówienia - tak wyglądała parada na Placu Czerwonym z okazji Dnia Zwycięstwa nad faszyzmem. W obchodach brał udział prezydent Dimitrij Miedwiediew, który przestrzegł przed wojennymi awanturnikami.
- Zwycięstwo nad faszyzmem to wielki przykład i wielka lekcja dla wszystkich narodów - powiedział przed paradą prezydent Rosji. - Lekcja ta jest aktualna również dzisiaj, gdy wciąż pojawiają się tacy, którzy idą na awantury wojenne - dodał, nawiązując w sposób oczywisty do osoby prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego.
Zwycięstwo nad faszyzmem to wielki przykład i wielka lekcja dla wszystkich narodów. prezydent Rosji Dimitrij Miedwiediew
- Obrona naszej ojczyzny jest naszym świętym obowiązkiem. Jesteśmy pewni, że każda agresja przeciwko naszym obywatelom będzie zdecydowanie odparta - stwierdził na Placu Czerwonym Dimitrij Miedwiediew.
Prezydent podkreślał, że pokój możliwy jest tylko tam, gdzie przestrzega się norm prawa międzynarodowego. Zauważył, że to Moskwa wystąpiła z propozycją zawarcia nowego układu o bezpieczeństwie europejskim.
Tysiące żołnierzy, odmierzony krok
W defiladzie wojskowej na Placu Czerwonym wzięło udział 8729 żołnierzy, 103 transportery opancerzone (BTR-80), wozy bojowe (BMP-3), czołgi (T-90) i rakiety balistyczne Topol i Iskander. Po raz pierwszy publicznie pokazano baterie przeciwrakietowe i przeciwlotnicze S-400 Triumf.
Najciekawsze są te ostatnie, które zastąpią przestarzały już system S-300. Zdaniem wojskowych można je przygotować do działania w 5 minut (dla porównania amerykańskie Patrioty w 30 min.), a jedna bateria najnowszej wyrzutni ma zastąpić trzy "trzysetki". Do 2015 roku do służby wejdą 23 dywizjony S-400 Triumf.
Nad zgromadzonymi w Moskwie przeleciało 69 helikopterów i samolotów sumie 70 samolotów, w tym śmigłowce wielozadaniowe Mi-8 i myśliwce przechwytujące Su-27.
Plac Czerwony został zamknięty dla mieszkańców Moskwy, ale paradę mogli podziwiać na ekranach telewizorów i wzdłuż biegnącej do Kremla ulicy Twerskiej.
Parada ku pokrzepieniu serc
- To nie jest widowisko dla nas, dla Zachodu, powiedzmy sobie szczerze, tylko to jest wszystko ku pokrzepieniu serc przeciętnego Rosjanina. Ma tu symbolizować: patrzcie, za Jelcyna był upadek, teraz my ponownie wracamy, jesteśmy w dwójce, która zdecyduje o losach świata, czyli USA i Rosji - komentował w TVN24 rosyjską defiladę Wojciech Łuczak.
"Fałszują naszą historię"
W przeddzień uroczystości prezydent Dmitrij Miedwiediew wezwał do walki z tymi, którzy próbują triumf jego kraju umniejszyć.
– Coraz częściej stykamy się z tym, co nazywamy fałszowaniem historii. Przy czym staje się ono coraz bardziej brutalne, pełne złości i agresywne – powiedział w wideoblogu na stronie Kremla i Live Journal prezydent Rosji. I dodał: – Nie możemy przymykać oczu na straszną prawdę wojny. Jednak z drugiej strony nikomu nie pozwolimy kwestionować bohaterstwa naszego narodu.
Rosja jest jedynym krajem, który uznaje, że II wojna światowa zakończyła się 9 maja 1945 roku. Przedstawiciele III Rzeszy podpisali z aliantami dokument o przerwaniu walk 8 maja. Sygnatariuszem dokumentu był również przedstawiciel Armii Czerwonej w naczelnym dowództwie sił alianckich, ale Stalin uznał, że Związek Radziecki, jako główne mocarstwo koalicji antyhitlerowskiej, nie może uznać tej formy przypieczętowania zwycięstwa nad Niemcami.
Źródło: TVN24, PAP