Prezydent Afganistanu Hamid Karzaj został zaprzysiężony na drugą kadencję. Powodów do radości ma jednak niewiele. Posadę obejmuje bowiem w atmosferze wyborczego skandalu i rosnącej krytyki Zachodu wobec władz w Kabulu.
Karzaj został ogłoszony zwycięzcą wyborów prezydenckich po wycofaniu się z drugiej tury jego głównego konkurenta, byłego szefa MSZ Abdullaha Abdullaha.
Po pierwszej turze prawie jedną trzecią głosów oddanych na Karzaja uznano za sfałszowane i chociaż zarządzono drugą, to Abdullah uznał, że nie ma gwarancji, iż również ona nie zostanie sfałszowana.
W takiej sytuacji inauguracja drugiej kadencji Karzaja jest daleka od atmosfery triumfu.
Zachód krytykuje
Niemniej świadkami zaprzysiężenia prezydenta było ok. 800 gości, w tym 300 z zagranicy. W tej grupie sekretarz stanu USA Hillary Clinton, która w niedzielę oświadczyła, że prezydent Karzaj musi "bardziej się starać", jeśli zależy mu na poparciu USA.
Wyjaśniła, że Waszyngton zażądał utworzenia komisji antykorupcyjnej. Waszyngton od dawna ma bowiem pretensje do władz w Kabulu o korupcję i układy prezydenta z lokalnymi watażkami, żyjącymi z handlu narkotykami.
Karzaj postanawia poprawę
W odpowiedzi na żądanie Waszyngtonu - podzielane przez wiele innych zachodnich stolic - podczas swojej inauguracyjnej mowy Karzaj zapowiedział, że będzie walczył z korupcją, która jest "bardzo niebezpieczną sprawą".
Dodatkowo Karzaj podkreślił, że ministrowie jego gabinetu muszą być "kompetentni, profesjonalni i służyć narodowi", a "kultura bezkarności" w Afganistanie musi się skończyć. Nowy-stary prezydent zaprosił też Abdullaha do udziału w rządzie jedności narodowej.
W celu jej utrzymania Karzaj zapowiedział też zwołanie radycyjnego zgromadzenia przywódców plemiennych Loja Dżirga, które ma wypracować ramy "pokoju i porozumienia".
Za pięć lat spokój
Karzaj zapewnił też, że w ciągu trzech lat afgańskie siły bezpieczeństwa będą kontrolować wszystkie niestabilne regiony kraju. Natomiast za pięć lat, według prezydenta, Afganistan będzie w stanie sam zapewnić sobie bezpieczeństwo.
Źródło: reuters, pap