Przedstawiciele 60 państw i organizacji zebrali się w Tunezji, gdzie radzą nad znalezieniem rozwiązania dla krwawej wojny domowej w Syrii. Konferencja nazywa się spotkaniem "Przyjaciół Syrii". Wydarzenie zostało zbojkotowane przez Moskwę i Pekin. Delegacji polskiej przewodniczy wiceminister spraw zagranicznych Jerzy Pomianowski.
Konferencja stała się też celem zwolenników Asada. Grupa demonstrantów próbowała zablokować dostęp do hotelu, w którym odbywają się rozmowy. Protestujący, którzy trzymali portrety Asada, zostali zwiezieni do hotelu na przedmieściach Tunisu autobusami. - Nie dla kongresu wrogów Syrii i wrogów Arabów! To kongres interesów amerykańskich i syjonistycznych! - skandowali demonstranci, których według agencji Reutera było kilkuset. Zostali wyparci przez siły porządkowe.
Wsparcie wojskowe
Jedno z najostrzejszych stanowisk podczas rozmów zajęła delegacja Arabii SAudyjskiej. Minister spraw zagranicznych książę Saud al-Faisal stwierdził wprost, że wysłanie uzbrojenia opozycji jest "świetnym pomysłem". Zapytany dlaczego tak uważa, Saudyjczyk stwierdził, że "przecież muszą się jakoś bronić".
Wcześniej syryjscy opozycjoniści mówili dziennikarzom w Tunisie, że rebelianci otrzymują broń, sprzęt łącznościowy i noktowizory kupowane przez Syryjczyków na uchodźstwie przy milczącej zgodzie Zachodu. - Otrzymujemy broń defensywną i ofensywną. Pochodzi ona zewsząd, w tym z krajów Zachodu i nie jest trudno przenieść ją przez granicę - powiedziało agencji Reuters anonimowe źródło.
Walcząca z reżimem Wolna Armia Syryjska składa się głównie z dezerterów i cywilów-ochotników. Źródła opozycyjne zabiegają o sprowadzenie do kraju emerytowanych syryjskich oficerów, którzy koordynowaliby walki przeciwko Asadowi i doradzali bojownikom - podały te źródła.
Wsparcie pośrednie
Bardziej umiarkowane stanowiska zajęli przedstawiciele państw Zachodu. Hillary Clinton wezwała Damaszek do pilnego wyrażenia zgody na dostarczenie pomocy humanitarnej do strefy walk. - Administracja syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada będzie miała na rękach jeszcze więcej krwi, jeśli nie zgodzi się na żądanie wspólnoty międzynarodowej - powiedziała sekretarz stanu USA. Jak dodała, to samo dotyczy takich krajów jak Rosja i Chiny, które udzielają wsparcia reżimowi w Damaszku.
Szefowa amerykańskiej dyplomacji wezwała wspólnotę międzynarodową do zaostrzenia sankcji wobec Damaszku. - Nadszedł czas, by cały świat wprowadził zakaz podróżowania dla wysokich rangą przedstawicieli reżimu, zamroził ich aktywa, bojkotował syryjską ropę naftową, zawiesił inwestycje (w Syrii) oraz rozważył zamknięcie ambasad i konsulatów - przekonywała w Tunisie. Zaoferowała ponadto 10 milionów dolarów na pomoc humanitarną dla Syrii.
Uczestniczący w konferencji minister spraw zagranicznych Francji Alain Juppe zapowiedział, że UE od najbliższego poniedziałku zamrozi aktywa syryjskiego banku centralnego w ramach zaostrzonych sankcji przeciwko reżimowi w Damaszku - podała agencja Reutera. Dodał, że gubernator oblężonego przez siły rządowe miasta Hims, na zachodzie Syrii, współpracuje z Czerwonym Krzyżem w celu ewakuowania stamtąd zagranicznych dziennikarzy.
Zawiedzione nadzieje
Francuz oświadczył ponadto, że uważa Narodową Radę Syryjską (NRS) za "uprawnionego rozmówcę", ale nie zadeklarował, czy formalnie uznaje ten organ. - Uważamy NRS za uprawnionego rozmówcę, biegun, wokół którego powinna się organizować opozycja - powiedział Juppe.
Te oraz inne wypowiedzi nie zadowoliły jednak NRS. Wieczorem Rada wystosowała komunikat. - Konferencja nie spełniła oczekiwań narodu syryjskiego - powiedział szef NRS, Burhan Ghalioun.
Opozycja oblicza, że od wybuchu ruchu protestacyjnego w połowie marca 2011 roku w Syrii zginęło około 8,5 tys. osób. Ostatni styczniowy bilans ONZ mówił o 5,4 tys. zabitych. Od tego czasu ONZ nie aktualizuje liczby ofiar, ponieważ trudno jest zweryfikować nadchodzące doniesienia o zabitych.
Sytuacji w Syrii będzie poświęcony sobotni program "Horyzont" w TVN24. Zapraszamy na godz. 18.30
Źródło: PAP, Reuters