Co dalej ze Światową Organizacją Zdrowia?

Źródło:
"Fakty" TVN

Akcja toczy się jak u Hitchcocka: najpierw pandemia, a teraz trzęsienie ziemi. Tak trzeba określić to, co dzieje się ze Światową Organizacją Zdrowia, która drży w posadach, a wtórne wstrząsy odczujemy wszyscy. Oto Donald Trump, przywódca największej światowej potęgi, zrywa kontakty z WHO, oskarżając jej pracowników o stronniczość i nierzetelność. To mocne zarzuty i coś więcej niż zwykła awantura. Komentarz Marka Nowickiego, reportera "Faktów" TVN.

Pochylmy się nie nad zasadnością oskarżeń, tylko nad ich konsekwencjami. Siła rażenia jest duża, bo wypowiada je szef państwa, które bywa uznawane za wzorzec polityki zdrowotnej, punkt odniesienia i źródło wiarygodnych informacji na temat medycyny. Nie ma jak dotąd lepszego. Do znudzenia cytujemy "słynnych amerykańskich naukowców", którzy znowu coś zbadali albo znowu coś udowodnili, powołujemy się na FDA (Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków), kiedy dopuszcza nowy lek do obrotu, bo to otwiera rynki na całym świecie oraz śledzimy tabelki CDC (Amerykańska Agencja ds. Zapobiegania Chorobom Zakaźnym), gdy jakiś wirus albo bakteria atakują ludzkość. Mamy podobne urzędy na Starym Kontynencie, także w Polsce, ale patrzymy na te amerykańskie, które jakby są krok przed nami.

Stany Zjednoczone bez wątpienia nadają rytm marszrucie w medyczną przyszłość. I oto nagle: bum! Leci z Białego Domu pocisk i wali w WHO. To wojna w rodzinie, bo przecież Światowa Organizacja Zdrowia bazuje w dużej mierze na amerykańskim dobrodziejstwie naukowym: analizie i przetwarzaniu danych spływających z FDA i CDC oraz wielu innych amerykańskich urzędów, uniwersytetów, szpitali, firm farmaceutycznych itd. No i do tego jest w dużej mierze przez to państwo finansowana. W 2019 r. USA przekazało WHO niemal 400 mln dolarów, czyli około 15 procent budżetu tej organizacji.

Donald Trump wycofuje wsparcie i stawia oskarżenia. I z dwojga złego to drugie jest gorsze od pierwszego. Bo o ile inne państwa mogą zdecydować się nad podreperowanie finansów WHO (większe kwoty z UE już zadeklarowała Ursula von der Leyen), o tyle z odbudowaniem jej autorytetu może być trudniej.

A to właśnie Światowa Organizacja Zdrowia zachęca do systematycznych szczepień dzieci i corocznych szczepień seniorów przeciwko grypie sezonowej i to ta organizacja ostrzega przed konsekwencjami lekceważenia tych zaleceń. Cóż warte będą teraz te wysiłki, skoro - jak mówi prezydent Trump - organizacja jest niewiarygodna?

Dotąd jakby nie zdawaliśmy sobie sprawy z siły wpływu, jaki zyskała ta instytucja na nasze życie codzienne i kształtowanie opinii. To Światowa Organizacja Zdrowia od wielu dekad wyznacza standardy leczenia i bezpośrednio, jeśli jest taka potrzeba, organizuje leczenie, alarmuje o zagrożeniach epidemiologicznych i radzi, jak je przezwyciężać. Jej raporty, dokumenty i wytyczne stały się biblią zdrowia, cytowaną przy każdej nadarzającej się okazji. Każdą władzę można jednak zmonetyzować i tu też pojawiały się i pojawiają konflikty interesów.

WHO na przykład decyduje, co jest chorobą, a co nie jest. Zakupoholizm chorobą nie jest, ale już uzależnienie od gier komputerowych - tak. Jeśli jest choroba, to jest popyt i warto w związku z tym go jakoś zaspokoić. O chodzenie na pasku firm farmaceutycznych organizacja bywała oskarżana wielokrotnie, m.in. w styczniu 2010 roku, kiedy to Rada Europy przesłuchała przedstawicieli WHO, zarzucając im nieuzasadnione nagłośnienie zagrożenia grypą H1N1 oraz niepotrzebne ogłaszanie pandemii.

Zdaniem Rady Europy te działania miały pomóc firmom farmaceutycznym w sprzedaży szczepionek. Poszczególne kraje wydały wówczas pod wpływem opinii organizacji grube kwoty na zupełnie, jak się okazało, niepotrzebne medykamenty. Zarzutów wobec WHO jest więcej – ten o stronniczość sformułowany przez Trumpa też nie jest nowy. Kilka lat temu środowiska konserwatywne zarzucały WHO promowanie liberalnego wzorca wychowania seksualnego.

W świecie, w którym rządzą statystyki, wszystko musi być zmierzone, policzone i udowodnione, Światowa Organizacja Zdrowia odnalazła się doskonale. Niczym zdolny pijarowiec gigant skutecznie i wytrwale upublicznia najbardziej nośne i ważne wyniki przeróżnych badań klinicznych i metaanaliz. Procenty, przecinki, pierwiastki niosą każdego newsa. Polscy lekarze rezydenci żądali podwyższenia nakładów na ochronę zdrowia do 6,8 proc. PKB właśnie powołując się na obliczenia WHO, która uznała, że to jest minimum, które ma zapewnić prawidłowe funkcjonowanie ochrony zdrowia w każdym kraju. 150 minut umiarkowanego ruchu tygodniowo albo 75 minut intensywniejszych ćwiczeń zalecali kardiolodzy, powołując się na to samo źródło. Dawka soli dzienna to 5 g. Co piąty wcześniak umiera w wyniku hipotermii, czyli zbyt niskiej temperatury ciała. W ciągu najbliższych 10-15 lat nastąpi podwojenie zachorowań na nowotwory. Liczby można cytować bez końca.

Budowla jednak, pomimo mocnych ideowych fundamentów i zacnej historii, trzęsie się w posadach. Działające od lat struktury podczas obecnej pandemii po prostu się nie sprawdziły. Organizacja nie ostrzegła na czas o zbliżającym się epidemicznym tajfunie. Może, cytując klasyków, "ludzie zawiedli"? Tak czy inaczej decyzja Trumpa dotychczasowy system wywraca do góry nogami. W świat poszedł sygnał, że WHO wymaga reformy. Trzeba tej instytucji przywrócić jej wiarygodność, bo teraz taki ogólnoświatowy zwornik bezpieczeństwa zdrowotnego i epidemiologicznego jest nam szczególnie potrzebny.  Bez niego w naszej globalnej wiosce powstałaby nagle gigantyczna czarna dziura, która siłą rozpaczy, chaosu i paramedycznych teorii wessałaby chyba nas wszystkich.

Autorka/Autor:Marek Nowicki

Źródło: "Fakty" TVN

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Tagi:
Raporty: