Napadł na bank, bo nie miał na leczenie córki

Brian Randolph zaczął zbierać pieniądze na lecznie córki rok temu, długo bez skutku
Brian Randolph zaczął zbierać pieniądze na lecznie córki rok temu, długo bez skutku
Źródło: Twitter/Aaron Baskerville, Trending Cancer News
23-letni Brian Daniel Randolph napadł 12 sierpnia na bank w South Lyon w stanie Michigan. Policjantom, którzy go zatrzymali, powiedział, że zrobił to by zdobyć pieniądze na leczenie córki chorej na raka - informuje "The Washington Post". Za napad grozi mu dożywocie.

Policjanci, zapytani przez dziennikarzy "The Washington Post" o to, czy córka Randolpha faktycznie ma raka, odpowiedzieli: "z tego, co rozumiemy, to tak".

- Mogę to zrozumieć. Ojciec gotów zrobić wszystko, by chronić swoją córkę. Ale jest też wiele innych ojców, mających córki chore na raka, którzy nie napadają na banki - mówił lokalnej gazecie porucznik Chris Sovik z policji w South Lyon.

Napadł na bank, zapłacił czynsz

Rankiem 12 sierpnia Randolph wszedł do oddziału Vibe Credit Union w Souh Lyon. Jak podała policja, miał ze sobą strzelbę. Dał kasjerowi notatkę, w której żądał wydania 20 tysięcy dolarów. Kasjer dał mu 9 tysięcy dolarów.

Policja znalazła Randolpha na podstawie informacji przekazanej za pośrednictwem Facebooka. W samochodzie wypożyczonym przez mężczyznę znaleźli "dużą część" zrabowanej gotówki. Randolph powiedział funkcjonariuszom, że 1500 dolarów wydał już na opłacenie zaległego czynszu.

W środę rozpoczął się proces mężczyzny. Za napad grozi mu dożywocie.

Internauci pomagają

Na platformie społecznościowej GoFundMe rok temu została założona kampania społeczna na rzecz córki Randolha, w której prosi on internautów o 20 tysięcy dolarów. W piątek ta kwota została już zebrana, aczkolwiek zdecydowana większość wpłat została dokonana w ciągu ostatnich dwóch dni, czyli po nagłośnieniu sprawy przez amerykańskie media i po napadzie na bank.

Autor: fil/ja / Źródło: The Washington Post, tvn24.pl

Czytaj także: