Rzecznik Obamy reaguje na słowa Trumpa. "Zazwyczaj nie odpowiadamy na bzdury, ale..."

Barack Obama
Trump: sfinalizowaliśmy ogromną umowę
Źródło: Reuters, TVN24
Rzecznik Baracka Obamy odpowiedział na ostatnie oskarżenia Donalda Trumpa pod adresem byłego prezydenta dotyczące rzekomej "zdrady" i próby podważenia wyników wyborów prezydenckich z 2016 roku. Przedstawiciel Obamy uznał to za "kiepską próbę odwrócenia uwagi" w sytuacji, gdy nasilają się pytania do Trumpa o sprawę przestępcy seksualnego Jeffreya Epsteina.
Kluczowe fakty:
  • We wtorek Donald Trump oskarżył Baracka Obamę o zdradę w kontekście wyborów prezydenckich w USA z 2016 roku.
  • Rzecznik byłego prezydenta odpowiedział obecnej głowie państwa w oświadczeniu.
  • BBC przypomina, że sprawa wyborów z 2016 roku pojawia się w czasie, w którym nasilają się pytania do Trumpa o jego związki z Jeffreyem Epsteinem i powody, dla których nie są odtajniane dokumenty go dotyczące.

Sprawa dotyczy wysuwanych w ostatnim czasie przez urzędników administracji Donalda Trumpa oskarżeń pod adresem Baracka Obamy w kontekście wyborów prezydenckich z 2016 roku, w których starli się Donald Trump i Hillary Clinton. W piątek dyrektorka Wywiadu Narodowego USA Tulsi Gabbard opublikowała tajne dotąd dokumenty i wezwała do wszczęcia postępowania w sprawie - jej zdaniem - "zdradzieckiego spisku" wokół tych wyborów. Twierdziła, że niektórzy urzędnicy ówczesnej administracji Baracka Obamy manipulowali i ukrywali" przed opinią publiczną dane wywiadowcze związane z możliwością rosyjskiej ingerencji w głosowanie.

Donald Trump o "zdradzie"

We wtorek Donald Trump został zapytany o tę kwestię w Gabinecie Owalnym. Odparł, że jego zdaniem organy ścigania powinny zająć się m.in. prezydentem Obamą, którego oskarżył o próbę sabotowania jego pierwszej kadencji prezydenckiej i powiązał go z możliwą rosyjską ingerencją w tamte wybory. - Jest winny. To była zdrada (...). Próbowali ukraść wybory, próbowali je zaciemnić. Zrobili rzeczy, których nikt sobie nie wyobrażał, nawet w innych krajach - stwierdził Trump, bez podawania konkretnych dowodów.

Obama odpowiada Trumpowi

W związku z tymi oskarżeniami oświadczenie wydało biuro Baracka Obamy. "Z szacunku dla urzędu prezydenta, zazwyczaj nie odpowiadamy na ciągłe bzdury i dezinformacje płynące z Białego Domu. Ale te twierdzenia są na tyle oburzające, że zasługują na uwagę" - napisał rzecznik Patrick Rodenbush.

"Te dziwaczne oskarżenia są absurdalne i stanowią kiepską próbę odwrócenia uwagi" - zaznaczył. "Nic w dokumencie opublikowanym w zeszłym tygodniu (przez Tulsi Gabbard - red.) nie podważa powszechnie akceptowanego wniosku, że Rosja próbowała wpłynąć na wybory prezydenckie w 2016 roku, ale nie udało jej się zmanipulować żadnych głosów. Ustalenia te zostały potwierdzone w raporcie z 2020 roku, sporządzonym przez ponadpartyjną Komisję ds. Wywiadu Senatu, pod przewodnictwem ówczesnego przewodniczącego Marco Rubio (dzisiejszego sekretarza stanu w administracji Trumpa - red.)" - podkreślono w komunikacie.

W raporcie z 2020 roku, o którym wspomniał rzecznik, wskazano, że ingerencja Rosji w wybory prezydenckie w USA w 2016 roku była jednoznacznie ukierunkowana na wsparcie Donalda Trumpa.

Reuters wskazuje, że choć Trump wielokrotnie oskarżał Obamę o różne rzeczy, to jeszcze nigdy nie posunął się tak daleko, by zarzucić mu przestępstwo. Za zdradę w USA może być wymierzona nawet kara śmierci.

"Próba odwrócenia uwagi"

Odnosząc się do kwestii "próby odwrócenia uwagi", BBC przypomina, że sprawa wyborów z 2016 roku pojawia się w czasie, w którym nasilają się pytania do Trumpa o jego związki z przestępcą seksualnym Jeffreyem Epsteinem i powody, dla których nie są odtajniane dokumenty go dotyczące. Na początku lipca amerykańskie media donosiły o rozłamie w ruchu MAGA w związku z teorią spiskową w sprawie śmierci Epsteina. Część prawicowych radykałów uznało, że prezydent Donald Trump jest za słaby, by skutecznie walczyć z "gigantycznym spiskiem elit i pedofilów". Administracja prezydenta znalazła się pod presją, by upublicznić więcej informacji na ten temat. Gdy jednak prokurator generalna USA Pam Bondi oświadczyła, że śledztwo w sprawie Epsteina nie wykazało, aby prowadził on "listę klientów", za pomocą której miał szantażować prominentne osoby, prezydent poparł jej stanowisko. Trump utrzymywał kontakty z Epsteinem w latach 90. i 2000.

Czytaj także: