Najmłodszy syn Donalda Trumpa 14-letni Barron był zakażony korononawirusem - przekazała w środę Melania Trump. Wcześniej zakażenie potwierdzono u obydwojga jego rodziców. Jak zaznaczyła amerykańska pierwsza dama, Barron nie wykazywał symptomów choroby.
"Na całe szczęście jest on silnym nastolatkiem i nie wykazywał symptomów" - oświadczyła pierwsza dama USA Melania Trump. Jak przekazała, od momentu potwierdzenia wirusa u jej syna wyniki kolejnych testów dały już wynik negatywny.
Na początku października obecność koronawirusa potwierdzono zarówno u prezydenta Donalda Trumpa, jak i u jego małżonki.
Donald i Melania Trump zakażeni koronawirusem
Z komunikatów zespołu medycznego zajmującego się Donaldem Trumpem wynikało, że po uzyskaniu pozytywnego wyniku testu prezydent miał gorączkę i spadły mu wskaźniki tlenowe. W Białym Domu - jeszcze przed wylotem śmigłowcem do szpitala - podano mu dodatkowy tlen. Lekarze informowali, że Trump był leczony deksametazonem, który - jak tłumaczyło BBC - jest sterydem podawanym w przypadku, kiedy stan pacjenta jest ciężki lub krytyczny.
W ośrodku medycznym stan prezydenta miał systematycznie się poprawiać, a po trzech dniach Trump wyszedł ze szpitala.
Melania Trump z kolei czuła się dobrze, nie została hospitalizowana i przebywała w Białym Domu.
Nie jest jasne, w jaki sposób i w którym miejscu doszło do zakażenia ubiegającego się o reelekcję Trumpa, który w ostatnich tygodniach prowadził aktywną kampanię wyborczą. Media odnotowywały, że coraz więcej zakażeń wykrywa się u osób, które brały udział 26 września w uroczystości nominowania kandydatki Trumpa na sędzię Sądu Najwyższego Amy Coney Barrett. Ceremonia odbyła się w Białym Domu. Zgromadzeni nie przestrzegali zalecanego w trakcie epidemii dystansu, niewiele osób miało maseczki ochronne.
Trump wrócił na kampanijny szlak
Obecność koronawirusa u Donalda Trumpa potwierdzono na miesiąc przez zaplanowanymi na 3 listopada wyborami prezydenckimi w USA. Po krótkim przestoju urzędujący prezydent powrócił w poniedziałek na kampanijny szlak.
Tydzień po wypisaniu ze szpitala wojskowego Walter Reed pod Waszyngtonem Trump odbył wiec na lotnisku w Sanford na Florydzie. Przemawiał godzinę, czyli krócej niż zazwyczaj na przedwyborczych spotkaniach. W tłum swoich sympatyków na początku wystąpienia rzucał maseczkami. - Mówią teraz, że jestem odporny - oznajmił, odnosząc się do choroby, którą niedawno przeszedł.
Przed wiecem zespół medyczny Białego Domu przekazał, że testy Trumpa na COVID-19 dały wynik negatywny.
Przed przybyciem prezydenta na Florydę główny epidemiolog USA Anthony Fauci ostrzegł w stacji CNN, że organizowanie tak dużych zgromadzeń jak wiec to "proszenie się o kłopoty". Wskazywał, że na jesieni w USA rośnie liczba wykrywanych przypadków koronawirusa.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: shutterstock