- Wszystkie bazy na Krymie są już rosyjskie - mówił na antenie TVN24 Władysław Kajczenko, jeden z oficerów jednostki przeciwlotniczej w Eupatorii na Krymie. On sam nie zdecydował się przyłączyć do Rosjan, ale - jak stwierdził - nie wie co ma robić ze sobą dalej. Kijów nie daje jasnych instrukcji.
- Wielu, bardzo wielu żołnierzy dołączyło do Rosjan - mówił Kajczenko. - Tylko około 20 procent zostało wiernych Kijowowi. Reszta już jest z Rosjanami - stwierdził wojskowy z 55 regimentu przeciwlotniczego w Eupatorii, uzbrojonego w systemy Buk-M1. Jego jednostka też jest już pod kontrolą Rosjan. Sam Kajaczenko nie zdecydował się przyłączyć do rosyjskiego wojska, ale jak mówił, nie wie co robić dalej. - Dzwonimy do Kijowa, ale nic nie wiadomo - opisywał.
Siłowe rozwiązanie pata
Wielu ukraińskich wojskowych skarżyło się, że władze w Kijowie ich "porzuciły" i nie dały wyraźnych rozkazów. Ukraiński rząd zdecydowanie zaprzecza takim twierdzeniom i przekonuje, że żołnierze mają wyraźny rozkaz, aby się bronić i trwać na stanowiskach. Zapewniono przy tym, że "wszyscy są bohaterami". Faktycznie Kijów nie ma pola manewru. Krym został przejęty przez Rosję i Ukraina nie kontroluje sytuacji. Ponieważ władze w Kijowie nie uznają aneksji, nie chcą jej potwierdzać oficjalnym wycofaniem wojsk.
Wobec tego Rosjanie przejmują jednostki siłą, choć praktycznie bezkrwawo. Jako ostatnią zdobyli w poniedziałek nad ranem bazę ukraińskiej piechoty morskiej w Teodozji. Tkwiący na Krymie żołnierze ukraińscy są kuszeni przejściem do armii Rosji. Jak mówi Kajczenko, jest to "trudny wybór", bowiem wielu wojskowych ma na półwyspie rodziny i swoje życie.
Autor: mk//tka / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: mil.gov.ua