Wiosna w pełni, wraz z nią pojawiają się kleszcze i ryzyko zakażenia chorobami przenoszonymi przez te pajęczaki. Wirusolożka i immunolożka profesor Agnieszka Szuster-Ciesielska mówiła na antenie TVN24, że obecnie niebezpieczeństwo związane z tymi pasożytami występuje nie tylko w lasach, jak bywało wcześniej.
Jak mówiła w programie "Wstajesz i weekend" na antenie TVN24 profesor doktor habilitowana Agnieszka Szuster-Ciesielska z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, w tym roku ponownie sezon kleszczowy rozpoczął się znacznie wcześniej.
- Jest to związane ze zmianami klimatycznymi, w tym ciepłymi, łagodnymi zimami, co prorokuje, że w przyszłości kleszcze będą nam towarzyszyć przez cały rok, a nie jak do tej pory, tylko w okresie wiosny, lata i jesieni - tłumaczyła wirusolożka.
Jak mówiła, populacja tych pajęczaków znacząco się powiększyła. Przenoszą one niebezpieczne choroby, zarówno wirusowe, bakteryjne, jak i pasożytnicze.
"Teraz może do tego dojść nawet we własnym ogródku"
Ostatni wzrost zachorowań na choroby odkleszczowe, także boreliozę, w Polsce ma wiele przyczyn. Ekspertka wskazała, że jesteśmy coraz bardziej aktywni, wybieramy tereny leśne. Kilka lat wcześniej do ukąszenia przez kleszcza dochodziło jednak przede wszystkim w lasach.
- Teraz może do tego dojść nawet we własnym ogródku, w parkach, podczas spacerowania. Kleszcze są aktywne znacznie wcześniej niż w poprzednich latach - tłumaczyła.
Kleszcze zanim się wkłują w naszą skórę, są maleńkie, czasem nawet jak główka szpilki, co sprawia, że możemy je przeoczyć. O pierwszych objawach zaczynamy się orientować dopiero w momencie, kiedy pojawia się rumień.
- Przede wszystkim musimy wiedzieć, gdzie kleszcze mogą przebywać. Są to trawy, jakieś krzewy, zarośla, lasy. Przy wszelkich wyprawach przede wszystkim powinniśmy zadbać o odpowiedni ubiór: długie spodnie, długie rękawy. Najlepiej koloru jasnego, żeby od razu zauważyć kleszcze na ubraniu. Dobrze, aby ten materiał był śliski, co trochę utrudni pajęczakom przyczepianie się. Po spacerze, po wizycie w lesie powinniśmy, zdjąć ubranie, wytrzepać je, wziąć prysznic i zrobić dokładną inspekcję ciała - opowiadała gościni TVN24. Szczególną uwagę powinniśmy zwrócić na miejsca, gdzie skóra jest znacznie cieńsza, czyli okolice za uszami, łokcie czy pachwiny.
24 godziny. Czas ma znaczenie
Jak zwróciła uwagę ekspertka, aby pozbyć się kleszcza, najlepiej zaopatrzyć się w bardzo proste narzędzie, dostępne w aptece.
- Są to tzw. plastikowe kleszczołapki, którymi należy uchwycić kleszcza tuż u nasady i delikatnie go odkręcić. Na pewno nie należy go wyciągać silnym ruchem, dlatego że jego żądło wygląda jak harpun i przy pociąganiu jeszcze bardziej rozrywa tkanki. Nie powinno się tego robić także palcami - może dojść do zgniecenia kleszcza i wyduszenia zawartości jego jelita wraz z pasożytami czy bakteriami albo wirusami prosto do rany, co zwiększa ryzyko zainfekowania. Najlepiej posługiwać się takim narzędziem i spokojnie tego kleszcza próbować wykręcić - przekazała Szuster-Ciesielska. Zwróciła także uwagę, aby pamiętać o dezynfekcji miejsca po ukąszeniu. Podkreśliła, że "usunięcie kleszcza do 24 godzin zdecydowanie zmniejsza ryzyko zachorowania".
Czasami jednak nawet po usunięciu kleszcza wokół rany pojawia się rumień. To jest oznaka, że pajęczak zostawił coś w organizmie.
- To reakcja organizmu na bakterie boreliozy, które przedostały się do rany. Takich zmian nie ma przy odkleszczowym zapaleniu mózgu. Chociaż rumień nie pojawia się u 100 procent zainfekowanych, a u 90 procent. Jest to bez wątpienia silny sygnał do tego, aby się zgłosić do lekarza, zrobić badania i rozpocząć właściwą terapię - przekazała Szuster-Ciesielska.
Źródło: TVN24, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Astrid Gast/AdobeStock