Ukraina ma słabe wojsko. Korupcja, niskie morale, sprzęt po ZSRR

Aktualizacja:
Ukraińskie wojsko niewiele zmieniło się od czasów ZSRRmil.gov.ua

W rozgrywce z Rosją siły zbrojne Kijowa nie mają istotnego znaczenia. Od swojego powstania są traktowane przez polityków po macoszemu, znajdują się w stanie permanentnej redukcji i uginają się pod ciężarem spadku po Armii Czerwonej.

Przez cały okres kryzysu ukraińskie wojsko pozostało w koszarach. W starciach z demonstrantami wykorzystywano jedynie wojska wewnętrzne MSW. Opozycja obawiała się jednak wprowadzenia stanu wyjątkowego i wyjścia regularnych sił zbrojnych na ulice.

Wydaje się jednak, że dowództwo wojska opierało się próbom wykorzystania w wewnętrznym starciu. 19 stycznia, niedługo po nieudanym nocnym szturmie na Majdan i niedługo przed próbą krwawej pacyfikacji, Janukowycz zwolnił ze stanowiska szefa Sztabu Generalnego gen. Wołodymyra Zamanę. Najwyższym rangą wojskowym na Ukrainie został admirał Jurij Iljin. Mniej więcej w tym samym czasie ogłoszono, że siły zbrojne mogą zostać wykorzystane "zgodnie z prawem w operacji antyterrorystycznej".

Ubogi krewny

Nagła zmiana na stanowisku szefa Sztabu Generalnego mogła oznaczać, że gen. Zamana nie chciał zdecydowanie wesprzeć Janukowycza. Pomimo tego, że to on wyniósł go na najwyższą pozycję w siłach zbrojnych w 2012 roku. Obrazuje to z jednej strony mocno zakorzenioną neutralność polityczną w ukraińskim wojsku, jak i to, że nie czuło się ono w mocny sposób przywiązane do Janukowycza. Nie miało mu być za co wdzięczne, bowiem pomimo kilku głośnych deklaracji, nie interesował się specjalnie siłami zbrojnymi.

Gdyby Janukowycz był ukraińskim Putinem i mocno akcentował rolę oraz znaczenie wojska, jednocześnie zapewniając mu szczodre finansowanie, być może nastawienie żołnierzy do niego byłoby inne. Rzeczywistość jest jednak taka, że siły zbrojne są pariasem ukraińskiego państwa. Otrzymują znikome finansowanie i Kijów nie przywiązuje do nich wielkiej wagi.

Skutkuje to tym, że od początku swojego istnienia są w stanie ciągłej redukcji, przy czym nie jest to powiązane z realną reformą. Ukraińskie wojsko nigdy nie otrzymało zauważalnych ilości nowego uzbrojenia. Poziom wyszkolenia jest bardzo słaby, bo brakuje pieniędzy na amunicję i paliwo. Taki stan w sposób oczywisty przekłada się na niskie morale, podkopywane w dalszym stopniu przez korupcję, obecną w każdej sferze ukraińskiej państwowości.

Problematyczne bogactwo uzbrojenia

Siły zbrojne Ukrainy od swojego formalnego utworzenia w 1991 roku uginają się pod ciężarem spadku po Armii Czerwonej. Na terenie Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej stacjonowały znaczne siły należące do "drugiego rzutu strategicznego", czyli wojsk, które miały po wybuchu wojny z NATO ruszyć przez Polskę do ataku na Zachód.

Po uzyskaniu niepodległości Ukraina odziedziczyła po ZSRR rozmieszczone na jej terytorium potężne zgrupowanie liczące niemal milion żołnierzy, kilkanaście tysięcy czołgów oraz wozów opancerzonych, 1,5 tysiąca samolotów, silną Flotę Czarnomorską oraz ponad tysiąc głowic jądrowych z rakietami i bombowcami do ich przenoszenia. Do tego po całym kraju były rozsiane wielkie arsenały z zapasami amunicji w ilości niezbędnej do walki z NATO.

Zmodernizowane ukraińskie T-64 na paradzie w Kijowie. Jest ich mniej niż sto, ale to dotychczas największy program modernizacji ukraińskiego wojskaMichael | Wikipedia (CC BY-SA 3.0)

Jednocześnie Ukraina odziedziczyła bardzo silny przemysł zbrojeniowy, stanowiący około 1/3 potencjału ZSRR w tym zakresie. Skupione na wschodzie kraju i w Kijowie fabryki oraz biura konstrukcyjne specjalizowały się w broni pancernej, rakietach strategicznych, bombowcach i ciężkich samolotach transportowych, oraz silnikach lotniczych i elektronice.

Było oczywiste, że niepodległa Ukraina nie jest w stanie utrzymać tak olbrzymich sił i nie da zatrudnienia rozbudowanemu przemysłowi. Wojsko niemal natychmiast zaczęto redukować, a przemysł zbrojeniowy pozostawiono samym sobie, przez co zaczął obumierać. Pomimo znacznych cięć w latach 90., koszty utrzymania oraz utylizacji starego uzbrojenia i amunicji pochłaniały praktycznie całe wydatki na wojsko. Niskie pensje i utrata uprzywilejowanej pozycji, którą siły zbrojne miały w ZSRR, doprowadziły do upadku morale oraz odejścia wielu oficerów.

Z powodu niemal permanentnego kryzysu gospodarczego państwa kolejne rządy w Kijowie maksymalnie ograniczały wydatki na siły zbrojne, które nieustannie oscylowały około jednego procenta PKB. Dla porównania, w Polsce w ostatnich latach jest to prawie dwa razy więcej i dopiero przy wojsku liczącym około stu tysięcy ludzi pozwala to prowadzić zauważalną modernizację.

Nieustanny rozkład

Stan zapaści utrzymuje się do dzisiaj. Siły zbrojne Ukrainy liczą obecnie około 180 tysięcy ludzi. Nie sposób stwierdzić jaką dokładnie ilością uzbrojenia dysponują. Nominalne liczby podawane przez ministerstwo obrony to około 700 czołgów i dwóch tysięcy wozów opancerzonych, ok. 70 śmigłowców, 200 samolotów bojowych i 26 okrętów. Ile faktycznie jest w stanie jeździć lub latać, to zupełnie inna sprawa. Dla przykładu z około 50 nominalnie posiadanych myśliwców Su-27 prawdopodobnie tylko kilkanaście jest sprawnych. Pozostałe wymagają napraw, remontów lub służą za źródło części zamiennych. Są to jednocześnie jedne z najnowszych samolotów w ukraińskiej służbie. Mają obecnie "tylko" po około 25 lat.

Wiek i jakość to kolejny problem. Praktycznie cały sprzęt ukraińskiego wojska to spadek po Armii Czerwonej. Zakupów nowego uzbrojenia przez dwie ostatnie dekady nie było, poza wyjątkami potwierdzającymi regułę. Na przykład w ostatnich latach zakupiono 10 nowoczesnych czołgów T-84 Oplot-M, co jest kroplą w morzu potrzeb. Tańsze i łatwiejsze modernizacje też są symboliczne. Największą jest unowocześnienie starych czołgów T-64 stanowiących podstawę wojsk pancernych, do standardu "Bułat", ale oznacza to około 80 sztuk. Na dodatek pomimo starań inżynierów z słynnej fabryki czołgów w Charkowie nie są to już maszyny najnowocześniejsze.

W najgorszym stanie jest ukraińska flota, która ma charakter czysto symboliczny. Po podziale radzieckiej Floty Czarnomorskiej w 1997 roku Ukraińcy dostali to, czego nie chcieli Rosjanie, czyli stare i mało wartościowe jednostki. W 2013 roku wiceadmirał Jurij Iljin przyznał, że do wyjścia w morze jest gotowych tylko 11 okrętów. Znamienna jest epopeja jedynego okrętu podwodnego Ukrainy "Zaporoża". Jednostka ma już 44 lata i należy do zabytkowego typu Foxtrot. Okręt był na tyle stary i zużyty, że w 1997 roku wycofano go ze służby. W 2003 roku rozpoczęto jednak remont, który trwał do 2013 roku. Obecnie „Zaporoże” znów pływa, ale prezentuje znikomą wartość bojową.

Brak perspektyw

Próby wyciągnięcia sił zbrojnych z zapaści są podejmowane, ale sprowadzają się do dalszych cięć i przebudowy organizacyjnej. Na nic innego Ukrainy nie stać. Pogrążony obecnie w chaosie politycznym i stojący przed widmem bankructwa kraj nie da rady zwiększyć wydatków na wojsko. Wynoszą one około dwóch miliardów dolarów (dla porównania Polska około dziesięciu) i starczają jedynie na trwanie, ale nie na rozwój.

Zaporoże - matuzalem ukraińskiej floty i jej jedyny okręt podwodnyPavlo | Wikipedia (CC BY-SA 3.0)

Sytuację pogarszają niespójne plany reform. Według planów stworzonych przez administrację Janukowycza, siły zbrojne mają docelowo zostać zmniejszone do około 120 tysięcy ludzi w 2017 roku. Jednocześnie rozpoczęto proces profesjonalizacji. Z końcem 2013 roku zakończono pobór. Problem w tym, że na stworzenie w pełni profesjonalnych sił zbrojnych potrzeba znacznych funduszy. Wojsko prosiło w związku z tym o niemal podwojenie budżetu na 2014 rok, ale w obecnej sytuacji jest jasne, że wojskowi będą mogli się cieszyć, jeśli nie zostanie on obcięty. Oznacza to, że „profesjonalizacja”, prawdopodobnie wzorowana na podobnym procesie przeprowadzonym w Rosji (tam z kolei pomysł ten przyszedł z Zachodu), jeszcze bardziej pogrąży ukraińskie wojsko. Nie będzie bowiem napływu półdarmowych rekrutów, oraz pieniędzy na zatrudnienie profesjonalnych żołnierzy.

Wszystko to składa się na obraz sił zbrojnych w zapaści, analogicznie do nie będącego w lepszym stanie całego państwa. Gdyby Rosja chciała zrealizować teoretyczny scenariusz zbrojnego wymuszenia secesji Krymu, ukraińskie wojsko nie byłoby w stanie się temu przeciwstawić. Siły zbrojne Moskwy stoją na znacznie wyższym poziomie i Kijów mógłby w takiej sytuacji liczyć tylko na międzynarodowe poparcie.

[object Object]
Jacek Czaputowicz o szczycie czwórki normandzkiej w Paryżutvn24
wideo 2/23

Autor: Maciej Kucharczyk//gak,mtom / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: mil.gov.ua

Tagi:
Raporty: