Osoby, które przyczyniły się do tej tragedii, muszą zostać pociągnięte do odpowiedzialności - oznajmiła w środę doradczyni do spraw komunikacji Ukraińskiego Państwowego Biura Śledczego Tatiana Sapian. Przyznała, że "dochodzenie w tej sprawie jest skomplikowane". Chodzi o tragiczne wydarzenie z udziałem żołnierzy 128. Samodzielnej Zakarpackiej Brygady Szturmowej w wiosce w pobliżu linii frontu, którzy mieli odebrać odznaczenia państwowe.
- Ukraiński resort obrony prowadzi oficjalne śledztwo w sprawie działań wojskowych, którzy zorganizowali uroczystość w pobliżu linii frontu. To nie powinno się powtórzyć. Osoby, które przyczyniły się do tej tragedii, muszą zostać pociągnięte do odpowiedzialności. Na razie nie mam żadnych wiadomości, ponieważ to dość skomplikowane śledztwo – przyznała Tatiana Sapian.
Zapewniła, że śledczy Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, policji i prokuratury "pracują przez całą dobę", aby ustalić szczegóły tragedii.
Oczekiwali na odbiór odznaczeń
W piątek, 3 listopada, żołnierze 128. Samodzielnej Zakarpackiej Brygady Szturmowej zgromadzili się w wiosce, położonej blisko linii frontu w obwodzie zaporoskim, by świętować Dzień Wojsk Rakietowych i Artylerii. Wyszykowali się w oczekiwaniu na odbiór odznaczeń państwowych. W tym czasie spadła na nich rosyjska rakieta Iskander.
Ukraińskie media informowały po ataku, że zginęło co najmniej 20 żołnierzy brygady. Kilka dni później zakarpacka formacja potwierdziła, że zginęło 19 jej żołnierzy.
Brygada przekazała, że "jest prowadzona rzetelna kontrola wszystkich okoliczności tragedii", zaapelowała także o nierozpowszechnianie niesprawdzonych i nieprawdziwych informacji.
Dowódca się spóźnił
Wkrótce po ataku ukraińska telewizja Hromadske, powołując się na własne źródła, podała, że żołnierze brygady zginęli w czasie oczekiwania na dowódcę, który się spóźniał. Jeden z rozmówców stacji mówił, że uroczystość wręczenia odznaczeń państwowych z okazji Dnia Wojsk Rakietowych i Artylerii została zaplanowana na godzinę 9. (godzina 8 w Polsce). Później została przełożona na godzinę 9.30. Kiedy żołnierze się ustawili i czekali na dowódcę, doszło do rosyjskiego ataku.
Rosjanie wytropili żołnierzy brygady przy pomocy drona i zaatakowali przy użyciu rakiety Iskander. W ukraińskich publikacjach pojawiły się opinie, że mogło dojść do zdrady.
Prezydent Wołodymyr Zełenski, odnosząc się do tej tragedii, oświadczył, że "można było jej uniknąć". - Najważniejsze jest ustalenie prawdy - mówił ukraiński przywódca.
Zełenski przekazał, że dowódca brygady został zawieszony w czynnościach służbowych. Oznajmił również, że zostanie ustalone, "kto konkretnie naruszył przepisy dotyczące bezpieczeństwa wojskowych znajdujących się w strefie dostępu rozpoznania powietrznego wroga".
Źródło: Radio Swoboda, Hromadske, nv.ua
Źródło zdjęcia głównego: Min. Obrony Ukrainy/Facebook