Tymoszenko się pojawiła


Zniknęła w niedzielę i do tej pory nie pokazała się publicznie. Dopiero w czwartek Ukraińcom pokazała się premier Julia Tymoszenko, przegrana w niedzielnych wyborach prezydenckich.

Tymoszenko pojawiła się na posiedzeniu rządu, ale o wyborach niedzielnych, których wyników odmawia uznania, nie wspomniała ani słowem. Jak gdyby nigdy nic, premier rozpoczęła posiedzenie gabinetu od... dyskusji na temat ukraińskiego rolnictwa.

Dużo bardziej wylewny na temat wyborów był wicepremier i szef sztabu wyborczego Tymoszenko, który oznajmił dziennikarzom, że "rząd nie planuje zrezygnować dobrowolnie".

- Rząd działa w ramach konstytucji i podaje się do dymisji z własnej inicjatywy wyłącznie w przypadku rozwiązania Rady Najwyższej. O ile mi wiadomo, informacji o nowych wyborach parlamentarnych na razie nie ma - powiedział Turczynow.

Wyraził jednocześnie wątpliwość, iż w obecnym parlamencie może dojść do powołania nowej koalicji, która mogłaby wysunąć swojego szefa rządu: - Interesuje mnie, w jaki sposób będzie powstawała nowa koalicja komunistów z obozem narodowo-patriotycznym i "regionałami".

Fałszerstwa?

W środę Turczynow mówił, iż druga tura wyborów prezydenckich na Ukrainie została sfałszowana na rzecz Wiktora Janukowycza.

Na ślady fałszerstw wyborczych sztab Tymoszenko miał trafić w lokalach wyborczych na południu i wschodzie Ukrainy, gdzie pozycja Janukowycza jest najsilniejsza.

Prawie 3,5 proc. przewagi Janukowycza

W środę, po przeliczeniu głosów ze wszystkich lokali wyborczych, Centralna Komisja Wyborcza w Kijowie poinformowała, że w niedzielnych wyborach Janukowycz uzyskał 48,95 proc. głosów. Jego konkurentka otrzymała 45,47 proc. poparcia.

Wyniki te nie są jeszcze oficjalne.

CZYTAJ RAPORT: Ukraina wybrała prezydenta

Źródło: reuters, pap