Dane na temat liczby osób zabitych i rannych mogą się jeszcze zmieniać. Część poszkodowanych ma być w ciężkim stanie.
Premier Ahmet Davutoglu oznajmił, że wszyscy zabici to obcokrajowcy. Większość ofiar mają stanowić obywatele Niemiec. Wśród rannych ma być sześciu kolejnych turystów z Niemiec, jeden obywatel Norwegii i jeden obywatel Peru.
Wiele ofiar. Erdogan mówi o Syryjczyku
Prezydent Turcji Tayyip Recep Erdogan, który przemówił trzy godziny po zamachu, potwierdził, że przeprowadził go zamachowiec-samobójca. Miał pochodzić z Syrii.
Erdogan potępił zamach. Powiedział, że wśród zabitych są zarówno Turcy jak i obcokrajowcy, co później okazało się jednak nieprawdą. Dodał, że "Turcja jest pierwszym celem dla grup terrorystycznych w regionie" i "walczy z nimi wszystkimi z tym samym zaangażowaniem".
Żadne ugrupowanie do tej pory nie wzięło na siebie odpowiedzialności za atak. Tureckie władze są jednak przekonane, że za zamachem stoi tzw. Państwo Islamskie. W związku z wybuchem premier Ahmet Davutoglu zwołał w Ankarze kryzysowe posiedzenie rządu.
Wicepremier Turcji Numan Kurtulmus powiedział na konferencji prasowej, że zamachowiec został zidentyfikowany po "częściach ciała". Według polityka był on Syryjczykiem "urodzonym w 1988 roku". Miał przyjechać do Turcji z Syrii niedawno i nie znajdował się na liście osób uznawanych za niebezpieczne.
Zabici i ranni
Do wybuchu doszło ok. godz. 9.30 polskiego czasu. Jedna z turystek opowiadała, że "eksplozja była tak silna, że ziemia się zatrzęsła", a ona wraz z córką ukryła się w sąsiednim budynku. Detonacja była słyszana i odczuwana na oddalonym o kilka kilometrów placu Taksim - relacjonowali świadkowie.
Dziennik "Hurriyet" - powołując się na świadków - podał, że do wybuchu doszło przed obeliskiem cesarza Teodozjusza, w pobliżu Błękitnego Meczetu.
Kilkadziesiąt minut później teren wokół miejsca eksplozji był już odgrodzony przez policję. Zamknięto inne obiekty turystyczne w Stambule, w tym Hagię Sophię i Cysternę Bazyliki.
Władze badają rodzaj użytego materiału wybuchowego i prowadzą śledztwo mające ustalić sprawców.
Blokada medialna
Tureckie media, a za nimi agencja Reutera podają, że wokół miejsca, w którym najprawdopodobniej doszło do zamachu, znajdują się szczątki ciał.
Władze wprowadziły jednak blokadę informacyjną. Zakazano publikowania zdjęć i nagrań ofiar oraz podawania wiadomości o szczegółach śledztwa.
Resorty spraw zagranicznych Niemiec i Danii zaleciły swym obywatelom, by unikali tłumów przed obiektami turystycznymi w Stambule. Niemieckie MSZ wezwało też podróżnych, by trzymali się z dala od demonstracji i zgromadzeń, głównie w dużych miastach.
Tureckie miasta na celowniku
Turcja doświadczyła dwóch krwawych zamachów bombowych w ubiegłym roku; oba są przypisywane tzw. Państwu Islamskiemu (IS). W lipcu w ataku w mieście Suruc, przy granicy z Syrią, zginęło ponad 30 ludzi, głównie prokurdyjskich działaczy.
10 października przed głównym dworcem w Ankarze w najkrwawszym zamachu w historii Turcji śmierć poniosło ponad 100 osób.
W reakcji władze Turcji latem ub.r. przyłączyły się do międzynarodowej koalicji zwalczającej dżihadystów i nasiliły aresztowania domniemanych członków IS.
Autor: adso,mk\mtom,gak / Źródło: Reuters, Hurriyet Daily News, PAP