Tańczą z jadowitymi wężami, piją truciznę i przypalają się ogniem wierząc, że w ten sposób dostępują łaski Pana - "trzymający węże" z odłamu kościoła Zielonoświątkowego. W ostatnim czasie tego rodzaju wspólnoty zyskują coraz więcej wiernych, którym niestraszne są śmiertelnie niebezpieczne praktyki religijne. Wśród trzymających węże niemal co roku zdarza się wypadek śmiertelny.
- Podstawową rzeczą, której nie wolno robić, gdy ma się do czynienia z wężem, jest wykonywanie szybkich, nagłych ruchów - ostrzega Michael Shwedick, dyrektor ogrodu "Świat Gadów" spod Waszyngtonu.
Nabożeństwo trwało jakieś pół godziny. Ojciec trzymał grzechotnika, który nagle ugryzł go w przedramię. Ojciec żył jeszcze przez 10 godzin. To była dobra śmierć, bez bólu. Pastor Randy Mack
Zdanie eksperta od jadowitych gadów nie interesuje jednak "trzymających węże", odłamu kościoła Zielonoświątkowego. Jego wyznawcy dosłownie traktują fragment Ewangelii wg św. Marka, który mówi, że ci którzy wierzą, będą brać do rąk węże, a po wypiciu trucizny nic im nie zaszkodzi.
Więc wierni pod przewodnictwem pastorów tańczą w ekstatycznym transie z jadowitymi wężami. Ci wybrańcy nazywają siebie tymi, na których "zstąpił Pan".
Śmiertelny taniec
Węże nie zawsze dobrze znoszą nabożeństwa. 20-letni pastor Andrew Hamblin z La Follette w stanie Tennessee kilkakrotnie został ukąszony przez węże. - W tył głowy wąż ugryzł mnie dwa razy. Ugryzienie ani nie bolało, ani nie spuchło, byłem wtedy w kościele, mówiłem językami, tańczyłem, wspaniale czułem bliskość Pana - opowiada.
Jednak nie wszyscy mają tyle szczęścia. W ponad stuletniej historii kościoła blisko stu wiernych zmarło od ukąszeń. Gdy wąż zaatakuje, przeważnie nie wzywa się pomocy, w przekonaniu, że to chwila, w której Bóg wzywa do siebie pogryzionego. Jedną z takich sytuacji wspomina pastor Randy Mack, który w wieku 15 lat widział śmierć swojego ojca – również pastora kościoła: - Nabożeństwo trwało jakieś pół godziny. Ojciec trzymał grzechotnika, który nagle ugryzł go w przedramię. Ojciec żył jeszcze przez 10 godzin. To była dobra śmierć, bez bólu.
Wierni nie tylko tańczą z wężami, przypalają się też ogniem i traktując dosłownie zapisy biblijne piją strychninę.
Religijny boom
Tego rodzaju praktyki są zakazane w wielu amerykańskich stanach. Mimo tego ciągle powstają tu nowe kościoły. - Religia nie zanika, ludzie muszą sobie zdać z tego sprawę. Koncepcja, że religia zniknie gdy społeczeństwo stanie się bardziej nowoczesne, po prostu nie działa - komentuje religioznawca John Farina z George Mason University.
Kościoły "trzymających węże" działają w przynajmniej dziewięciu amerykańskich stanach, w sumie mają kilka tysięcy wiernych. Jak zapewniają ich wyznawcy, wspólnota cały czas się rozrasta.
Źródło: "Fakty" TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN