Jeszcze miesiąc może potrwać wielka operacja sił koalicji "Mosztarak" w południowym Afganistanie. Dowodzący Brytyjczykami gen. mjr Nick Carter przyznaje, że talibowie w okolicach miasta Mardża trzymają się mocno.
To dopiero "koniec początku" oznajmił gen. mjr Carter, ostrzegając, że oczyszczenie rejonu Marjah z talibów może potrwać nawet miesiąc, a kolejnych trzech miesięcy będzie trzeba, by móc mówić o sukcesie.
Cała operacja może zaś potrwać nawet pół roku, zanim wspólne siły Amerykanów, Brytyjczyków i Afgańczyków dotrą, systematycznie czyszcząc tereny z rebeliantów, do Kandaharu na wschodzie.
Miasto twierdza
Według dowództwa sił ISAF udało się objąć kontrolę nad głównymi drogami i placem targowym Mardża. Jednak walki w różnych rejonach miasta stanowiącego twierdzę talibów i zarazem ośrodek przemytu opium, trwają nadal.
Siły talibów okazały się lepiej przygotowane i skuteczniejsze niż przypuszczano. Talibowie zajmują dobrze ufortyfikowane pozycje i dysponują dobrze wyszkolonymi snajperami.
Amerykański desant na tyłach
Przyczyną "powolnego, ale trwałego", według słów Brytyjczyka, postępu sił koalicji są również pułapki zastawiane przez talibów stosujących walkę partyzancką. Konwoje aliantów często zatrzymywane są przez miny i zamachy bombowe autorstwa talibów.
W piątek nad ranem oddział rozpoznawczy amerykańskiej piechoty morskiej dokonał desantu z pokładu śmigłowców na tyłach talibów. Oficerowie NATO boją się jednak, że w miarę spychania talibów coraz częściej będą się oni uciekać do zamachów samobójczych.
Podczas obecnej ofensywy zginęło już łącznie 11 żołnierzy ISAF i jeden żołnierz afgańskich wojsk rządowych.
Źródło: reuters, pap