Nowy prezydent Ukrainy powinien zrobić wszystko, bo powstrzymać przelew krwi na Ukrainie - oświadczyła kandydatka na prezydenta Julia Tymoszenko po ogłoszeniu wyników sondaży powyborczych, które przewidują zwycięstwo Petra Poroszenki już w I turze.
- Jestem przekonana, że prezydent, którego Ukraińcy wybiorą w tych wyborach prezydenckich, ma wszelkie możliwości i wszelkie środki wpływu, wszelkie instrumenty władzy, aby niezwłocznie powstrzymać wojnę, niezwłocznie zaspokoić wszystkie oczekiwania Ukraińców, jakie mieli podczas tych wyborów - powiedziała na konferencji prasowej Tymoszenko, która była największą rywalką Poroszenki. Była premier uznała też sam fakt przeprowadzenia głosowania w obecnych warunkach za zwycięstwo Ukrainy. - W wyborach, które odbywały się w warunkach zbrojnej agresji, było bardzo trudno głosować, dlatego to, że się odbyły, jest wielkim zwycięstwem Ukrainy i narodu ukraińskiego - podkreśliła. Tymoszenko oznajmiła też, że jej ekipa i ona sama uczynią wszystko, co możliwe, by "pomóc wszystkim gałęziom władzy na Ukrainie budować europejską i silną Ukrainę i by przeprowadzić referendum w sprawie członkostwa Ukrainy w NATO oraz ochronić Ukrainę pełnoprawnym członkostwem w Unii Europejskiej i kolektywnych systemach bezpieczeństwa i obrony globalnego pokoju". Z sondaży powyborczych wynika, że wybory prezydenckie wygrał już w pierwszej turze znany biznesmen i były szef ukraińskiej dyplomacji Petro Poroszenko, zdobywając ponad 50 proc. głosów. Pracownie socjologiczne skupione w tzw. Narodowym exit-poll podały, że uzyskał on 55,9 proc. głosów, a Tymoszenko 12,9 proc. Według sondażu przeprowadzonego przez ukraińskie stacje telewizyjne Poroszenko otrzymał 57,3 proc. głosów, a Tymoszenko poparło w tym badaniu 12,4 proc. wyborców.
Autor: asz\mtom / Źródło: PAP