Ponad tysiąc ton mazutu wyciekło do wody po katastrofie małego rosyjskiego tankowca w Cieśninie Kerczeńskiej między Morzem Azowskim a Czarnym. W tym samym czasie w pobliżu portu Kaukaz zatonął inny rosyjski statek transportujący siarkę.
Tankowiec "Wołganieft-139", stojący na redzie portu Kaukaz, podczas silnego sztormu przełamał się na pół. Wyciekło z niego do wód Cieśniny Kerczeńskiej, łączącej Morze Azowskie i Morze Czarne, co najmniej 1,3 tys. ton mazutu. Niektóre źródła mówią o 2 tys. ton paliwa. Rosyjskie władze określiły wyciek jako "katastrofę naturalną". Według agencji ITAR-TASS większa część paliwa opadła na dno.
W chwili katastrofy marynarze znaleźli się w części rufowej statku, która nie zatonęła. Sterując pracą silnika i manewrując kotwicą ekipa po kilku godzinach zdołała dopłynąć do mielizny. Fale dochodziły w tym czasie do sześciu metrów wysokości. Władze portowe zapewniły, że wszyscy marynarze zostali zdjęci z pokładu i są bezpieczni.
Wybudowany w 1978 roku tankowiec, który wiózł ponad cztery tysiące ton mazutu, znajdował się w drodze z portu Azow w południowej Rosji do ukraińskiego portu Kercz na Krymie.
Mniej więcej w tym samym czasie w pobliżu portu Kaukaz zatonął rosyjski statek z siarką. Dziewięcioosobową załogę uratowano. Kilka godzin później w tym samym miejscu zatonął kolejny rosyjski statek z takim samym ładunkiem - podała agencja Interfax. Trzech marynarzy uratował ukraiński statek, los kolejnych ośmiu nie jest znany.
Źródło: PAP