Talibowie, Husajn, bin Laden. Dekada wojny z terroryzmem

Aktualizacja:

Po ataku Al-Kaidy na Nowy Jork i Waszyngton 11 września 2001 r. administracja George'a W. Busha ogłosiła "wojnę z terroryzmem". Po raz pierwszy terroryzm potraktowano jako agresję wymagającą zaangażowania sił zbrojnych USA. Potem były wojny w Iraku i Afganistanie, a służby specjalne ścigały członków Al-Kaidy. Osamę bin Ladena Amerykanie dosięgli dopiero po niemal dekadzie wojny z terroryzmem, która kosztowała dotąd USA 3,7 bln dolarów.

Amerykanie już 11 września wiedzieli, że za zamachami stoi Al-Kaida. Jednak dopiero 29 października 2004 roku arabska telewizja satelitarna Al-Dżazira nadała wystąpienie Osamy bin Ladena, w którym wziął on na siebie odpowiedzialność za zamachy z 11 września 2001 roku i zagroził ich powtórzeniem.

WOJNA Z AL-KAIDĄ (2001-2011) - KALENDARIUM

Doktryna Busha

Terroryzm - co oznaczało w tym kontekście międzynarodową siatkę wyznającą ideologię wojującego islamu - uznano za przeciwnika równie groźnego, jak państwa podejmujące agresję przeciw USA.

Według sformułowanej po 11 września "doktryny Busha", nieprzyjacielem USA, a więc potencjalnym celem ataku, stały się oprócz Al-Kaidy także państwa sponsorujące tę organizację.

Atak na talibów i Al-Kaidę

Bezpośrednią konsekwencją tej zasady stała się inwazja na Afganistan w październiku 2001 r. - kraj rządzony przez talibów udzielających schronienia Al-Kaidzie Osamy bin Ladena.

W wyniku operacji USA i sprzymierzonych państw NATO obalono reżim talibów i zabito bądź schwytano część przywódców Al-Kaidy. Talibowie wciąż jednak stawiają opór w Afganistanie, szef Al-Kaidy został zlikwidowany dopiero w maju br. w Pakistanie przez amerykańskie siły specjalne.

Według ekspertów ds. terroryzmu, organizacja założona przez bin Ladena nie stanowi już takiego zagrożenia jak w przeszłości. Al-Kaida jednak "zdecentralizowała się" - w ciągu minionej dekady powstały jej nowe komórki.

W takich krajach jak Jemen, Nigeria i Somalia korzystają one z chaosu i anarchii, lub nieudolności, a czasem ukrytej sympatii, miejscowych rządów. Działają niezależnie od siebie, bez jednego przywódcy, połączone ideologią dżihadu przeciw Ameryce i całemu Zachodowi.

W ciągu 10 lat nie doszło - mimo czarnych przewidywań - do ponownego ataku terrorystycznego w USA na podobną skalę. Ataki ze strony ekstremistów islamskich miały miejsce w innych krajach, jak Wielka Brytania, Hiszpania, Indie i Pakistan.

Nadal jednak eksperci ostrzegają, że rozproszone komórki Al-Kaidy mogą zaatakować cele amerykańskie - ambasady, bazy wojskowe itp. - na świecie.

Koszty polityczne

Wojna z terroryzmem miała dla USA poważne koszty polityczne. Schwytanych islamistów umieszczono w więzieniach wojskowych (od 2002 roku w więzieniu w bazie Guantanamo na Kubie) bezterminowo, bez przedstawienia formalnych zarzutów i kontaktu z adwokatami lub rodziną. Odmówiono im jednocześnie statusu jeńców wojennych, co zatrzymanym dałoby prawa wynikające z konwencji genewskich.

Uzasadniając takie postępowanie, administracja Busha powoływała się na "prawa wojny", ale naraziła się na krytykę ze strony organizacji obrony praw człowieka i prawników, oskarżających Waszyngton o naruszanie nie tylko prawa międzynarodowego, a nawet konstytucji USA.

Reżim ścigania, przetrzymywania podejrzanych i sądzenia ich przed trybunałami wojskowymi, określany skrótowo mianem "Guantanamo", zelżał z czasem pod naciskiem tych opinii i sądów.

Oskarżenia o nadużycia prawa nasiliły się jednak po ujawnieniu, że zmilitaryzowana CIA przewozi więźniów do krajów stosujących tortury (głównie arabskich, skąd pochodzili podejrzani), albo sama ich torturuje w tajnych aresztach w innych krajach.

Wojna w Iraku

Jeszcze poważniejsze negatywne skutki polityczne miała dla USA inwazja Iraku w marcu 2003 r. Jako powód podano gromadzenie przez reżim Saddama Husajna broni masowego rażenia wbrew rezolucjom ONZ, które zabraniały Irakowi jej posiadania, oraz kontakty Bagdadu z Al-Kaidą. Jedno i drugie okazało się fikcją.

Wojska USA dokonały inwazji bez mandatu ONZ, ponieważ w Radzie Bezpieczeństwa nie chciały jej poprzeć nie tylko Rosja i Chiny, lecz także Francja. Z sojuszników z NATO przeciwne były również Niemcy i kilka mniejszych krajów. Waszyngton uzyskał natomiast poparcie Polski i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, co wywołało ostre podziały na Starym Kontynencie tuż przed rozszerzeniem UE.

Iracka wojna, w której zginęło ponad 4,5 tys. żołnierzy USA i idąca w dziesiątki tysięcy liczba Irakijczyków, pogorszyła stosunki USA z krajami muzułmańskimi. W połączeniu z błędami w polityce okupacji Iraku, które spotęgowały ruch oporu i spiralę przemocy w tym kraju, przyczyniła się do spadku prestiżu i autorytetu USA na całym świecie. Podsyciła też antyamerykańskie nastroje w świecie muzułmańskim, co przysporzyło bojowników ugrupowaniom ekstremistycznym.

Koszty ekonomiczne

Ekonomiczne koszty wojen w Afganistanie i Iraku są trudne do obliczenia. Według najnowszej analizy dokonanej przez Brown University, na obie wojny wydano w sumie 3, 7 biliona dolarów, co stanowi 12 tys. dolarów na jednego mieszkańca USA. Analitycy z tej uczelni uwzględnili także koszty pośrednie jak leczenie weteranów obu kampanii i koszt przetrzymywania w więzieniach tysięcy podejrzanych o terroryzm.

Obliczenia Pentagonu ograniczają się do kosztów bezpośrednich, jak utrzymanie wojsk, koszt broni i sprzętu itd. - w sumie około biliona dolarów, czyli średnio prawie 10 mld dol. miesięcznie.

Amerykanie na "tak"

Amerykańska wojna z terroryzmem, choć różnie oceniana przez światową opinię publiczną, cieszy się poparciem Amerykanów. Większość poparła inwazję Afganistanu jesienią 2001 r. i Iraku w 2003 r. Poparcie dla wojny w Iraku spadło z czasem, kiedy stał się on terenem przeciągającej się rebelii przeciw wojskom okupacyjnym i zażartych walk etniczno-religijnych.

Podobnie było z operacją w Afganistanie, gdzie talibowie odzyskali część terenów. Jednak po zabiciu Osamy bin Ladena w maju br. 58 procent Amerykanów w sondażu Instytutu Gallupa wyraziło opinię, że inwazja Afganistanu była potrzebna.

Opinia publiczna na ogół popiera także metody walki z terrorystami na innych frontach i politykę antyterrorystyczną w kraju. Według tegorocznych badań American Enterprise Institute w Waszyngtonie, większość Amerykanów uważa, że administracja Busha nie poszła zbyt daleko rozszerzając uprawnienia rządu do inwigilowania obywateli po 11 września. Nie ma też większych zastrzeżeń do wspomnianej polityki ścigania terrorystów i przetrzymywania ich w aresztach wojskowych na podstawie "praw wojny".

Źródło: tvn24.pl, PAP