Dramatyczna sytuacja w Indiach. Dwa miliony przesiedlonych, ćwierć miliona zrujnowanych domów i ponad tysiąc ofiar. To tragiczny bilans najgorszych od pół wieku powodzi w stanie na wschodzie Indii. Ludzie uciekają do miast, a organizacje humanitarne ostrzegają przed wielką epidemią.
W czasie tegorocznego okresu deszczowego śmierć poniosło w północnych Indiach ponad tysiąc osób. Sytuacja w Biharze określana jest mianem katastrofy. Wody rzeki Kosi, która przerwała kilka dni temu tamę znajdującą się na terenie Nepalu, zalewają kolejne obszary tego stanu. Sytuację pogarszają padające na przedgórzu Himalajów ulewne deszcze.
Największa katastrofa od 50 lat
W ciągu ostatnich kilku dni woda zalała domostwa około dwóch milionów ludzi, zniszczyła ćwierć miliona zabudowań. Władze stworzyły już sto obozów dla ludności poszkodowanej przez żywioł. Sytuacja w regionie uznana została za najgorszą od 50 lat.
Komentatorzy: Winny jest Nepal
Według części komentatorów, winę za katastrofę ponosi częściowo Nepal, którego służby odpowiedzialne za gospodarkę wodną nie konserwowały we właściwy sposób tamy oraz umocnień na rzece Kosi. Indie proponowały w ostatnim czasie Nepalowi podjęcie współpracy w dziedzinie gospodarki wodnej, ale władze tego kraju zapowiedziały, że same będą prowadziły konserwację swych instalacji wodnych.
Ludzie uciekają do miast
Pod wodą znalazło się 100 tysięcy hektarów pól uprawnych. Rolnicy z zalanych terenów uciekają do miast. Powódź była dla nich zaskoczeniem. Uchodźcy żywią się surowym ryżem i mąką zmieszaną z brudną wodą.
Ostrzeżenie przed epidemią
Organizacje humanitarne ostrzegają przed epidemią. Indyjskie władze tłumaczą, że nie mogą pomóc poszkodowanym ze względu na złą pogodę. Według specjalistów zalane rejony mogą zostać pod wodą jeszcze przez 3 miesiące.
Źródło: Reuters, IAR