30 lat temu podczas tradycyjnego objazdu Placu św. Piotra papież Jan Paweł II schylił się, by objąć półtoraroczną dziewczynkę. Kilka metrów obok stał ubrany w szarą marynarkę Ali Agca. O godzinie 17.17 wyjął zza paska spodni pistolet i strzelił. Ten moment uchwycony został na zdjęciu, które stało się kluczowym dowodem w procesie Agcy. Kto był jego mocodawcą, pozostaje zagadką do dziś.
13 maja 1981 roku, w uroczystość Matki Bożej Fatimskiej papież wjechał otwartym samochodem terenowym na plac przed bazyliką watykańską. Było tuż przed godziną 17. W aucie razem ze stojącym Janem Pawłem II byli jego sekretarz ks. Stanisław Dziwisz, osobisty kamerdyner Angelo Gugel i przyszły dowódca Gwardii Szwajcarskiej Alois Estermann, który został zamordowany 17 lat później.
Papież pozdrawiał tłum wiernych, kiedy dokładnie o 17.17 23-letni Agca z bliskiej odległości oddał do niego trzy strzały. Jan Paweł II został ciężko ranny: w brzuch, prawy łokieć i palec. Rany odniosły także dwie stojące w pobliżu Amerykanki. Na placu wybuchła panika; ludzie uciekali, krzyczeli, płakali, ale i modlili się klęcząc.
Zamachowiec zaczął uciekać, ale za rękę złapała go włoska zakonnica. Uzbrojony Agca wyrwał się i znów podjął ucieczkę, wyrzucając po drodze pistolet; po kilku minutach został zatrzymany przez policjantów. Krzyczał wówczas po angielsku "I only, I only" (tylko ja, tylko ja), co interpretowano potem jako zapewnienie, że działał sam. Wszystko wskazuje na to, że zamachowiec jednak miał na placu wspólników.
Nie wierzyli, że go uratują
Ciężko rannego papieża zawieziono najpierw na teren Watykanu, pod budynek tamtejszej przychodni. Tam położono go na noszach na ulicy. Osobisty papieski lekarz doktor Renato Buzzonetti stwierdził jednak, że jego stan z powodu dużej utraty krwi jest bardzo ciężki. Dlatego zapadła decyzja o natychmiastowym przewiezieniu do kliniki Gemelli, położonej dość daleko od Watykanu.
Karetka ruszyła o godzinie 17.29, drogę do szpitala pokonano błyskawicznie. W ambulansie stan Jana Pawła II coraz bardziej się pogarszał; stracił przytomność, a jego puls zanikał. Do szpitala został przywieziony w stanie niemal krytycznym.
Lekarze, którzy natychmiast przystąpili do operacji, prowadzili trwającą ponad pięć godzin dramatyczną walkę o życie Jana Pawła II. Potem przyznali, że nie bardzo wierzyli w to, że uda się go uratować. Przyjęła się dopiero druga transfuzja. Gdy pierwszą organizm odrzucił, lekarze ze szpitala oddawali w pośpiechu krew. Jednocześnie okazało się, że kula przeszła zaledwie o kilka milimetrów od tętnicy głównej.
Na stałe do Stolicy Apostolskiej papież powrócił po 3 miesiącach.
Przełomowe zdjęcie
Tymczasem już 13 maja wieczorem ustalono, że zatrzymany Agca, członek skrajnie prawicowej organizacji o niemal mafijnym charakterze, Szare Wilki, był poszukiwany przez włoską policję na wniosek wymiaru sprawiedliwości Turcji podejrzewającego, że przebywa we Włoszech. Strona turecka poinformowała Włochów, że Agca zbiegł z więzienia, gdzie odbywał karę za zamordowanie dziennikarza.
Podczas trwającego prawie dwa miesiące dochodzenia zamachowiec wielokrotnie zmieniał zeznania bądź odmawiał odpowiedzi. W sprawie pojawiło się wiele tropów. Dla sądu wciąż było jednak zbyt mało dowodów: wreszcie pojawiło się zdjęcie zrobione przez przypadkowego pielgrzyma, Guiseppe Feliciego. - Byłem w trakcie robienia serii sześciu, siedmiu zdjęć tłumu. Oczywiście było to zupełnie nieświadome na tyle, że zauważyłem to zdjęcie dopiero tydzień później, gdy dyrektor drukarni zawołał mnie do siebie i powiedział, że na tym zdjęciu widać pistolet i zamachowca - mówi.
Zamach na zlecenie Moskwy?
Byłem w trakcie robienia serii sześciu, siedmiu zdjęć tłumu. Oczywiście było to zupełnie nieświadome na tyle, że zauważyłem to zdjęcie dopiero tydzień później, gdy dyrektor drukarni zawołał mnie do siebie i powiedział, że na tym zdjęciu widać pistolet i zamachowca. Guiseppe Felici, autor zdjęcia
Włoska policja zabrała negatyw. Zdjęcie stało się dowodem w procesie, a tak naprawdę w trzech procesach, które zostały przeprowadzone przed włoskim sądem w tej sprawie. Na ławie oskarżonych zasiedli bułgarscy i tureccy podejrzani. Wszystkich oprócz Agcy uniewinniono. Sam zamachowiec po dwóch dniach procesu został skazany na dożywocie.
Już podczas pierwszego przesłuchania 13 maja opowiedział natomiast o tym, że przebywał w Bułgarii. To tu miał swój początek tzw. bułgarski trop zamachu, czyli hipoteza o udziale komunistycznych służb Bułgarii w jego przygotowaniu, na zlecenie Moskwy.
Jedną z pierwszych przesłanek, przemawiających za taką wersją było ujawnienie uzyskanej przez CIA informacji, że już w roku 1980 ówczesny szef KGB Jurij Andropow kazał podległym sobie służbom sprawdzić, "jak można fizycznie zbliżyć się do Jana Pawła II".
Trop bułgarski
W listopadzie 1982 roku włoska policja zatrzymała pracownika rzymskiego biura bułgarskich linii lotniczych Sergeja Antonowa pod zarzutem współudziału w zamachu. Antonow stanął przed sądem w 1985 roku. Został oczyszczony z braku dowodów.
We Włoszech sprawą zamachu zajmowała się w ostatnich latach m.in. parlamentarna komisja badająca działalność służb byłego bloku wschodniego na terenie tego kraju. Zeznania przed komisją złożył emerytowany sędzia Ferdinando Imposimato, od lat zwolennik teorii o "bułgarskim śladzie" spisku oraz tego, że Antonow i wspólnicy byli wykonawcami rozkazu z Moskwy.
W przygotowanym następnie raporcie komisja włoskiego parlamentu stwierdziła, że bułgarskie służby specjalne wynajmując płatnego zabójcę Agcę działały na polecenie wywiadu wojskowego GRU, zaś inspiratorem próby zabicia papieża było najwyższe kierownictwo ZSRR.
Komisja twierdzi, że dotarła do zdjęcia, na którym widać, że w chwili zamachu Sergej Antonow był na Placu św. Piotra, czego nie udało się udowodnić podczas procesu prawie 20 lat wcześniej. Antonow zmarł w 2007 roku w Sofii.
Kto zlecił zabójstwo papieża?
Po 30 latach wciąż nie ma jednak całkowitej pewności co do tego, kto stał za zamachem na Jana Pawła II. W atmosferze beatyfikacji jeden ze włoskich parlamentarzystów postulował powołanie kolejnej komisji śledczej badającej zamach. To byłaby już dla Włochów trzecia szansa. Na pewno pytań, które powinna zadać nadal jest wiele, tylko tych, którzy mogą na nie odpowiedzieć ubywa.
W czerwcu 2000 roku Agca został ułaskawiony przez ówczesnego prezydenta Włoch Carlo Azeglio Ciampiego i przekazany Turcji. Na wolność wyszedł ostatecznie w styczniu 2010 roku, po blisko 30 latach spędzonych w więzieniu.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24