Pacjenci przyjmujący środki nasenne są ponad czterokrotnie bardziej narażeni na śmierć niż ci, który nie stosują takich leków - alarmują amerykańscy naukowcy cytowani przez BBC.
Uczeni z Jackson Hole Centre z amerykańskiego stanu Wyoming we współpracy z naukowcami z Kalifornii porównali ponad 10 tysięcy ludzi przyjmujących proszki nasenne, zawierające m.in. temazepam z 23 tys. pacjentów nie stosujących medykamentów. Ryzyko zgonu w przypadku ludzi stosujących leki było 4,6 razy większe.
Niebezpieczne pigułki
Badaniem objęto popularne leki nasenne zawierające benzodiazepiny (temazepam i diazepam), niebenzodiazepiny (zolpidem, zopiklon i zaleplon) i antyhistaminowe środki uspokajające.
Amerykańscy eksperci dowiedli, że w grupie pacjentów przyjmujących tabletki zawierające te środki umierał średnio jeden na 16 badanych (638 z 10 531 obserwowanych osób), podczas gdy w grupie przeciwnej – jeden na 80 pacjentów (295 zgonów na 23 674 poddanych badaniu).
Naukowcy twierdzą jednak, że badania jedynie wskazują na podwyższone ryzyko wśród osób przyjmujących leki ułatwiające zasypianie, podczas gdy droga do zrobienia sobie krzywdy jest jeszcze daleka.
Groźne konsekwencje
Badania nie wyjaśniają dokładnych przyczyn, dlaczego ludzie zażywający proszki nasenne są w grupie podwyższonego ryzyka. Naukowcy uważają natomiast, że środki te spowalniają funkcjonowanie organizmu, obniżają koncentrację i opóźniają procesy reakcji, przez co pacjenci są bardziej podatni na upadki i częściej ulegają wypadkom. Co więcej, tabletki spłycają oddech w czasie snu oraz mogą zwiększać ryzyko popełnienia samobójstwa.
Uczeni przestrzegają jednak przez pochopnym porzuceniem terapii przez osoby stosujące leki nasenne i zalecają zasięgnięcie opinii lekarza lub farmaceuty.
Źródło: BBC News
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu