Kiedy doszło do trzęsienia ziemi, rodzina Fatmy Ahmad wyjechała ze swojego domu w Aleppo do szpitala. Kilka godzin później Syryjka urodziła tam syna. Opowiedziała agencji Reutera, że nawet po porodzie stanęła w obliczu niebezpieczeństwa - potężny wstrząs wtórny nastąpił, kiedy leżała na oddziale położniczym.
Mieszkanka syryjskiego Aleppo Fatma Ahmad uciekła z rodziną z domu po pierwszym wstrząsie. I wtedy zaczęła rodzić - donosi agencja Reutera. Droga do szpitala wśród zawalonych budynków nie była łatwa. - Wokół nas była śmierć i zniszczenia - opisuje cytowana przez agencję Reutera Ahmad, matka dwojga - a od poniedziałku trojga - dzieci.
Rodzinie udało się dotrzeć do szpitala i poród odbył się bez komplikacji. Ale kiedy matka i dziecko odpoczywali, nadszedł kolejny silny wstrząs. Fatma nie mogła wydostać się z położonej na piętrze sali i została z dzieckiem sama, kiedy wszyscy wokół niej się ewakuowali. - Bałam się, że go stracę - mówiła o synu, którego dopiero co urodziła. - Niech Bóg da mu dobre życie i niech mi go nie odbierze - dodała.
Jej dom nadal stoi, ale Fatma nie może do niego wrócić. Zakwaterowano ją ze wszystkimi dziećmi, wraz z urodzonym w poniedziałek maleńkim Najm al-Din Mahmoudem, w namiocie dla ewakuowanych i bezdomnych.
Trzęsienie ziemi w Turcji i Syrii
Aleppo jest położone w odległości 100 kilometrów od epicentrum poniedziałkowego trzęsienia ziemi, które osiągnęło magnitudę 7,8. Reporter telewizji BBC, któremu udało się w piątek dotrzeć do miasta, twierdzi, że zginęło przynajmniej 400 jego mieszkańców, a pod gruzami mogą być wciąż jeszcze uwięzione setki rannych.
Około 7 tysięcy ludzi uważa się za zaginionych. Zawaliło się 60 budynków, a kilkaset gmachów może runąć w każdej chwili. W obu dotkniętych trzęsieniem ziemi krajach zginęło blisko 24 tysiące osób.
Źródło: PAP