We wtorek minie sto dni, od kiedy Tusk objął stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. Jak zastrzega Dempsey, to zbyt krótki okres, by dokonywać oceny jego skuteczności.
- Na razie Tusk nie popełnił błędów, uczy się angielskiego, jest dostępny i próbuje wprowadzić wschodnioeuropejską perspektywę w Brukseli, miejscu, które bardzo długo było zmonopolizowane przez stare kraje UE - zaznaczyła.
"Powoli buduje swoje doświadczenie"
Jej zdaniem widać, że zdołał on nadać większe znaczenie spojrzeniu z perspektywy Europy Środkowej i Wschodniej w podejmowaniu decyzji przez UE. Dodała, że Tusk "jest ostrożny, mówi w sposób przemyślany i nie słyszeliśmy od niego za wiele dyplomatycznego bełkotu".
- Myślę, że Tusk wybiera sobie bitwy, które chce toczyć. To ważne, bo straciłby dużo poparcia wśród krajów członkowskich UE, gdyby mówił o każdej drobnej sprawie. A w sprawach, którymi się zajmował, odegrał ważną rolę. Powoli buduje swoje doświadczenie i wypracowuje sposoby załatwiania spraw. Musi współpracować z szefową dyplomacji Federiką Mogherini, z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jean-Claude'em Junckerem. To dla niego może trudne. Ale ma poparcie niemieckiej kanclerz Angeli Merkel - zaznaczyła.
Dempsey uważa też, że ewentualny udział Tuska w rozmowach o rozwiązaniu konfliktu na Ukrainie musiałby oznaczać, iż reprezentuje on 28 krajów Unii, a tymczasem w jedności UE w sprawie polityki wobec Rosji są pewne rysy.
"Jedyną osobą, która prowadzi negocjacje jest Merkel"
- Być może powinien powstać też format szerszy niż tzw. format normandzki. Ale mamy to, co mamy. W rzeczywistości przejęcie odpowiedzialności za rozmowy o konflikcie ukraińskim było czymś bardzo ryzykownym dla Merkel, bo kładzie ona na szali swój autorytet. Czy Tusk też miałby tyle zaryzykować? Na pewno udział szefa Rady Europejskiej w takich rozmowach oznaczałby, że reprezentuje on wszystkie 28 krajów UE, co byłoby symboliczne. Merkel nie reprezentuje całej UE - podkreśliła.
Dodała, że "stary format francusko-niemiecki Polaków może frustrować". - Kto chciał "formatu normandzkiego"? Putin. Chciał Francuzów i Niemców, no i samych Ukraińców. A nie chciał Polski, UE ani Stanów Zjednoczonych. Im więcej rządów i osób zaangażowanych w negocjacje, tym byłyby one trudniejsze. Ale w rzeczywistości jedyną osobą, która prowadzi te negocjacje i tak jest Angela Merkel - podsumowała.
Autor: eos//gak / Źródło: PAP