Jedni stoją na ulicach, inni piszą listy. W czwartek zakończył się ogólnokrajowy strajk pracowników transportu miejskiego przeciwko rządowym planom reorganizacji tego sektora. 24-godzinny protest spowodował największe utrudnienia w komunikacji miejskiej w Lizbonie i Porto. Tymczasem grupa kilkudziesięciu znanych portugalskich intelektualistów i artystów opublikowała manifest wzywający do przywrócenia w tym kraju monarchii. Autorzy apelu argumentują, że republika w ciągu ponad 100 lat funkcjonowania nie zdała egzaminu.
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom organizatorów strajku, nie udało się całkowicie sparaliżować transportu na terenie kraju. Największy odzew na wezwanie do udziału w proteście odnotowano wśród pracowników metra w Lizbonie. W strajku uczestniczyła cała załoga podziemnej kolejki, a wejścia na stacje zostały zamknięte już w środę przed północą.
W strajku w stolicy Portugalii uczestniczyli również pracownicy obsługujący promy na rzece Tag. Kursowanie barek było zatrzymane na trzy godziny podczas każdej zmiany.
Walczą o chleb
Utrudnienia w komunikacji wystąpiły też w Porto, gdzie w proteście uczestniczyło ponad 70 proc. pracowników metra i zajezdni autobusowych. Organizatorom protestu udało się za to przekonać do udziału w strajku zaledwie połowę załogi spółki Carris, stołecznego operatora autobusów. Niewielki oddźwięk strajk miał tymczasem również na kolei.
Jak ujawnił w środę wiceminister transportu Sergio Monteiro, jednodniowy strajk komunikacji miejskiej w Portugalii może doprowadzić do strat rzędu 150 mln euro. Związkowcy przekonują jednak, że mają o co walczyć.
Zaprezentowany w październiku ubiegłego roku rządowy Plan Strategii dla Transportu przewiduje fuzje kilkunastu spółek transportowych i służy ich oddłużeniu. Zaplanowano w nim także kilkuprocentową redukcję etatów oraz ograniczenie liczby połączeń komunikacji miejskiej. W 2011 roku łączny dług spółek transportowych wyniósł prawie 17 mld euro, co stanowi 10 proc. PKB Portugalii.
Tylko monarchia może uratować Portugalię przed zagrażającym jej dziś widmem utraty suwerenności. To jedyna skuteczna forma sprawowania rządów. Nie ma alternatywy. Portugalia chce monarchii
Monarchia lekiem na całe zło?
Swój żywy protest wobec sytuacji w kraju wyrazili też na swój sposób intelektualiści, którzy wyszli z apelem o przywróceniu nad Atlantykiem monarchii. Ich zdaniem ustrój republikański jest winnym dramatycznego stanu portugalskiej gospodarki, narastających problemów społecznych oraz słabości systemu politycznego. W manifeście opublikowanym w internecie intelektualiści uznali, że tylko rządy króla mogą wyprowadzić kraj z kryzysu.
"Potrzebujemy dziś pilnie jako głowy państwa kogoś, kto służy krajowi, a nie czerpie z niego korzyści" - oznajmili.
Autorzy manifestu określający siebie jako "zaangażowanych obywateli Portugalii", oceniają, że ich kraj powinien - w ślad za sąsiednią Hiszpanią - przywrócić władzę królewską. "Niezbędne jest rozpoczęcie debaty publicznej w sprawie zmiany ustroju politycznego" - piszą, wskazując na księcia Bragancy Duarte Pio jako "jedynego prawowitego następcę tronu".
"Tylko monarchia może uratować Portugalię przed zagrażającym jej dziś widmem utraty suwerenności. To jedyna skuteczna forma sprawowania rządów. Nie ma alternatywy" - przekonują.
Portugalia jest republiką od 1910 r. Nowy ustrój polityczny został ustanowiony wkrótce po obaleniu rządów króla Manuela II z dynastii Braganca i jego ucieczce na Gibraltar.
Źródło: PAP