Propozycja stworzenia nowych centrów dowodzenia, dostosowanie infrastruktury Unii Europejskiej do przerzutu wojsk i zwiększenie szkoleniowego kontyngentu wojsk NATO w Afganistanie – to najważniejsze postanowienia zakończonego w Brukseli spotkania ministrów obrony NATO.
- Nowa struktura dowodzenia jest reakcją NATO na nowe zagrożenia, w tym zagrożenia ze strony Rosji – poinformował podczas czwartkowego spotkania sekretarz generalny Sojuszu Jens Stoltenberg.
Zaznaczył, że kształt i liczebność struktur dowodzenia NATO nie są przesądzone raz na zawsze i będą dostosowywane do sytuacji w dziedzinie bezpieczeństwa międzynarodowego.
Usprawnienie możliwości logistycznych
Według wstępnych założeń reforma przewiduje stworzenie dwóch nowych centrów dowodzenia.
Pierwsze z nich, obejmujące rejon Północnego Atlantyku, ma poprawić zdolności komunikacyjne i chronić szlaki morskie pomiędzy Europą a Ameryką. Drugie, usytuowane w Europie, miałoby usprawniać możliwości logistyczne Sojuszu, a zwłaszcza przemieszczanie sprzętu oraz wojska po Starym Kontynencie.
Zastrzegający anonimowość przedstawiciel administracji Sojuszu powiedział, że wciąż nie zapadły decyzje, jaki będzie ostateczny charakter ośrodków dowodzenia. Jego zdaniem w kwestii tej rozważane są dwie możliwości: utworzenie całkowicie nowych centrów lub rozszerzenie funkcji ośrodków, które już istnieją.
Komentując postanowienia spotkania, polski minister obrony narodowej Antoni Macierewicz zaznaczył, że Polska czuje się "szczególnie usatysfakcjonowana" kształtem proponowanych reform, a gdyby doszło do stworzenia nowego centrum w Europie, to jego zdaniem "z militarnego punktu widzenia Polska jest najwłaściwszym miejscem do jego usytuowania".
Relacje prawne
Nowe centrum logistyczne zajmowałoby się przede wszystkim usprawnieniem transportu wojsk i sprzętu w Europie.
Obecne regulacje prawne w wielu krajach członkowskich Sojuszu wymagają, by wojskowe transporty sprzętu bojowego i amunicji odbywały się pod ścisłą kontrolą krajowych administracji, co w znacznym stopniu utrudnia nie tylko operacje stricte wojskowe, ale również przewóz związany z ćwiczeniami.
Jeszcze do niedawna procedura przemieszczania oddziałów z Francji do Niemiec trwała do trzech tygodni – twierdził jeden z przedstawicieli administracji Sojuszu. Obecnie okres ten udało się zredukować do pięciu dni.
- Jest to krok w dobrym kierunku, ale wciąż niewystarczający. Jeśli NATO ma skutecznie odstraszać, musi być w stanie przemieszczać się szybko w rejony zagrożeń - podkreślił.
W podobnym tonie wypowiadał się Jens Stoltenberg. - Nasze możliwości przemieszczania jednostek wojskowych (w Europie) są niezbędne do odstraszania i wspólnej obrony. Ale to nie tylko kwestia dowództw. Musimy też zapewnić, by drogi i mosty były na tyle mocne, żeby mogły po nich przejechać nasze najcięższe pojazdy, a połączenia kolejowe pozwalały na szybki transport czołgów i ciężkiego uzbrojenia - powiedział.
Zwiększenie misji szkoleniowej
Rozwiązaniu tej kwestii służyły rozmowy z szefową unijnej dyplomacji Federicą Mogherini. Wedle wstępnych ustaleń, NATO przekaże krajom Unii Europejskiej należącym do Sojuszu (nie należą do niego Austria, Cypr, Finlandia, Irlandia, Malta i Szwecja) parametry, jakie powinny spełniać drogi, koleje, mosty i tunele, by mógł się po nich przemieszczać ciężki sprzęt, przede wszystkim pancerny.
Regulacjami tymi zainteresowane są przede wszystkim kraje ze wschodniej części sojuszu, gdzie infrastruktura transportowa jest obecnie tworzona w dużej mierze od nowa, głównie z pomocą unijnych funduszy.
Kolejną kwestią dyskutowaną przez ministrów obrony NATO w Brukseli była sprawa wzmocnienia szkoleniowego kontyngentu wojsk Sojuszu w Afganistanie.
- Przekazaliśmy naszym sojusznikom, że ich pomoc w tej sprawie jest nam naprawdę potrzebna – powiedział generał John Nicholson, dowódca oddziałów USA w Afganistanie i szef obecnej misji Sojuszu w tym kraju.
Według Stoltenberga, NATO potrzebuje obecnie zwiększenia misji szkoleniowej do 16 tysięcy żołnierzy, czyli dodatkowo o 3 tysiące. Według niepotwierdzonych informacji, cytowanych przez agencję Reutera, podczas spotkania ministrów udało się wstępnie ustalić, że Stany Zjednoczone wyślą 2,8 tys. żołnierzy, a pozostałe kraje około 700.
W tej grupie znajdą się również żołnierze z Polski - poinformował minister Macierewicz, nie podając jednak konkretnej liczby. Przypomniał, że polscy żołnierze, tak jak i pozostali uczestnicy misji Resolute Support, nie będą wykonywać zadań bojowych.
- To są wojska, które wspierają instytucje cywilne i wojskowe. Trenują, chronią, ale same w działaniach bojowych nie biorą udziału – wyjaśnił.
Dyskusja o globalnych zagrożeniach
Ministrowie obrony Sojuszu dyskutowali ponadto na temat globalnych zagrożeń, w tym terroryzmu oraz zagrożeń wynikających z programu nuklearnego Korei Północnej.
Podsumowując niedawną wizytę w Korei Południowej i Japonii, Stoltenberg przypomniał, że "nieodpowiedzialne" działania Korei Północnej zagrażają obecnie już nie tylko tym krajom, które są sojusznikami NATO, ale samym członkom Paktu.
- Korea Północna pracuje obecnie nad rakietami, które są w stanie dosięgnąć miasta po obu stronach Atlantyku - powiedział.
Dodatkową kwestią, która stała się punktem dyskusji ministrów w czwartek, było – jak powiedział amerykański minister obrony Jim Mattis - "pogwałcenie Traktatu INF" przez Rosję. Chodzi tu o zawarty w 1987 roku przez USA i ówczesny ZSRR układ o całkowitej likwidacji pocisków rakietowych pośredniego zasięgu.
- Mamy głębokie przekonanie, że Rosja naruszyła traktat INF – powiedział dziennikarzom Mattis. - Wiele krajów ma swoje własne dowody na temat tych poczynań. Dodał jednak, że celem Sojuszu jest w tej sytuacji znalezienie ewentualnych sposobów nakłonienia Moskwy do powrotu do jego postanowień.
Kolejne spotkanie ministrów obrony Sojuszu ma odbyć się w lutym 2018 roku.
Autor: tas//kg / Źródło: PAP