Ponad 270 Koreańczyków z Północy przybyło na teren swojego wielkiego wroga - Korei Południowej. Powód to Igrzyska Azjatyckie, największa na świecie impreza sportowa po igrzyskach olimpijskich. Sportowcy reżimu walczą nie tylko o medale, ale też o lepsze życie po powrocie do kraju. Ich występom bacznie przygląda się Kim Dzong Un, wielki wielbiciel sportu, fan Manchesteru United i "kumpel" Dennisa Rodmana.
Incheon, niedaleko Seulu. W ubiegłą sobotę, pierwszego dnia Igrzysk Azjatyckich, mierzący 152 cm i ważący 56 kg Om Yun Chol, sztangista z Korei Północnej zdobywa złoty medal i ustanawia nowy rekord świata. Podnosi 170 kg w podrzucie.
Na konferencji prasowej po zawodach jest małomówny. Gdy zostaje zapytany o metody szkoleniowe, o to, jak to możliwe, że podniósł ciężar stanowiący trzykrotność jego wagi, milczy. Na sali panuje niezręczna cisza.
W pewnym momencie sportowiec w końcu odpowiada. - Mam pytanie do dziennikarzy. Czy wiecie, że jajko może skruszyć kamień? - pyta.
Następnie dodaje: - Szanowny marszałek Kim Dzong Un powiedział nam, że jeśli dodamy pomysł do jajka, możemy jajkiem skruszyć kamień.
Reporterzy wyjaśnieniem są skonsternowani.
Odpowiedź Koreańczyka jest tak samo tajemnicza, jak kraj, z którego on i jego koledzy przyjechali na największą imprezę sportową na świecie. Największą zaraz po igrzyskach olimpijskich.
Gra w berka, siatko-noga, wushu
W ubiegły piątek w południowokoreańskiej miejscowości Incheon niedaleko Seulu rozpoczęły się Asian Games, czyli Igrzyska Azjatyckie. Podobnie jak w przypadku Igrzysk Olimpijskich impreza organizowana jest co cztery lata, pod nadzorem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.
W tym roku Asian Games odbywają się po raz 17. Udział w nich bierze prawie 10 tys. sportowców z 45 azjatyckich krajów. Rywalizują w 439 konkurencjach w ramach 36 dyscyplin. Dla porównania ostatnie letnie igrzyska w Londynie w 2012 roku, zebrały 10,8 tys. sportowców z 204 krajów. Walczyli w 302 konkurencjach w ramach 26 dyscyplin.
Poza tradycyjnymi sportami, takimi jak piłka nożna, tenis, pływanie czy podnoszenie ciężarów, w azjatyckiej wersji igrzysk występują też te dość specyficzne i zdecydowanie mniej popularne. Na przykład kabaddi, czyli zespołowa gra w... berka (zawodników drużyny przeciwnej eliminuje się przez dotknięcie), sepak takraw - skrzyżowanie siatkówki i piłki nożnej (rattanowa piłka przerzucana jest przez siatkę nogami) czy wushu - spektakularne chińskie sztuki walki.
Flaga Kima zakazana
Największą uwagę przyciągają zawodnicy z Korei Północnej (KRLD), którzy na igrzyska przybyli do swojego największego - obok Stanów Zjednoczonych i Japonii - wroga. Pjongjang z Seulem od ponad 60 lat pozostają bowiem w stanie wojny. Koreańczycy z Północy bojkotowali wcześniejsze imprezy sportowe organizowane przez Koreę Południową. Nie pojawili się na Igrzyskach Azjatyckich w 1986 r. czy Igrzyskach Olimpijskich w 1988 r., które odbywały się właśnie w Seulu.
Udział Korei Północnej to dla organizatorów wyzwanie. Z pierwszym musieli zmierzyć się jeszcze przed rozpoczęciem imprezy. Wszystko przez północnokoreańską flagę. Ta w Korei Południowej jest zakazana. Zabroniono jej eksponowania na mocy ustawy o bezpieczeństwie narodowym, tłumacząc, że KRLD jest "nielegalnym podmiotem politycznym".
Na czas zawodów południowokoreańskie władze postanowiły jednak zrobić wyjątek. Na terenie Incheonu i pobliskich miejscowości współorganizujących imprezę rozwiesili flagi 45 krajów, w tym właśnie Korei Północnej. Wisiały jednak tylko przez kilka dni.
Organizatorzy uginają się i zdejmują flagi
Nie spodobało się to niektórym konserwatywnym Koreańczykom, którzy rozpoczęli protest. Gospodarze pod wpływem presji postanowili zdjąć flagi KRLD, a przez to też wszystkie inne, należące do pozostałych uczestników. Zastąpili je tymi z logo Asian Games. - Podjęliśmy tę decyzję, aby uniknąć niepotrzebnych kontrowersji. Nie możemy wykluczyć, że flagi Korei Północnej mogłyby zostać zerwane i zniszczone - przekazali w specjalnym oświadczeniu organizatorzy imprezy.
Zdecydowano, że flagi narodowe mogą wisieć tylko wewnątrz stadionów i w wioskach olimpijskich. Prezentowane zaś mogą być wyłącznie w czasie oficjalnych wydarzeń, np. w trakcie ceremonii wręczenia medali.
Przezorność organizatorów Asian Games nie jest bezzasadna. Doskonale wiedzą, jak Korea Północna jest wrażliwa na punkcie swoich emblematów. Podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie w 2012 roku, przed meczem piłki nożnej, w którym udział brała drużyna KRLD, pomylono flagi. Zamiast północnokoreańskiej wywieszono południowokoreańską. Sportowcy z Północy w ramach protestu odmówili wyjścia na boisko. Do zmiany zdania udało ich się namówić dopiero godzinę później.
Przy okazji "afery flagowej" południowokoreańskie Ministerstwo Zjednoczenia upomniało swoich obywateli, że podczas zawodów nie mogą kibicować, machając flagą Korei Północnej. Nie mogą nawet wnieść jej na teren imprezy. Za złamanie zakazu - w najgorszym wypadku - grozi im areszt.
Podrobiony paszport, gimnastyczka wykluczona
Delegacja sportowców Kim Dzong Una na Igrzyskach Azjatyckich liczy ponad 270 osób, w tym 150 sportowców. W 14 dyscyplinach startuje 70 mężczyzn i 80 kobiet.
Korea Północna zawody zaczęła od wpadki. Tuż po przylocie na Południe jedna z reprezentantek została zdyskwalifikowana. Okazało się, że gimnastyczka Cha Yong Hwa ma w paszporcie sfałszowaną datę urodzenia. Podrobiono ją najpewniej dlatego, że gimnastyczki startujące w mistrzowskich imprezach muszą mieć ukończone 16 lat. Prawdziwego wieku Koreanki nie podano.
Oprócz utraty zawodniczki reżim ucierpiał także finansowo. Na reprezentację nałożono grzywnę w wysokości 25 tys. franków szwajcarskich (ok. 85 tys. złotych).
Wygrywają, ale ich rodacy nie dowiedzą się, gdzie
Poza wpadką gimnastyczki Koreańczycy z Północy radzą sobie nie najgorzej. Na koncie mają już ponad 20 medali.
Złoto zdobyły m.in. gimnastyczki Hong Un Jong oraz Kim Un Hyang. Pierwsze miejsca na podium wywalczyli także sztangiści Om Yun Chol i Kim Un Guk oraz sztangistka Kim Un Ju. Ta trójka wygrała w swoich konkurencjach, przy okazji bijąc rekordy świata.
Omowi - startującemu w kategorii 56 kg - udało się to dzięki udźwignięciu w podrzucie 170 kg (w rwaniu zaliczył 128 kilogramów). Kim, startujący w kategorii 62 kg, wyrwał 154 kg (w podrzucie dźwignął 178 kg). Z kolei Koreanka - w kategorii 74 kg - uzyskała 164 kg w podrzucie (w rwaniu zaliczyła 128 kg).
Nieźle idzie też piłkarzom, którzy pokonali Pakistan (2:0) oraz Chiny (3:0), dzięki czemu awansowali do rundy pucharowej. Sukces jest tym większy, że reprezentacja nie należy do najsilniejszych - zajmuje 150. miejsce w rankingu FIFA.
Osiągnięciami swoich sportowców chwalą się północnokoreańscy dziennikarze, którzy razem z nimi przyjechali na Południe. Nie informują jednak o tym, że igrzyska się odbywają u oficjalnego wroga reżimu. Tak było m.in. w przypadku relacji z meczu z Chinami. Reżimowa gazeta "Rodong Sinmun" nie wspomniała ani słowem, że ten rozgrywany był w Korei Południowej.
Północnokoreańscy reporterzy pracę mają utrudnioną jeszcze z jednego względu. W związku z tym, że nie posiadają dostępu do północnokoreańskiego, odciętego od reszty świata internetu, relacje muszą wysyłać faksem, za pomocą specjalnej linii telefonicznej, używanej do oficjalnych rozmów między władzami w Seulu i w Pjongjangu.
Igrzyska śmierci - w nagrodę samochód albo obóz?
Dla sportowców Korei Północnej udział w igrzyskach to wielka szansa. Jak donosi południowokoreański dziennik "Chosun Ilbo", ci z nich, którzy zdobędą medale, otrzymają luksusowe samochody typu sedan oraz mieszkania w nowo zbudowanym apartamencie w stolicy kraju.
Ale zwycięzców czeka jeszcze coś ważniejszego niż nagrody materialne. Przede wszystkim po powrocie do kraju mogą liczyć na awans społeczny i wzrost pozycji w reżimowej hierarchii. A to w północnokoreańskim społeczeństwie jest niezwykle istotne. Wpływa na życie nie tylko danej osoby - na to, gdzie będzie mieszkać, pracować, uczyć się - ale i jej całej rodziny.
Północnokoreańscy sportowcy przekonują, że nie oczekują wyróżnień. Na konferencji po zdobyciu złotego medalu sztangista Kim Un Guk został zapytany o nagrody, odparł: - Nie chcemy niczego. Naszym celem jest przynieść przyjemność Kim Dzong Unowi i obywatelom Korei Północnej.
Bo, jak następnie wyjaśnił, to "wielka troska szanownego marszałka Kim Dzong Una dała mi możliwość bycia dzisiaj mistrzem".
Aktualne cały czas pozostaje jednak pytanie, jakie konsekwencje poniosą ci sportowcy, którym się nie powiedzie, czy zawody nie okażą się dla nich igrzyskami śmierci. Gdy na mundialu w RPA w 2010 roku reprezentacja KRLD w piłce nożnej przegrała wszystkie mecze, świat obiegły informacje, że sportowcy za niepowodzenia mogą zostać zdegradowani, a w najgorszym wypadku trafią do obozu pracy.
Podobne doniesienia pojawiły się po igrzyskach w Londynie w 2012 roku. Jak wtedy relacjonowano, przegranych sportowców odwiedzać mieli urzędnicy w celu "przedyskutowania przyczyn porażki". Jeśli wyjaśnienie nie było odpowiednie, komunikowali im wyrok.
Festiwal morderczych treningów
Sport to ważny element północnokoreańskiej rzeczywistości. Najpopularniejszym wydarzeniem sportowym w reżimie Kima są masowe igrzyska Arirang, organizowane na cześć przywódców, armii i Partii Pracy. To największy festiwal artystyczno-gimnastyczny na świecie. Udział w nim bierze ponad 30 tys. sportowców, którzy w tym samym momencie tańczą do jednego układu choreograficznego, tworząc olbrzymie kolorowe obrazy.
Problem jednak w tym, że - jak zwraca uwagę ONZ w opublikowanym w lutym raporcie nt. praw człowieka w Korei Północnej - przygotowania do festiwalu, w których udział biorą także dzieci, odbywają się w tragicznych warunkach. Treningi trwają często od 6 do 12 godzin, dzień w dzień, niezależnie od pogody, nawet przez pół roku. Ci, którzy nie wykazują postępów, są karani.
W raporcie przytoczono relację świadka pokazów, który zeznał, że "ćwiczenia były tak intensywne, że niektórzy mdleli". W ich trakcie nauczyciele za wzór podawali przykład ośmioletniego chłopca, który dostał zapalenia wyrostka robaczkowego. Mimo ostrego bólu, ćwiczył. Zmarł, bo nie udzielono mu pomocy.
Duża część dzieci biorących udział w festiwalu Arirang kształci się w stołecznym Pałacu Młodzieży. W Pjongjangu działa też uniwersytet wychowania fizycznego, gdzie szkolą się m.in. przyszli piłkarze. Później trafiają do reprezentacji albo piłkarskich drużyn krajowej ligi. Najbardziej popularnym klubem jest FC Pjongjang - grający na stadionie imienia Kim Ir Sena. Wielkością obiekt odpowiada Stadionowi Narodowemu w Warszawie. Liczy ok. 50 tys. miejsc. Na meczach połowa krzesełek zarezerwowana jest dla wojskowych, resztę zajmują cywile.
Kim - kibic Manchesteru, przyjaciel Rodmana. "Kocha wszystkie sporty"
Fanem piłki nożnej jest obecny północnokoreański przywódca Kim Dzong Un. Ale okazuje się, że kibicuje nie tylko swojej kadrze. Jest także wielbicielem klubu ze "zgniłego Zachodu" - angielskiego Manchesteru United. Gdy w Anglii rozpoczynał się kolejny sezon Premier League, świat obiegła informacja, że Kim Dzong Un nakazał państwowej telewizji transmitować mecze Czerwonych Diabłów, nie zważając na brak praw do takich emisji.
Dyktator jest także miłośnikiem koszykówki, jeszcze większym niż jego ojciec, Kim Dzong Il. Tak wielkim, że kilkakrotnie zaprosił do kraju eksgwiazdę NBA Dennisa Rodmana. Były sportowiec w czasie swoich wizyt w Pjongjangu uczył młodych Koreańczyków gry w koszykówkę, a po powrocie do USA wyznał, że dyktator to jego "kumpel".
Sportowe sympatie przywódcy podsumował północnokoreański sztangista Kim Un Guk. - Nasz wielki przywódca Kim Dzong Un kocha wszystkie rodzaje sportu - stwierdził.
Asian Games w Korei Południowej potrwają do 4 października.
Autor: Natalia Szewczak / Źródło: tvn24.pl