Darrell "Plant" Thomas zmarł 15 czerwca w wieku 58 lat, chorował na Alzheimera. Jego synowie, Darell i Jonte zorganizowali na dzień ostatniego pożegnania helikopter, z którego po godzinie trzynastej wyrzucono pięć tysięcy dolarów (około 18 tysięcy złotych) i kwiaty. Pieniądze i płatki róż spadły na okolicę firmy, w której mężczyzna pracował. Taka była "ostatnia wola" zmarłego.
Wybuch radości w mieście
Jak donosi "The Detroit News", na pieszych w okolicy Alei Gratiot i ulicy Conner "zrzucono tysiące dolarów, co wywołało nieprawdopodobny wybuch radości w gorące piątkowe popołudnie we wschodnim Detroit".
Lisa Knife, która pracuje w okolicy, mówiła, że "każdy trochę złapał". Anaya Toney, która właśnie około trzynastej zaczynała popołudniową zmianę, zauważyła, że było "bardzo dużo ludzi, to naprawdę było szalone". Podkreśliła, że ulica stanęła, a ludzie zatrzymywali samochody i łapali spadające banknoty.
Gazeta informuje, że na miejscu pojawiła się policja, która zamknęła część ulicy na 30 minut, choć początkowo "nie reagowali na zgłoszenia". Lisa Knife przyznała, że "nikt nie walczył o pieniądze, nic z tych rzeczy". Podkreśliła, że to "było naprawdę piękne", podaje "The Detroit News".
Darrell "Plant" Thomas prócz tego, że prowadził firmę, był też licencjonowanym kierowcą wyścigowym w National Hot Rod Association, północnoamerykańskiej organizacji zrzeszającej osoby związane z wyścigami. - Zrobiłby dla kogoś wszystko - mówił o zmarłym jego krewny Crystal Perry w rozmowie z "Detroit Free Press". - Miał po prostu inny rodzaj serca. Nie ma już dzisiaj takich ludzi.
Autorka/Autor: zeb//az
Źródło: The Detroit News, Detroit Free Press
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock