Władze samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) nie mogą uzgodnić z przedstawicielami Rady Bezpieczeństwa Holandii protokołu o wywozie szczątków malezyjskiego boeinga - poinformowała w środę rosyjska agencja RIA Nowosti, powołując się na tzw. ministerstwo transportu samozwańczej separatystycznej republiki. Holendrzy mieli zmienić treść umowy i usunąć z niej nazwę "DRL".
- Upierają się, by z dokumentów zniknęła nazwa DRL. My, oczywiście, nie możemy się na to zgodzić. Szukamy kompromisowego rozwiązania - powiedział agencji RIA Nowosti Aleksiej Kostrubicki, tzw. minister resortu ds. nadzwyczajnych DRL. - Z naszej strony wszystko jest przygotowane: dźwigi, platformy kolejowe. Omawiamy sprawę ze stroną holenderską - powiedział.
- 10 listopada podpisaliśmy protokół, w którym wymieniono, że Rada Bezpieczeństwa Holandii przyjmuje odłamki samolotu od DRL. Ten zapis ich zadowolił, podpisali dokument - powiedział Kostrubicki.
- Problem w tym, do kogo oni się zwracają. Wcześniej w dokumencie figurowała Doniecka Republika. Teraz nie ma niczego. To takie pułapki dyplomatyczne, żeby dokument nie miał znaczenia - dodał w rozmowie z RIA Nowosti Andriej Purgin, tzw. pierwszy wicepremier DRL.
Tuż przed wyjazdem ekspertów na miejsce katastrofy malezyjskiego boeinga "władze DRL" otrzymały kolejną redakcję protokołu, w której już nie była wymieniana nazwa DRL.
Wpisanie tej nazwy na oficjalnych dokumentach oznaczałoby faktyczne uznanie przez władze Holandii samozwańczej republiki.
Wcześniej do mediów docierały informacje, że władze samozwańczej republiki i eksperci z Holandii nie mogą dojść do porozumienia co do warunków wywożenia części samolotu.
- Strona holenderska jest bardzo wymagająca, ciągle stawiają nowe warunki - powiedział rosyjskiej agencji RIA Nowosti tzw. minister transportu Semen Kuźmienko.
Oświadczył, że "władze DRL" przekazały ekspertom m.in. dwa dźwigi budowlane i sześć wagonów kolejowych.
Prace związane z usuwaniem szczątków boeinga, który rozbił się na terytorium kontrolowanym przez separatystów, miały rozpocząć się już we wtorek. Odłamki samolotu mają zostać załadowane na ciężarówki, które przewiozą je na stację kolejową Pełagiejewka. Tam mają trafić do wagonów kolejowych, które mają je zawieźć do Charkowa. Załadunek szczątków miał trwać ok. pięciu dni.
"Najbardziej niepotrzebny samolot"
10 listopada Andriej Purgin skarżył się, że zachodni eksperci nie interesują się szczątkami boeinga.
- To najbardziej niepotrzebny samolot na świecie. Na miejscu katastrofy była najbardziej minimalna liczba ekspertów na świecie. Był tam jeden jedyny ekspert, który przyjechał tam na dwie doby, nie łaziły tam setki osób z pęsetami. To samolot najmniej interesujący dla Europy - narzekał Purgin.
Samolot malezyjskich linii lotniczych Malaysia Airlines 17 lipca został zestrzelony na wschodzie Ukrainy, najprawdopodobniej rakietą ziemia-powietrze odpaloną z terenów opanowanych przez prorosyjskich separatystów. Zginęło 298 osób, w tym 193 obywateli Holandii, 43 Malezyjczyków i 38 Australijczyków.
Ukraina twierdzi, że zestrzelenie samolotu było dziełem separatystów, którzy posłużyli się rakietą przeciwlotniczą Buk rosyjskiej produkcji. Władze samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej zaprzeczyły tej wersji wydarzeń, a obecnie wspierają działalność ekip badawczych na miejscu katastrofy.
W ubiegłym tygodniu na miejscu katastrofy samolotu znaleziono kolejne szczątki ofiar. Zostały przetransportowane do Holandii, gdzie przyjęto je z honorami.
Eksperci i obserwatorzy z misji OBWE wielokrotnie podkreślali, że prowadzenie badań miejsca katastrofy samolotu jest niebezpieczne, ponieważ okolica jest ciągle pod ostrzałem.
Autor: asz//rzw / Źródło: RIA Nowosti, "Wzgliad", PAP