Służba Bezpieczeństwa Ukrainy poinformowała, że ma "niepodważalne dowody" na bezpośrednie zaangażowanie Kremla w porwanie obserwatorów OBWE w Słowiańsku. Ukraińskie służby upubliczniły - jak twierdzą - rozmowy pomiędzy wysłannikiem Władimira Putina a liderem separatystów na Ukrainie. Mężczyźni omawiają kwestię uwolnienia przetrzymywanych obserwatorów, gdy Rosjanin przyjedzie do Słowiańska.
SBU podsłuchała rozmowy Władimira Łukina z Igorem Striełkowem. Łukin to bliski współpracownik prezydenta Rosji, który w lutym uczestniczył m.in. w rozmowach pomiędzy obozem prezydenta Wiktora Janukowycza i opozycją na Majdanie. Striełkow to podpułkownik rosyjskiej armii, którego Ukraińcy zidentyfikowali jako agenta GRU i lidera separatystów na wschodzie kraju, a wcześniej jako dowódcę w czasie rosyjskiej inwazji na Krym.
"Wszystko ustalone"
Pierwsza podsłuchana rozmowa miała się odbyć w piątkowe przedpołudnie, niespełna dobę przed tym, jak w sobotni poranek Władimir Łukin poinformował rosyjskie agencje prasowe o uwolnieniu obserwatorów OBWE.
Po krótkiej rozmowie asystentki Łukina z jednym z niższych rangą separatystów w Słowiańsku, w końcu dochodzi do kontaktu telefonicznego wspomnianej dwójki. SBU twierdzi, że nastąpiło to 2 maja o godz. 10:59.
Łukin: Witam Igorze Iwanowiczu, tutaj Władimir Pietrowicz. Umawialiśmy się na spotkanie. Striełkow: Tak. Łukin: Jestem w tej chwili w Doniecku, w dobrym towarzystwie i chciałbym, jeśli mogę, zadać dwa pytania. Striełkow: Proszę. Łukin: Jak gorąco jest tam u was? Możemy chwilę porozmawiać? (...) Wie pan o zadaniu, jakie mi powierzono? Striełkow: Tak, wiem, zostałem uprzedzony.
Łukin: I nie ma pan nic przeciwko, prawda? Bo chodzi o to, że chcemy ten pomysł zrealizować. Dziś w Doniecku będzie sekretarz generalny Rady Europy i tę operację przeprowadzamy razem. Striełkow: Nie mam nic przeciwko z prostego powodu. Wszystko to zostało już ze mną przedyskutowane. Łukin: Dobrze, więc kwestią jest tylko to, jak się tam (do Słowiańska - red.) dostaniemy i jak przeprowadzimy. Zadzwonię trochę później. Striełkow: Dzwońcie, dzwońcie, ale miałem instrukcje, by pomagać wam, a nie europejskim partnerom. Łukin: Rozumiem, ale przeprowadzamy to razem. Striełkow: Dobrze, przeprowadzajcie, ja muszę dowodzić obroną!
Druga rozmowa, według SBU, odbyła się tego samego dnia, o 17:04.
Striełkow: Słucham, Władimirze Pietrowiczu. Łukin: Igorze Iwanowiczu, przepraszam, że ciągle tak wam przerywam. Striełkow: To nic, to nic.
Łukin: Więc kwestia jest taka. Kiedy będzie dla was wygodniej, kiedy przyjechać? Transport załatwia OBWE i ja będę w pierwszym samochodzie. Przeprowadzimy to, jeżeli będziemy mogli przejechać (przez blokady wokół miasta - red.). Rozkaz przepuszczenia nas miał już zostać wydany, ale jako, że chodzi o wysokich przedstawicieli, musimy go potwierdzić. Więc jak wam lepiej pasuje? Jeżeli przyjedziemy powiedzmy za dwie godziny, czy np. jutro rano między 5.00, a 7.00? Striełkow: Lepiej będzie, jeśli przyjedziecie rano, z prostej przyczyny. Gdy już wyjedziecie, znów zaczną się walki. Łukin: Ah, rozumiem. Więc uważacie, że lepiej będzie rano. Dobrze, postanowione. Zatem zadzwonię przed 7.00. Striełkow: Tak, i zadzwońcie do mnie, gdy będziecie się zbliżać do miasta. Poinstruuję posterunek, by was przepuścił.
Osiem dni w niewoli
Decyzję o uwolnieniu po ponad tygodniu obserwatorów OBWE podjęto w piątek, w dniu, w którym separatyści w Odessie zaatakowali manifestację zwolenników jedności Ukrainy i zajęli budynek związków zawodowych. Po wydarzeniach, które pochłonęły prawie 40 ofiar, Kreml uznał oskarżenia Kijowa mówiące o zaangażowaniu Rosji w rozruchy za "kłamliwe".
W sobotni poranek Władimir Łukin triumfalnie ogłosił, że dzięki jego pertraktacjom obserwatorzy OBWE zostali uwolnieni, a Kreml stwierdził w sobotę, iż ich uwolnienie jest "dowodem wielkiej odwagi obrońców Słowiańska".
Obserwatorzy wojskowi zostali uprowadzeni w Słowiańsku 25 kwietnia. Ich grupa składała się z siedmiu wojskowych - trzech Niemców, Polaka, Czecha, Szweda, Duńczyka - niemieckiego tłumacza oraz pięciu ukraińskich oficerów. Separatyści oświadczyli wówczas, że porwani są "natowskimi szpiegami", jednak dwa dni późnej uwolnili jednego z nich ze względu na stan zdrowia. Był to chory na cukrzycę Szwed.
W sobotni wieczór wszyscy uwolnieni dotarli już do Berlina, wśród nich mjr Krzysztof Kobielski.
Autor: adso\mtom / Źródło: tvn24.pl