Co najmniej 14 osób, w tym trzech żołnierzy NATO i ich tłumacz, zginęło w zamachu w mieście Chost na wschodzie Afganistanu. Napastnik wjechał w pieszy patrol motocyklem wyładowanym materiałami wybuchowymi. Do ataku przyznali się talibowie.
Zamachowiec podjechał motocyklem, gdy grupa funkcjonariuszy afgańskich i międzynarodowych sił bezpieczeństwa wysiadła z samochodu. Do incydentu doszło ok. godz. 9 (godz. 7 czasu polskiego) w pobliżu zatłoczonego bazaru, położonego między komisariatem policji a siedzibą lokalnych władz - poinformował rzecznik miejscowych władz Barialaj Wakman. W ataku zginęło także czterech afgańskich policjantów, w tym szef lokalnej jednostki szybkiego reagowania, oraz sześciu cywilów; kilkadziesiąt osób zostało rannych - dodał.
Rzecznik międzynarodowych sił NATO w Afganistanie (ISAF) mjr Adam Wojack potwierdził jedynie, że w zamachu bombowym na wschodzie kraju zginęło trzech członków ISAF oraz towarzyszący im tłumacz, nie podając przy tym narodowości ofiar ani dokładnego miejsca zdarzenia. Z pierwszych ustaleń wynika, że tłumacz był Afgańczykiem.
Atak talibów
Według świadka, na którego powołuje się agencja Reutera, zamachowiec był ubrany w mundur policjanta, a zaatakowany patrol składał się z żołnierzy USA. Źródła szpitalne twierdzą, że w ataku zginęło dziewięciu cywilów, a ponad 60 osób odniosło obrażenia. Afgańscy talibowie przyznali się do ataku w SMS-ach rozesłanych do przedstawicieli mediów i podpisanych przez rzecznika Zabiullaha Mudżahida. Reuters przypomina, że od rozpoczęcia ofensywy przeciwko talibom w Afganistanie 2001 roku na misji w tym kraju zginęło ponad 2 tys. amerykańskich żołnierzy.
Autor: //gak/k / Źródło: PAP