Na ciele byłej premier Ukrainy Julii Tymoszenko, która oskarżyła władze więzienne o pobicie, widoczne są sińce - oświadczyła w środę na konferencji prasowej w Kijowie ukraińska rzeczniczka praw człowieka, Nina Karpaczowa, potwierdzając wczorajsze doniesienia adwokata byłej premier. Teraz żąda śledztwa i ukarania osób, które dopuściły się przemocy wobec byłej premier. Tymczasem ukraińskie MSZ oficjalnie poprosiło niemieckich lekarzy badających już wcześniej opozycjonistkę o przybycie do Charkowa, by potwierdzili, że do żadnego pobicia nie doszło.
We wtorek Tymoszenko oświadczyła, że w nocy z piątku na sobotę została pobita przez strażników więziennych, którzy bez jej zgody transportowali ją do szpitala w Charkowie. Była premier poinformowała, że konwojenci, którzy przyszli po nią do celi, bez żadnych wyjaśnień narzucili na nią prześcieradło, po czym "wywlekli na dwór". Opozycjonistka wyjaśniła, że zaczęła się bronić, gdyż nie wiedziała, jakie zamiary mają strażnicy.
Tymoszenko w obecności naczelnika kolonii wydała przedstawicielowi rzecznika zgodę na zewnętrzne oględziny swych obrażeń. (...) Widział on sińce na przedramieniu i w okolicach łokcia prawej ręki, oraz znacznych rozmiarów siniec po prawej części brzucha w okolicach pachwiny. Tymoszenko - wiele sińców
Krwiak na brzuchu
We wtorek w czasie wizyty w charkowskiej kolonii karnej przedstawiciela rzecznika praw człowieka, była premier pokazała mu ślady po pobiciu, o czym poinformowała na konferencji rzeczniczka praw człowieka Nina Karpaczowa.
- Tymoszenko w obecności naczelnika kolonii wydała przedstawicielowi rzecznika zgodę na zewnętrzne oględziny swych obrażeń. W trakcie oględzin widział on sińce na przedramieniu i w okolicach łokcia prawej ręki, oraz znacznych rozmiarów siniec po prawej części brzucha w okolicach pachwiny - wyliczała kobieta.
Rzeczniczka zażądała w związku z tym od prokuratora generalnego wszczęcia śledztwa w sprawie incydentu z Tymoszenko, oraz "ukarania osób, które dopuściły się przemocy wobec byłej premier".
Nadzór z Berlina
Służba więzienna Ukrainy zaprzecza, jakoby użyto siły przy przewożeniu Tymoszenko do szpitala. W środę ukraińskie MSZ zwróciło się w związku z tym do władz Niemiec o ponowne przysłanie lekarzy, którzy zbadaliby stan zdrowia opozycjonistki.
Informację tę przekazał w środę rzecznik ukraińskiego resortu dyplomacji Ołeksandr Dikusarow. - MSZ oficjalnie zwróciło się do strony niemieckiej z prośbą o pomoc w przysłaniu lekarzy z kliniki Charite w celu zbadania Julii Tymoszenko - oświadczył Dikusarow cytowany przez agencję Interfax-Ukraina.
Badający wcześniej byłą premier lekarze z tej kliniki stwierdzili, że bóle kręgosłupa, na które cierpi nie pozwalają jej na uczestniczenie w rozprawach sądowych. Niemieccy medycy orzekli też, że opozycjonistka powinna być leczona poza murami więziennymi, w szpitalu specjalistycznym.
Zemsta Janukowycza?
Była premier Ukrainy trafiła do więzienia po wydanym w październiku 2011 roku wyroku siedmiu lat pozbawienia wolności, na które została skazana za nadużycia przy zawieraniu przez jej rząd umów gazowych z Rosją w 2009 roku.
Tymoszenko jest przekonana, że jej sprawa jest zemstą polityczną prezydenta Wiktora Janukowycza, z którym przegrała wybory prezydenckie w 2010 r. W tych samych kategoriach była premier traktuje swój kolejny proces, który rozpoczął się niedawno w sądzie w Charkowie. Opozycjonistka jest w nim oskarżona o machinacje finansowe w firmie, którą kierowała w latach 90.
Źródło: PAP