Idea przestrzeni, terytorium zamieniła w Rosji ideę nacji i tożsamości. Dlatego utrata terytorium oznacza dla Rosji utratę tożsamości - mówi rosyjski politolog i ekonomista Władisław Inoziemcew w rozmowie z Polską Agencją Prasową. Według niego w imperializmie Rosji zakorzeniona jest "tendencja do ciągłego rozszerzania się" i to imperium "inaczej nie może". Ekspert powiedział, że ma duże wątpliwości, czy możliwy jest rozpad Federacji Rosyjskiej, choć "oddzielenie się części peryferyjnych terytoriów", a nawet ogromnej Jakucji na Dalekim Wschodzie, "jest realne".
Rosyjski politolog i ekonomista Władisław Inoziemcew, który jest specjalnym doradcą Russian Media Studies Project w MEMRI, think tanku w Waszyngtonie, rozmawiał z Polską Agencją Prasową na temat Rosji, jej systemu i możliwej przyszłości. Pytany był między innymi, jaka jest najbardziej charakterystyczna cecha rosyjskiego imperializmu. Inoziemcew nawiązał w tym kontekście do dawnych imperiów zachodnich.
- Każde zachodnioeuropejskie nowożytne imperium kolonialne zaczęło się tworzyć wtedy, kiedy powstały państwa narodowe. Żadne z państw, które w późniejszym czasie utworzyły Włochy, nie miały kolonii - ani Piemont, ani Państwo Kościelne. Prusy i Bawaria też nie miały kolonii. Ale gdy tylko stały się Włochami i Niemcami, to natychmiast ruszyły do Afryki. To bardzo ciekawe zjawisko. To samo działo się kilka wieków wcześniej, kiedy Kastylia i Aragonia zjednoczyły się w Hiszpanię. To samo dotyczy Francji i ostatecznej inkorporacji księstwa Burgundii - wyliczał przykłady. - Słowem, kiedy własne problemy zostają rozwiązane, to narodowa siła i energia kierują się na podbój świata - wyjaśniał.
Natomiast - mówił - "w Rosji państwo narodowe historycznie nigdy nie istniało". - Wielkie Księstwo Moskiewskie, zaledwie jedna z ruskich ziem, podbiło obszar niemal do Oceanu Spokojnego. Idea przestrzeni, terytorium zamieniła w Rosji ideę nacji i tożsamości. Dlatego utrata terytorium oznacza dla Rosji utratę tożsamości - powiedział.
I kontynuował: - Dla Anglii utrata Rodezji to nie koniec świata, bo metropolia wciąż pozostaje metropolią. W przypadku Rosji jest inaczej i to tłumaczy, dlaczego Rosja jest tak niebezpieczna, kiedy traci terytoria, które uważa za swoje. Ta cecha powoduje, że Rosja jest agresywna dla sąsiadów.
"Imperium rosyjskie to tendencja do ciągłego rozszerzania się"
Na pytanie, czy Rosja mogłaby po ewentualnej klęsce w Ukrainie przekształcić się w pokojowe imperium, politolog również odpowiedział porównaniem.
- Różnica między zachodnimi imperiami kolonialnymi a Rosją polegała między innymi na tym, że te pierwsze rozwijały się nieco na zasadzie działania mięśnia sercowego: rozkurcz-skurcz, rozkurcz-skurcz. Anglia podbijała część terytorium Ameryki Północnej, potem je traciła. Ten sam generał, który po jednej z bitew poddał się Jerzemu Waszyngtonowi za 15 lat walczył już w Indiach. Hiszpania podbijała Amerykę Południową, następnie odchodziła stamtąd, by następnie skupić się na Filipinach i Rifie. Francja zajmowała Luizjanę, potem ją sprzedała, a potem działała w Indochinach i w Afryce Zachodniej. To była dynamika europejska. Gdzieś się coś traciło, gdzieś się zajmowało nowe terytoria. Kolonizowało się jakieś terytoria przez osadnictwo i wypchnięcie ludności autochtonicznej i potem się je traciło. Trwało to 400 lat - opowiadał.
Tymczasem "w historii Rosji natomiast była tendencja do stałego poszerzania się". - Rusini z Księstwa Moskiewskiego zajęli Syberię, Baszkirię, Chanat Kazański. Przy czym tego terytorium, na którym doszło do osadnictwa Moskwian na wielką skalę, Rosja nigdy nie utraciła. Na tym polega różnica. Imperium rosyjskie to tendencja do ciągłego rozszerzania się. Ono inaczej nie może - ocenił.
Jego zdaniem "dzisiejsza Federacja Rosyjska to jakby federacja Wielkiej Brytanii i USA, która w XIX wieku zaczyna kolonizować Afrykę". - Ale Anglia kolonizowała Afrykę bez USA. Stany Zjednoczone były już niepodległe - zwrócił uwagę.
- Natomiast w przypadku Rosji było tak, że Ruś Moskiewska wspólnie z Syberią, Baszkirią, Tatarią razem okupowały Polskę, Finlandię, Kaukaz i Azję Środkową. W tym zawiera się główna różnica. Rosja jest imperium matrioszkowym - jedno imperium tworzy kolejne, szersze. To drugie rozpadło się w 1991 roku wraz z upadkiem ZSRS. Ale pierwsze zostało. I w międzyczasie stało się właściwie państwem w miarę spójnym narodowościowo - mówił rosyjski politolog i ekonomista.
"Wszystkie rosyjskie peryferia, łącznie nawet z Jakucją, mogą się odłączyć"
W ocenie Władisława Inoziemcewa, ewentualny rozpad Federacji Rosyjskiej to "kwestia bardzo dyskusyjna". - Kiedy rozpadał się Związek Sowiecki, spis powszechny z 1989 roku pokazał, że odsetek Rosjan stanowi 50,9 procent. Imperium, które nie jest związane przez większość mieszkańców z metropolią, zaczyna trzeszczeć, rozpada się. W dzisiejszej Federacji Rosyjskiej Rosjanie stanowią ponad 78 procent ludności - zauważył.
Jak mówił, "nie ma żadnego monoetnicznego państwa, które rozpadłoby się w czasach pokoju". - Uważam, że oddzielenie się części peryferyjnych terytoriów jest realne - Czeczenia, Inguszetia, Tuwa. Rzeczywiście, wszystkie rosyjskie peryferia, łącznie nawet z Jakucją, mogą się odłączyć - przyznał jednocześnie.
- Te potencjalne państwa graniczą nie tylko z Rosją, a oprócz tego w Czeczenii, Inguszetii, Tuwie Rosjanie stanowią mniejszość. W Inguszetii odsetek Rosjan jest na przykład mniejszy niż w Tadżykistanie - argumentował.
- Ale czy Rosja może się rozpaść w swoim centrum? Mam duże wątpliwości. Przede wszystkim jest to ludność monoetniczna. Nie ma większych różnic między mieszkańcami Nowgorodu a Nowosybirska, czy Czelabińska. A po drugie, nie znam ani jednego przypadku skutecznej secesji państwa, które byłoby całkowicie otoczone przez inne państwo. To niewykonalne - ocenił politolog.
Wyraził jednak pogląd, że oczywistym jest, iż "Rosja w obecnej formie powinna zostać rozdrobniona i złożona na nowo, tak by Moskwa nie miała takiej władzy w regionach". - Ale w rozpad Rosji na 15 państw, z których wszystkie - wzorem byłej Jugosławii - pójdą swoją drogą, (w to - przyp. red.) mocno wątpię - dodał.
Europejskie państwa "znalazły uspokojenie", "skierowały energię do wewnątrz"
Inoziemcew stwierdził, że "Zachód pokazuje, że istnieje sposób na pozbycie się imperialnych fobii". - Powiem coś politycznie niepoprawnego, ale proszę mnie dobrze zrozumieć, bo to porównanie jest dość trafne. Otóż Unia Europejska jest dla mnie jak klub anonimowych alkoholików, do którego należą byłe imperia - mówił.
- UE została założona przez Francję i Niemcy, a potem dołączyły do nich inne kolonialne metropolie, żeby wspólnie leczyć swoje uzależnienie od podbojów. Udało im się stworzyć miękki, dobroduszny, demokratyczny projekt imperialny - wyjaśniał.
W jego opinii "wydaje się, że powiedziały sobie: No dobrze, straciliśmy Azję, Afrykę, Ameryki. Zjednoczmy się, skierujmy naszą energię do wewnątrz i znów będziemy wielcy". - W międzyczasie, w tym projekcie dawne imperia straciły swoje cechy imperialne i stworzyły doskonałą, moim zdaniem, formę państwa: demokratyczną, praworządną, dobrowolną. W tym projekcie znalazły uspokojenie swoich imperialnych fobii. Byłoby dobrze, gdyby któregoś dnia to samo stało się z Rosją - ocenił politolog.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock