Niemiecki koncern energetyczny EnBW przekazał do Rosji prawie 300 mln euro podczas współpracy z rosyjskim biznesmenem Andriejem Bykowem. O niejasnych interesach w dziedzinie energii atomowej jednego z największych koncernów energetycznych w Niemczech pisze w czwartek "Sueddeutsche Zeitung".
Jak informuje wydawana w Monachium gazeta, prokuratura w Mannheim sprawdza teraz, czy w kontaktach koncernu ze stroną rosyjską nie doszło do oszustw podatkowych, korupcji i działań na szkodę firmy.
"To wstrząs dla koncernu", którego roczne obroty wynoszą 17 mld euro i który zatrudnia 20 tys. pracowników - czytamy w artykule.
Nie wiedzieli, czy w ogóle są złoża uranu?
Z dokumentów, do których dotarli kontrolerzy, wynika, że umowy zawarte z firmami Bykowa, byłego pracownika ambasady Rosji w Berlinie, dotyczyły między innymi importu paliwa do niemieckich elektrowni atomowych. Kontrola umów wykazała, że strona niemiecka nie uzyskała żadnych gwarancji dostaw - pisze "SZ".
Strona niemiecka nie wiedziała, gdzie w Rosji znajdują się złoża uranu i "czy w ogóle kiedykolwiek tam były". Część dostaw miała pochodzić z zapasów wojskowych - dodaje niemiecka gazeta.
Żaden "godny odnotowania ekwiwalent"
Według "SZ" władze koncernu nie przyczyniają się do wyjaśnienia sprawy. Dopiero w środę wieczorem przedstawiciel firmy przyznał, że EnBW zawarł umowy na kwotę 280 mln euro, z czego 220 mln przekazano rosyjskim firmom. Mimo wpłat strona niemiecka nie uzyskała od Rosjan żadnego "godnego odnotowania ekwiwalentu".
"Sueddeutsche Zeitung" nazywa całą sytuację "groteskową", a "rozpłynięcie się" tak dużej sumy określa mianem "przypadku bez precedensu". Dlaczego niemiecki koncern przekazywał Rosji tak ogromne sumy nie uzyskując w zamian żadnych gwarancji? - pyta autor artykułu.
"Kto dał pozwolenie na transfer tylu milionów i na co poszły te pieniądze - to najbardziej fascynujące pytanie w tej rosyjskiej powieści kryminalnej" - stwierdza w konkluzji "SZ".
Autor: jak//gak / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikiepdia