Szwedzi poinformowali we wtorek, że wykryli cztery rosyjskie samoloty wojskowe u swoich wschodnich wybrzeży. Incydenty wydarzyły się wczesnym rankiem.
Samoloty poruszały się w międzynarodowej przestrzeni powietrznej, kierując się jednak na Szwecję. Zaobserwowano je wczesnym rankiem we wtorek w rejonie Gotlandii i duńskiego Bornholmu. Chodzi o dwa bombowce Tu-22 i dwa Su-27. Maszyny miały wyłączone transpondery, czyli urządzenia wysyłające i odbierające sygnały w przestrzeni powietrznej.
- Po raz pierwszy od lat precyzyjnie widzieliśmy ten typ samolotu nad Bałtykiem - oświadczył Anders Grenstad, zastępca dowódcy operacyjnego Szwedzkich Sił Powietrznych, w rozmowie z agencją TT. Wyjaśnił, że samoloty najpierw poruszały się wybrzeżem, a potem skierowały się na południe w stronę wysp Bornholm i Gotlandia, by ostatecznie zwrócić się w stronę Zatoki Fińskiej.
"Jesteśmy zmęczeni"
- Zagrożenie wobec Szwecji nie wzrosło, ale Siły Zbrojne jak zawsze i w różny sposób obserwują wzmożoną aktywność w tym obszarze - oświadczył z kolei Goran Martensson, rzecznik szwedzkiego wojska.
Incydent skomentował także minister obrony Peter Hultqvist, który w rozmowie z agencją TT stwierdził, że Rosjanie nie złamali zasad, bo poruszali się w międzynarodowej przestrzeni powietrznej. Dodał jednak, że latanie bez włączonego transpondera jest "niewłaściwym zachowaniem".W znacznie ostrzejszym tonie wypowiedziała się minister spraw zagranicznych Szwecji Margot Wallstrom. - Musimy doprowadzić do tego, by rosyjska strona szanowała istniejące reguły współpracy i zakończyła to, co jest ogromnie wyzywające, ale też niezmiernie niebezpieczne dla lotnictwa cywilnego - powiedziała. - Jesteśmy zmęczeni sprzeciwianiem się tym naruszeniom.
Autor: pk//gak / Źródło: thelocal.se
Źródło zdjęcia głównego: V.Kuzmin/wikipedia.org CC BY SA