"Chcę by każdy popatrzył na to zdjęcie i pomyślał: czy właśnie tak chcecie żyć w naszej ukochanej Rosji?" - napisała niezależna radna z Moskwy Julia Galamina, komentując zdjęcie, na którym widać na proteście młodych ludzi z założonymi za głowę rękoma, prowadzonych w kolumnie. Ujęcie skojarzyło się odbiorcom z obrazami z II wojny światowej.
W Rosji trwają protesty po zatrzymaniu opozycjonisty Aleksieja Nawalnego. Burzę wywołało zdjęcie z demonstracji w Petersburgu, na którym policjanci prowadzą kolumnę zatrzymanych młodych ludzi, ci zaś mają ręce podniesione i założone z tyłu głowy, jak żołnierze wzięci do niewoli.
Zdjęcie natychmiast skojarzyło się wielu osobom z fotografiami z II wojny światowej, pokazującymi jeńców wojennych konwojowanych w podobny sposób.
Pojawiły się nawet wątpliwości co do autentyczności kadru. Autor, fotoreporter agencji Associated Press Dmitrij Łowiecki, opublikował w odpowiedzi na swoim Facebooku wszystkie metadane fotografii i inne jej ujęcia. Wyjaśnił też, że zdjęcie zostało zrobione w Petersburgu na Placu Senackim. Z opublikowanych danych wynika, że zdjęcie zostało wykonane 31 stycznia 2021 roku o godzinie 15.13.
"Sam zdębiałem, kiedy usłyszałem rozkaz, by podnieśli ręce do góry" - napisał Łowiecki, odpowiadając na komentarze na Facebooku.
Relacja uczestnika protestu. "Napierali na nas, bili pałkami i tarczami"
Zajście potwierdził w rozmowie z Radiem Swoboda jeden z młodych mężczyzn, który znalazł się na zdjęciu. Opowiadał, że spontanicznie zdecydował się wziąć udział w demonstracji, gdy napotkał grupę protestujących.
- Ale wydarzyło się coś dziwnego: kilku chłopaków powiedziało "stop" i skierowało naszą kolumnę na lewo, wprost na żołnierzy Rosgwardii (gwardii narodowej - red.). Jak później się okazało, to nie byli uczestnicy mityngu, a podstawieni ludzie - opowiedział rozmówca Radia Swoboda, który prosił o anonimowość.
Rozmówca mówił dalej, że gwardziści przepuścili ich, a potem okrążyli i zagonili w wąskie przejście koło budynku, gdzie stała już inna grupa protestujących. - Krzyczeliśmy, że nie mamy broni (...). Oni jednak nadal napierali na nas, bili pałkami i tarczami, wykrzykiwali obelgi - relacjonował. Funkcjonariusze nie pozwolili mu pomóc ludziom, którzy upadli i odnieśli obrażenia. Wreszcie protestujący podnieśli ręce do góry na znak, że się poddają.
Żołnierze zaczęli ich następnie prowadzić kolumnami do aut policyjnych. Zanim tam doszli, "człowiek z dwiema gwiazdkami na pagonach powiedział, że mamy założyć ręce za głowę i iść powoli. Jego towarzysz z Rosgwardii nagrywał to na wideo" - opowiedział uczestnik protestu.
Trafił później na komisariat, gdzie policjanci próbowali pomóc zatrzymanym. Niedzielna demonstracja była pierwszym protestem, w którym brał udział.
"Czy właśnie tak chcecie żyć w naszej ukochanej Rosji?"
Niezależna radna z Moskwy Julia Galamina nazwała zdjęcie Łowieckiego "symbolicznym" i oświadczyła, że kraj "jest okupowany przez bandytów".
"Rozumiem ludzi, którzy boją się rewolucji. Rozumiem ludzi, którzy nie lubią Nawalnego (...). Rozumiem tych, którzy nie wierzą, że nowi politycy będą lepsi niż poprzedni (...) Chcę jednak, by każdy popatrzył na to zdjęcie i pomyślał: czy właśnie tak chcecie żyć w naszej ukochanej Rosji?" - napisała Galamina.
Aleksiej Nawalny został 17 stycznia zatrzymany na moskiewskim lotnisku Szeremietiewo, tuż po przylocie z Niemiec, gdzie leczył się ze skutków próby otrucia go bojowym środkiem chemicznym typu nowiczok. We wtorek sąd w Moskwie rozpatrzy wniosek służb więziennych, które domagają się "odwieszenia" wyroku wydanego wobec Nawalnego w 2014 roku. Grozi mu bezwzględne wykonanie kary 3,5 roku kolonii karnej.
Zatrzymanie opozycjonisty wzbudziło protesty w całym kraju. W niedzielę policja zatrzymała ponad 5,4 tysiąca osób w całej Rosji, w tym ponad 1800 w Moskwie.
Źródło: PAP, tvn24.pl