Prowokacyjne działania Kremla. Ekspertka: broń jądrowa jest przede wszystkim po to, by odstraszać drugą stronę

Władimir Putin ogłosił w piątek w propagandowym wystąpieniu decyzję o włączeniu obwodów: donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego w skład Rosji. Decyzja ta oznacza złamanie prawa międzynarodowego.

Do tej kwestii odnieśli się goście piątkowego wydania "Faktów po Faktach".

Doktor Agnieszka Bryc z Wydziału Nauk o Polityce i Bezpieczeństwie Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu mówiła, że "to prezydent Władimir Putin dzisiaj udowadnia, że wcale nie jest silny, tylko ciągle tkwi w poważnych kłopotach".

- Próbował zmienić status quo w tej wojnie, która się toczy, a okazuje się, że prezydent Wołodymyr Zełenski gra inteligentniej i za sprawą dzisiejszej deklaracji (zapowiedzi złożenia wniosku o wstąpienie Ukrainy do NATO - przyp. red.) odwraca sytuację, czyli przerzuca piłkę na stronę Rosji, bo to dzisiaj prezydent Putin ma duży kłopot i musi zastanowić się, czy eskalować, i jakie decyzje podjąć - dodała.

Rozmówczyni TVN24 zaznaczyła, że Putin "wprawdzie nie odniósł się wprost do broni atomowej, ale powiedział, że Stany Zjednoczone były tym państwem, które dwukrotnie w historii użyły broni jądrowej, więc stworzyły precedens".

- Pamiętajmy, broń jądrowa jest przede wszystkim po to, żeby oddziaływać psychologicznie, a więc, by odstraszać drugą stronę - w tym wypadku Kijów i Zachód - albo od kontrofensywy, albo od wspierania Ukrainy w odzyskiwaniu okupowanych terytoriów - dodała Bryc.

Marek Grela, pierwszy ambasador RP przy Unii Europejskiej, skomentował, że "dzisiejsze przemówienie Putina było skierowane w dwie strony - do Zachodu, a w dużym stopniu do publiczności rosyjskiej".

- Sytuacja polityczna w Rosji bardzo się pogorszyła po decyzji o mobilizacji. Szanowany powszechnie za wiarygodność rosyjski instytut badań opinii publicznych wskazał, że jest ponad 40 procent ludzi, wśród których ta decyzja budzi poważny niepokój - zaznaczył.

Podkreślił, że "przy udziale w wojnie nie ma wyborów pośrednich". - Ci ludzie nie mają przekonania co do celowości konfliktu z Ukrainą. I to jest główny motyw, poza tym widzą rozwój sytuacji - dodał Grela.

O ogłoszonej przez Putina nielegalnej aneksji czterech obwodów Ukrainy rozmawiali również goście programu "Tak jest". Doktor Małgorzata Bonikowska, prezeska ośrodka THINKTANK i Centrum Stosunków Międzynarodowych, członkini TEAM EUROPE, mówiła, że "to jeden z najważniejszych punktów zwrotnych". - Niejedyny, ale kolejny na drodze ewidentnej eskalacji tego konfliktu, ale też utrwalenia na Zachodzie tej opinii, że Rosji nie można teraz odpuścić, że jedyną drogą, którą mamy, jest twarde stanie przy Ukrainie - podkreśliła.

Zaznaczyła jednocześnie, że "wszyscy boimy się, że broń jądrowa gdzieś tam może zostać użyta". - Służby pracują nad tym, żeby do tego nie doszło - dodała.

- Natomiast ja wierzę w to, że to jest też mentalny bardzo ważny punkt zwrotny, dlatego że nie może świat cywilizowany, który na to patrzy, pozwalać na tego typu kompletnie poza prawem międzynarodowym sytuacje - powiedziała Bonikowska.

Były zastępca szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego generał Leon Komornicki pytany, czy wyobraża sobie taki scenariusz, w którym Putin odpuszcza, zaprzeczył. - Mogą go tylko skłonić do tego Chiny widzące olbrzymie ryzyko, które praktycznie burzy im pewien ład, ale też możliwość przejęcia dominacji w świecie - powiedział.

- Jeżeli Putin rozpętałby wojnę nuklearną, to praktycznie ta strategia chińska zostaje poważnie zaburzona i będzie niemożliwa do zrealizowania - dodał generał Komornicki.