Przywódcy krajów G7 w piątek we wspólnym oświadczeniu zapowiedzieli, że nigdy nie uznają wyników rosyjskich tak zwanych referendów w Ukrainie. Wcześniej oświadczenie o tym, że referenda w regionach Doniecka, Ługańska, Zaporoża i Chersonia nie mają legitymacji, wydało NATO.
Liderzy krajów G7 - USA, Francji, Japonii, Kanady, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Włoch - potępili rosyjskie "upozorowane" referenda i podkreślili, że jest to próba stworzenia przez Moskwę "obłudnego" pretekstu do zmiany statusu ukraińskiego suwerennego terytorium.
"Krok w stronę rosyjskiej aneksji"
"Nigdy nie uznamy tych referendów, które wyglądają jak krok w stronę rosyjskiej aneksji i nigdy nie uznamy domniemanej aneksji, jeśli do niej dojdzie" - napisano w oświadczeniu przesłanym przez rzecznika niemieckiego rządu.
Wcześniej oświadczenie w sprawie tak zwanych referendów wydało NATO. "Referenda w regionach Doniecka, Ługańska, Zaporoża i Chersonia na Ukrainie nie mają legitymacji i będą rażącym naruszeniem Karty Narodów Zjednoczonych" - napisano w dokumencie Sojuszu Północnoatlantyckiego.
NATO wezwało również wszystkie państwa do odrzucenia działań Rosji, które określił jako "rażące próby podboju terytorialnego na Ukrainie". "Sojusznicy w NATO nie uznają nielegalnej i bezprawnej aneksji. Te ziemie to Ukraina" - podkreślono.
Tak zwane referenda
Władze samozwańczych tak zwanych republik ludowych, powołanych przez prorosyjskich separatystów w obwodach donieckim i ługańskim na wschodzie Ukrainy, zarządziły przeprowadzenie w dniach 23-27 września "referendów" mających na celu włączenie tych okupowanych przez Rosję terytoriów w skład Federacji Rosyjskiej.
Podobnie postąpiły władze okupacyjne w zajętych częściowo przez wojska rosyjskie czterech obwodach na wschodzie i południu Ukrainy. Prowadzą one tam od piątku pseudoreferenda w sprawie przyłączenia tych terenów do Rosji.
Działania te na okupowanych terytoriach obwodów donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego mają potrwać do wtorku. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski nazwał pseudoreferenda "farsą".
Źródło: PAP