Opozycjonista Aleksiej Nawalny zamierza podać do sądu Władimira Putina i administrację prezydencką. Powodem - jak tłumaczy - jest zachowanie władz rosyjskich miast, które nie pozwalają mu spotykać się z wyborcami, działając "według wyraźnych instrukcji z Moskwy".
O swojej decyzji bloger i opozycjonista poinformował w środę na stronie navalny.com. Aleksiej Nawalny napisał, że nie może prowadzić spotkań z wyborcami w formie uzgodnionych wieców, ponieważ władze rosyjskich miast nie wydają jemu i jego zwolennikom odpowiednich zezwoleń.
"Wyczerpujące dowody"
W sądzie Nawalny zamierza "dostarczyć wyczerpujące dowody na to, że władze miast w całym kraju działają w sposób zorganizowany i według wyraźnych instrukcji z Moskwy".
Opozycjonista napisał, że jego sztab zmienia "format działania". Spotkania mają się odbywać "na prywatnych działkach i w prywatnych pomieszczeniach".
Zwrócił się do swoich zwolenników z prośbą, by pomogli mu spotykać się z wyborcami i udostępniali "wszelkie pomieszczenia, które mogą pomieścić ponad tysiąc osób - magazyny, hangary, centra handlowe lub kina".
Prawnik założonej przez Nawalnego Fundacji Walki z Korupcją Iwan Żdanow powiedział rosyjskiemu portalowi RBK, że pozew zostanie wniesiony 2 listopada do Twerskiego Sądu Rejonowego w Moskwie.
- Na 90 procent lub więcej pozew Nawalnego nie zostanie rozpatrzony – skomentował w rozmowie z RBK prawnik Władimir Starinski. - Sąd znajdzie powody, by pozwu nie przyjąć – podkreślił.
Problem z rejestracją
Nawalny prowadzi kampanię wyborczą, mimo że nie został zarejestrowany jako kandydat w wyborach prezydenckich w marcu przyszłego roku.
Prawa do startu w wyborach odmawia mu Centralna Komisja Wyborcza, która powołuje się na ciążący na nim wyrok w zawieszeniu za rzekomy udział w defraudacji funduszy spółki Kirowles.
W październiku rosyjska redakcja BBC, powołując się na źródła w administracji Putina podała, że władze Rosji podjęły ostateczną decyzję, by nie dopuszczać Aleksieja Nawalnego do wyborów prezydenckich.
Autor: tas / Źródło: RBK, navalny.com