To była jedna z najbardziej spektakularnych porażek faworyta w historii nowożytnych konklawe. Tym boleśniejsza dla kard. Angelo Scoli, że w dużej mierze zgotowana mu przez rodaków - pisze "La Stampa". Personalne niechęci okazały się ważniejsze, niż chęć przywrócenia Włocha na tron Piotrowy.
Kard. Angelo Scola musiał odczuć nieprzyjemne zaskoczenie już parę chwil po zamknięciu drzwi Kaplicy Sykstyńskiej i pierwszym głosowaniu. Nieoczekiwanie to Bergoglio uzyskał największą liczbę głosów. Poparcie było jednak rozrzucone między sporą liczbę kandydatów, więc wciąż trudno było cokolwiek konkretnego powiedzieć o rozkładzie sił na konklawe. Był to natomiast z pewnością poważny sygnał ostrzegawczy dla arcybiskupa Mediolanu.
Kompromis
Szanse na zwycięstwo Scola stracił nie z powodu niechęci kardynałów spoza Włoch czy Europy. Przesądziła wrogość trzęsącego Kurią duetu Bertone-Sodano - pisze "La Stampa".
Drogę Scoli do tronu Piotrowego zablokowała współpraca dwóch frakcji i dwóch zasadniczo odmiennych wizji. Z jednej strony pozaeuropejskiej (zwłaszcza z Ameryki Południowej), planującej wyprowadzić papiestwo po raz pierwszy poza Stary Kontynent. Z drugiej strony, była grupa Kurii, z duetem Bertone-Sodano na czele. Obaj są wrogami Scoli. Powodem jest szereg "zadawnionych zazdrości i rywalizacji" - pisze "La Stampa".
Kard. Tarcicio Bertone, sekretarz stanu, nigdy nie zapomniał rady, jakiej Scola udzielił papieżowi Benedyktowi XVI podczas burzy ws. biskupa Williamsona, który zaprzeczał Holokaustowi. Podczas rozmowy w Castel Gandolfo kard. Scola miał radzić papieżowi, żeby na czele watykańskiej dyplomacji zastąpił Bertone kimś innym.
Sodano był zaś w konflikcie ze Scolą z powodu walki o kontrolę nad różnymi katolickimi instytucjami.
Nawet cieszący się dużym poważaniem kard. Camillo Ruini (z powodu wieku nie brał udziału w konklawe), choć doceniający Scolę, nie dał żadnych wskazówek elektorom, że właśnie jego popiera.
Krótko mówiąc, nawet najsilniejsza włoska frakcja (28 elektorów) nie była jednomyślna ws. poparcia dla rodaka Scoli. Trudno było w tej sytuacji oczekiwać, że abp Mediolanu zyska tym duże poparcie wśród kardynałów z innych krajów.
Dom Św. Marty
Rozstrzygnięcie zapadło w Domu Świętej Marty w środę po porannych głosowaniach i drugim podczas tego konklawe czarnym dymie. W czasie nieformalnych spotkań Bertone i kard. Giovanni Battista Re zagwarantowali Bergogliu swe poparcie. To przesądziło o zwycięstwie Argentyńczyka. Miało też swe symboliczne znaczenie.
Także po trzech rundach głosowań, w 2005 roku, podczas kolacji w Domu Świętej Marty, Bergoglio miał wygłosić krótkie przemówienie do elektorów, w którym wezwał swoich zwolenników, żeby już na niego nie głosowali. Automatycznie oznaczało to przeniesienie tego poparcia na Josepha Ratzingera.
Autor: //gak/k / Źródło: La Stampa/Vatican Insider